Relacje Geralta z NPC byłyby mało interesujące i wiarygodne. Wiedźmin 3 - a co, gdyby zrobiła go Bethesda?
 
- Jak wyglądałby Wiedźmin 3, gdyby zrobiła go Bethesda
- ...ale za to miałby do dyspozycji większy wybór broni
- Otrzymalibyśmy DLC z adamantium dla Geralta i odnowionym Kaer Morhen
- Podróżowalibyśmy na Płotce... a może i Saskii
- Wiedźmin wzbogaciłby się o urokliwy domek z Jaskrem jako współmieszkańcem
- Relacje Geralta z NPC byłyby mało interesujące i wiarygodne
- Wysłuchiwalibyśmy niekończących się opowieści i czytalibyśmy przykrótkie książki
- Poznalibyśmy origin story każdego strażnika... niestety, wszystkie niemal identyczne
- Na szczęście na osłodę dostalibyśmy od fanów całe terabajty modów
- Werdykt: do przerwy 2:1 dla „Redów”!
Relacje Geralta z NPC byłyby mało interesujące i wiarygodne

Jednym z największym problemów Skyrima czy Obliviona (Falloutów zresztą w dużej mierze też) jest iluzoryczność dokonywanych przez gracza wyborów. Pozbędziesz się plagi smoków? Co z tego, skoro te i tak będę się pojawiać na terenie prowincji. Zostaniesz bohaterem? Poza kilkoma komplementami ze strony przechodniów świat wcale nie będzie Cię traktował inaczej. Uzbrojeni w zardzewiałe żelazne sztylety bandyci nadal będą przekonani, że uda im się Cię pokonać, a postacie poboczne będą zlecać dostarczanie obornika na drugi koniec kraju.
Ma to swoje zalety – w końcu dzięki temu przygoda w zasadzie nigdy się nie kończy. Podobnie jak zadania poboczne. Problem w tym, że to, co pasuje do generowanego przez gracza bohatera, mogłoby się nie sprawdzić w przypadku Geralta. Wiedźmina mogą atakować dzikie zwierzęta, niezdające sobie sprawy z jego umiejętności bitewnych, ale samotni bandyci mający choć odrobinę rozumu, nawet gdyby jakimś cudem jeszcze o nim nie słyszeli, powinni odstąpić od walki chociażby ze względu na jego rynsztunek. Gdyby Bethesda miała w tym czy innym wszechświecie zrobić Wiedźmina 3, po prostu musiałaby zmienić podejście do relacji bohater – losowy NPC.
Geralt zostawił Płotkę na noc w stajni. Do najbliższego miasta nie miał daleko, a noc tak piękna, że aż żal było spać. Spoglądał więc w gwiazdy, mając nadzieję, że nikt go nie wypatrzy, i powoli zmierzając w stronę szlaku. I tak nie mógłby zresztą biec, bo w plecaku dźwigał 23 sztabki żelaza, 50 kilogramów mięsa i 4 żelazne zbroje. W tej chwili jednak wcale mu to nie przeszkadzało.
Spokój zakłóciła mu bandytka, która ni stąd, ni zowąd wyskoczyła zza jednego z drzew.
– Masz pecha, bracie. Dawaj kasę albo zginiesz.
– Nie – powiedział tylko, nawet się nie poruszając.
– Zróbmy tak – uciekaj, a ja cię dziabnę w plecy – rzuciła niepewnym głosem bandytka.
Geralt wzruszył ramionami i poszedł dalej. Był tu już kilka tygodni, a Cyrodiil wciąż nie przestawało go zadziwiać.
