Snuff – film jako prawdziwe morderstwo. Hollywoodzkie pranki, którymi wkręcano widzów
- Hollywoodzkie pranki, którymi wkręcano widzów
- Kapitan Marvel – ścieżka sprawiedliwych wiedzie przez nieprrrawości samolubnych
- Joaquin Phoenix – jest, jaki jest
- Sacha Baron Cohen – całe życie na wkręcie
- The Blair Witch Project – w lesie dziś nie zaśnie nikt
- Snuff – film jako prawdziwe morderstwo
- Ghostwatch – prawda jest gdzieś tam
Snuff – film jako prawdziwe morderstwo

- Jakiej produkcji to dotyczy: Snuff
- Rok produkcji: 1976
- Gdzie obejrzeć: amerykańskie Amazon Prime
Lata siedemdziesiąte były w Stanach Zjednoczonych porąbanym okresem, pełnym narastającej przez kryzys finansowy przestępczości i degeneracji oraz jednoczesnej… walki o świętość.
Snuff to z definicji nagranie prawdziwego morderstwa. Z oczywistych przyczyn żadne takie nie miało prawa przedostać się do świadomości publicznej. Postanowiono jednak zainspirować się tym tematem, uszczknąć z niego trochę kontrowersji i zorganizować udawane zabójstwo, nagrać je, a następnie rozpowszechniać i zbijać na nim kapitał.
Film Snuff, o którym tu mowa, zaczął niestandardowo, jako niskobudżetowy horrorek The Slaughter w reżyserii małżeństwa Findlayów. Traktował on o morderczym kulcie motocyklistów, którzy zabijają kobietę, jej męża oraz znajomych. Wyglądało i brzmiało to co najwyżej kiepsko, nie pomagał też niedorzeczny dubbing, który dograno później, gdyż film nakręcono bez dźwięku. Związek przyczynowo-skutkowy w tym dziele nie istniał, toporność całego przedsięwzięcia rzadko kiedy dawała grzeszną przyjemność, a całość po prostu nudziła.
Produkcja przeleżała na półce cztery lata i dopiero po tym czasie jej dystrybutor, Allan Shackleton, zainspirowany wieściami z gazet o tajemniczych filmach snuff, postanowił bez wiedzy oryginalnych twórców dokręcić scenę, w której jakaś kobieta zostaje zamordowana i rozczłonkowana – rzekomo przez ekipę The Slaughter – po czym nagle uciąć tę scenę razem z napisami końcowymi, aby film stwarzał pozory faktycznie porzuconego nagrania.
Całość promowano bardzo subtelnym hasłem: „Film, który mógł powstać tylko w Ameryce Południowej… gdzie Życie jest TANIE!”. Wiele osób się na to nabrało – w wybranych kinach USA zakazano projekcji, a do zatrudnionych przez dystrybutora protestujących dołączali… autentyczni protestujący.