Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Publicystyka 5 stycznia 2007, 11:24

autor: Redakcja GRYOnline.pl

Hity & kity 2006

Przełom roku to czas podsumowań. Takoż i my pokusiliśmy się o ułożenie listy gier, które skradły nam serce w roku 2006. Oto Hity & kity 2006 według GRY-OnLine.

Spis treści

Madraf

Nominacje: 1) Sid Meier’s Railroads! 2) Company of Heroes, 3) Football Manager 2007.

Rozczarowanie: Need for Speed: Carbon.

To był dziwny rok – już minął, a za wiele z niego jakoś nie pamiętam. W 2005 naznaczył mnie genialnymi GTASA, Chaos Theory, Battlefieldem 2 i Brothers in Arms. W tym niby też były hity, ale jakieś takie gorsze. Żeby nie mówić jak członek kabaretu „Mumio”: Oblivion był super, ale czułem się w nim jak w Warszawie, gdzie z każdego miejsca widać Pałac Kultury. Wieża Imperial City i schematyczna walka mnie do „O” zniechęciły. Wieża rzuciła cień na kolejne hity, z których do historii przejdzie tylko CoH. Dlatego na pierwszym miejscu Railroads, gra przy której bawiłem się jak dziecko. Na miano mojego prywatnego rozczarowania roku zasłużył Carbon: bogaty, kolorowy, ale pusty.

Jiker

Nominacje: 1) Shadow of Colossus, 2) Gears of War, 3) Guitar Hero.

Rozczarowanie: Just Cause.

„To był dobry rok” – stwierdził już wcześniej premier, Jarosław Kaczyński. Nie śmiem podważać jego słów. 2006 rok był rzeczywiście udany dla naszej gałęzi przemysłu rozrywkowego. Rekordowe przychody, coraz większe zainteresowanie mediami, wiele udanych imprez i konferencji. W końcu zauważalny rozwój polskiego rynku konsol. Niezbyt chlubne wyjątki oczywiście też się przytrafiły. Można do nich zaliczyć likwidację tradycyjnych targów E3, kolejną podwyżkę cen gier powstających na konsole nowej generacji, czy też histeryczne podejście części społeczeństwa do kwestii brutalności i wulgarności ukazanej w niektórych grach. Nie zdołały one jednak przyćmić tego, co w zeszłym roku było zdecydowanie na plus. Oprócz wymienionych wyżej pozytywów nie możemy bowiem zapominać o dziesiątkach naprawdę udanych gier. To głównie dzięki nim do tejże formy spędzania wolnego czasu przekonuje się coraz więcej ludzi na całym świecie. Gry zmieniają ich na lepsze i są obiektem artystycznych uniesień (Shadow of Colossus), spełniają pokładane w nich nadzieje (Gears of War) oraz dostarczają wspaniałej zabawy (Guitar Hero). A będzie jeszcze lepiej, jestem tego pewien!

Pazur76

Nominacje: 1) Medieval II, 2) Brygada E5, 3) True Crime: New York City.

Rozczarowanie: Armed Assault.

Seria Total War to klasa sama w sobie a Medieval II – nie mogło być inaczej – nadal trzyma ten wysoki poziom. Strategia pełną gębą i na dłuuugie miesiące giercowania.

Skąd w moim zestawieniu Brygada E5? Ano, w dobie głupawych gierek z odjazdową grafą, ale na 3 dni grania i w cenie, że głowa boli, takie niszowe i niskobudżetowe acz nad wyraz ciekawe produkcje trzeba wspierać i wypychać przed szereg. Poczekajta na sequel czyli 7.62. Miejmy nadzieję – bug-free 7.62...

Całkiem miło sobie wspominam mocny, policyjno-gangsterski klimat True Crime: New York City i jego dynamiczną, napakowaną akcją rozgrywkę. A z deczka toporne sterowanie da się przeżyć.

W 2006 zawiódł mnie jednak trochę ten długo wyczekiwany Armed Assault – to w dalszym ciągu nie jest jeszcze taka wirtualna wojna, w której chciałbym wziąć udział: rażą mnie te dramatyczne uproszczenia i umowność oraz cały czas niewykorzystywany – w mojej opinii – potencjał. Ładna graficzka i poprawiona fizyka to jak dla mnie zdecydowanie zbyt mało, gra nie zrobiła wielkiego kroku naprzód w porównaniu do Operation Flashpoint.

SirGoldi

Nominacje: 1) Monster Hunter Freedom, 2) Syphon Filter: Dark Mirror, 3) Metroid Prime: Hunters.

Rozczarowania: Key of Heaven, Burnout Legends.

A co mi tam! Postanowiłem być oryginalny i wymieniłem kilka mniej znanych gierek, które pozytywnie bądź negatywnie zapisały się w mojej pamięci. A co z The Elder Scrolls IV: Oblivion czy Gothic 3? Że niby powyższe tytuły nie znalazły się na mojej liście? Jakim prawem?! Ano takim, że to według mnie gry zbyt dużego kalibru i nie wydaje mi się, aby miało sens pisanie o nich. Tak czy inaczej, z pewnością zrobią to za mnie inni. :-)

Kilka słów na temat moich laureatów. Przyznam szczerze, że długo wahałem się nad tym, który z finalistów powinien znaleźć się na najwyższym stopniu podium. Ostateczny wybór jednak padł na Monster Hunter Freedom. Nie bez powodu, bo gra ta ma w sobie wszystko, co najlepsze: doskonały klimat, dziesiątki questów i bohaterów uzbrojonych w wielgachny oręż, jaki od dawien dawna mnie niesamowicie rajcuje. :-) Syphon Filter natomiast to znakomita strzelanina, która zaimponowała mi nie tylko wysokim poziomem dopracowania, ale również kilkoma ciekawymi pomysłami. Trzecie miejsce przypadło Metroid: Prime Hunters. O ile tryb dla pojedynczego gracza nie zrobił na mnie zbyt dużego wrażenia, tak wieloosobowy wprost rzucił mnie na kolana. Ach, niejedną noc zarwałem, aby poszaleć w sieci wspólnie z Samus Aran i resztą dziwolągów.

Czas przejść do nieco mniej przyjemnej części, mianowicie – do rozczarowań. Nie jest tajemnicą, że Burnout Legends to gra totalnie niegrywalna. Wierzcie mi, że nie sposób znaleźć w tych wyścigach jakikolwiek element, który świadczyłby przynajmniej o przeciętności tegoż tytułu... Drugą z gier, jaka trafiła na moją osobistą czarną listę, jest Key of Heaven na platformę PlayStation Portable. Wybór ten z pewnością wywoła drobne kontrowersje, lecz po godzinie zabawy w miałem dość nudnego i bezsensownego wyrzynania przeciwników. Czarę goryczy przepełniła walka z irytującym bossem. Cóż, moja przygoda z Key of Heaven była krótka. Może nazbyt krótka?

KULL

Nominacje: 1) The Settlers II: 10th Anniversary, 2) Tomb Raider: Legenda, 3) Star Wars: Empire at War.

Rozczarowanie: Ojciec chrzestny.

Już od dwóch lat moje przedsięwzięcia finansowe nie obejmują modernizacji sprzętu komputerowego. Wysłużony PeCet KULLa w roku 2006 był więc w stanie strawić jedynie gry o słusznie wyważonych wymaganiach systemowych. Moim bezdyskusyjnym „number one” ubiegłych 365 dni jest więc gra sprzed 10 lat. ;-) The Settlers II: 10th Anniversary, czyli starzy dobrzy osadnicy w oprawie godnej XXI wieku. Tak jak Dziedzictwo królów okazało się zwyczajnym RTS-em, tak (stworzone na jego silniku) 10-lecie utwierdziło mnie w przekonaniu, że wszystkie odcinki tej serii powyżej Settlers 2 to zakała cyklu.

Osadnicy bez chorągiewek, tragarzy i rozbudowanych elementów ekonomicznych to przecież już tylko zwykła strategia. Brawa za wskrzeszenie legendy! Dodatkowo, The Settlers II: 10th Anniversary otrzymuje ode mnie nominację do najbardziej niedocenionych gier 2006.

Rok ten zapamiętam też jako okres, w którym na nowo zakochałem się w pani Croft (mój numer dwa), oraz czas, w którym zdjęto klątwę „nieudanych gier strategicznych” wiszącą nad światem Georga Lucasa (Star Wars: Empire at War).

A co spartolono przez minione cztery kwartały? Ojca chrzestnego! Cóż z tego, że gra okazała się propozycją nie do odrzucenia, skoro wszyscy spodziewali się czegoś naprawdę wyśmienitego. Electronic Arts swoimi zapowiedziami rozgrzało moją gangsterską duszę, tylko po to, by ostudzić ją jakże przeciętną, finalną wersją programu. Pograłem w grę, nie powiem, ale bardziej z sentymentu do twórczości Mario Puzo, niż jakości komputerowych perypetii familii Corleone.