Dragon Ball Ewolucja (Dragon Ball Evolution). Filmowe porażki, które wyszły wszystkim na dobre
- Filmowe klapy, które wyszły wszystkim na dobre
- Batman i Robin (Batman & Robin)
- Dragon Ball Ewolucja (Dragon Ball Evolution)
- Transformers: Ostatni rycerz (Transformers: The Last Knight)
- Liga Sprawiedliwości (Justice League)
- Piraci z Karaibów 5: Zemsta Salazara (Pirates of Caribbean: Dead Men Tell No Tales)
- Godzilla (1998)
- RoboCop (2014)
- Żołnierze kosmosu (Starship Troopers)
- Karate Kid (2010)
Dragon Ball Ewolucja (Dragon Ball Evolution)

- Co to: Najbardziej znienawidzona przez fanów (słusznie) ekranizacja popularnego anime
- Kto jest za to odpowiedzialny: James Wong
- Budżet: 30 mln dol.
- Oceny RT/MC: 15% / 28
- Gdzie obejrzeć: DVD
James Wong po latach przyznał, że zupełnie nie interesował się ani mangą Toriyamy, ani stworzonym przez Toei anime. Przeczytał scenariusz, który wydał mu się interesujący i uznał, że ze względu na popularność franczyzy można zrobić z tego całkiem zyskowny film. Nie miał wtedy pojęcia, że tak bardzo pożałuje realizacji Dragon Ball: Evolution. Chociaż wielokrotnie przepraszał fanów, bijąc się w piersi i obiecując, że nigdy już nie zrealizuje filmu, którym się zwyczajnie nie jara, fani nigdy mu tego nie wybaczyli.
Kiedy chce się wymienić wady Dragon Ball: Evolution, trzeba się najpierw długo zastanowić. Ale nie nad tym, co tutaj zagrało, a co nie, a nad tym, od której wtopy zacząć. Jeśli na siłę chciałbym się doszukać w tym filmidle jakiegokolwiek pozytywu, mógłbym napisać chyba tylko, że gdyby nie Dragon Ball w tytule, to można by uznać Evolution za całkiem przyzwoitą młodzieżową bijatykę. Klasy C.
Scenariusz to zlepek kilku znanych z mangi wątków przetworzonych tak, by mógł je rozumieć ktoś kompletnie nieorientujący się w klimatach oryginału. Czyli – nieśmiały chłopak, źli szkolni koledzy, fajna dziewczyna i zło zagrażające światu. Goku to wcale nie Goku, a Master Roshi (w polskim tłumaczeniu Genialny Żółw) nie przypomina swojego pierwowzoru choćby w ułamku. Efekty specjalne wzbudzają uśmiech politowania, a motywacje głównych bohaterów… Cóż, podobno jakieś były. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po tak spektakularnej porażce Hollywood na długie lata dało sobie spokój z ekranizacją mangi Toriyamy. I bardzo dobrze – Goku, Freeza, Bulma i Vegeta to bohaterowie, którzy w wersji animowanej fascynują swym przerysowaniem. W aktorskiej stają się po prostu karykaturalni.

Chociaż Toriyama długo zarzekał się, że nie wróci już do świata Smoczych Kul, stworzył w końcu postacie Beerusa i Whisa, które stały się siłą napędową kinowego Battle of Gods. Potem powstał jeszcze film opowiadający o wskrzeszeniu ikonicznego przeciwnika Goku i spółki – Freezy – i nowa seria anime. Chociaż jak na razie jego emisja dobiegła końca, fani mogą śledzić wciąż wydawaną mangę, a nie tak dawno otrzymali wysokobudżetowy film – Dragon Ball Super: Broly.
