- Filmowe klapy, które wyszły wszystkim na dobre
- Batman i Robin (Batman & Robin)
- Dragon Ball Ewolucja (Dragon Ball Evolution)
- Transformers: Ostatni rycerz (Transformers: The Last Knight)
- Liga Sprawiedliwości (Justice League)
- Piraci z Karaibów 5: Zemsta Salazara (Pirates of Caribbean: Dead Men Tell No Tales)
- Godzilla (1998)
- RoboCop (2014)
- Żołnierze kosmosu (Starship Troopers)
- Karate Kid (2010)
Batman i Robin (Batman & Robin)

- Co to: Profanacja Batmana w najczystszej postaci
- Kto jest za to odpowiedzialny: Joel Schumacher
- Budżet: 160 mln dol.
- Oceny RT/MC: 11% / 28
- Gdzie obejrzeć: Chili, iTunes, Rakuten
Joel Schumacher był (zmarł w czerwcu tego roku) bardzo utalentowanym reżyserem. Jego Upadek, Czas zabijania czy 8 milimetrów to filmy niebanalne, trzymające w napięciu i opowiadające naprawdę ciekawe historie. Potrafił on nakręcić nawet thriller o człowieku uwięzionym przez psychopatę w budce telefonicznej (genialny Telefon). Dokonań Schumachera niemal nikt zresztą nie kwestionuje – za Upadek został nagrodzony w 1993 roku Złotą Palmą w Cannes. A to nagroda, na którą naprawdę trzeba zasłużyć.
Ze względu na klasę reżysera ciężko zrozumieć, co kierowało nim, gdy tworzył Batmana i Robina. W tym filmie złe jest absolutnie wszystko. Od scenariusza, poprzez montaż i scenografię, aż po aktorstwo. O ile Uma Thurman jeszcze daje radę jako Kobieta Bluszcz, o tyle Arnold Schwarzenneger jako Mr. Freeze jest kiepską karykaturą samego siebie, a George Clooney przykuwa uwagę tylko wyeksponowanymi na kombinezonie sutkami. Na grę Robina (Chris O’Donnell) i Batgirl (Alicia Silverstone) lepiej zaś spuścić zasłonę milczenia.
Gdyby ten film powstał 30 lat wcześniej, być może udałoby się jakoś wytłumaczyć kiczowate stylizacje i dziwaczne rozwiązania techniczne. W 1997 roku powstawały jednak już jednak takie filmy jak Gra, Titanic czy Gattaca. Perspektywa czasu pokazuje jednak, że możemy cieszyć się z porażki Schumachera. Nie dość, że reżyser powrócił do gatunku, w którym czuł się znacznie lepiej, to jeszcze 7 lat później otrzymaliśmy pierwszego z Batmanów w wersji Nolana. Psycholodzy (i pokerzyści) nazwaliby to klasyczną sytuacją win-win.
