Żołnierze kosmosu (Starship Troopers). Filmowe porażki, które wyszły wszystkim na dobre
- Filmowe klapy, które wyszły wszystkim na dobre
- Batman i Robin (Batman & Robin)
- Dragon Ball Ewolucja (Dragon Ball Evolution)
- Transformers: Ostatni rycerz (Transformers: The Last Knight)
- Liga Sprawiedliwości (Justice League)
- Piraci z Karaibów 5: Zemsta Salazara (Pirates of Caribbean: Dead Men Tell No Tales)
- Godzilla (1998)
- RoboCop (2014)
- Żołnierze kosmosu (Starship Troopers)
- Karate Kid (2010)
Żołnierze kosmosu (Starship Troopers)

- Co to: Młodzi rekruci muszą mierzyć się z inwazją kosmicznych owadów. I tak, wygląda toto zdecydowanie lepiej niż brzmi
- Kto jest za to odpowiedzialny: Paul Verhoeven
- Budżet: 105 mln dol.
- Oceny RT/MC: 65% / 51
- Gdzie obejrzeć: Chili
Paul Verhoeven ma na swoim koncie zarówno filmy bardzo udane, jak i niemal kompletne gnioty. Żołnierze kosmosu nie należą ani do jednych, ani do drugich. To przyzwoity film science-fiction. Tyle że zupełnie nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Mowa tu przede wszystkim o producentach. Krytycy ocenili bowiem Żołnierzy kosmosu całkiem przyzwoicie.
Przy ponadstumilionowym budżecie 121 milionów dolarów przychodu z kin na całym świecie nie prezentuje się zbyt okazale. Swoje zrobiła też słaba akcja marketingowa – czy ktoś pamięta dzisiaj w ogóle o tym filmie? A przecież pod względem rozmachu mógł on wtedy rywalizować z największymi blockbusterami. Niestety, w przypadku tak kasowych filmów jakość produkcji ma znaczenie drugorzędne. Mimo że Żołnierzy kosmosu nawet teraz można oglądać bez zażenowania, a poszczególne sceny wręcz ociekają tak charakterystycznym dla reżysera klimatem, cyfry w suchym bilansie zysków i strat zdecydowały. To był koniec hollywoodzkiej kariery Verhoevena.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki porażce Żołnierzy kosmosu holenderski reżyser mógł wrócić do kręcenia tego, co wychodzi mu najlepiej – klimatycznych i mięsistych (dosłownie i w przenośni) produkcji autorskich, takich jak Człowiek widmo, Elle czy Czarna Księga. Mimo osiemdziesiątki na karku Verhoeven nie zwalnia tempa i niedługo wypuści Benedettę – dramat historyczny w psychodelicznej oprawie. Czekając na premierę, możemy tylko cieszyć się tym, że zamiast tego nie powstają dziś na przykład Żołnierze kosmosu 5. Nie żeby musiały być one filmami specjalnie złymi. Ale to po prostu nie byłby ten Verhoeven, którego fani chcą oglądać.
