Liga Sprawiedliwości (Justice League). Filmowe porażki, które wyszły wszystkim na dobre
- Filmowe klapy, które wyszły wszystkim na dobre
- Batman i Robin (Batman & Robin)
- Dragon Ball Ewolucja (Dragon Ball Evolution)
- Transformers: Ostatni rycerz (Transformers: The Last Knight)
- Liga Sprawiedliwości (Justice League)
- Piraci z Karaibów 5: Zemsta Salazara (Pirates of Caribbean: Dead Men Tell No Tales)
- Godzilla (1998)
- RoboCop (2014)
- Żołnierze kosmosu (Starship Troopers)
- Karate Kid (2010)
Liga Sprawiedliwości (Justice League)

- Co to: Walka superbohaterów ze stajni DC z wyjątkowo nijakim przeciwnikiem
- Kto jest za to odpowiedzialny: Zack Snyder i Joss Whedon
- Budżet: 300 mln dol.
- Oceny RT/MC: 40% / 45
- Gdzie obejrzeć: Rakuten, iTunes Store, Chili
Zack Snyder pracował pod ogromną presją producentów. Co rusz zmieniano koncepcję, wycinano kolejne fragmenty, a ostatecznie powierzono realizację widowiska Jossowi Whedonowi. Twórca pierwszych Avengersów i Agentów T.A.R.C.Z.Y. potrafi stworzyć niezwykle klimatyczne widowiska akcji. W przypadku Ligi Sprawiedliwości, kiedy to pracował pod presją wytwórni, ewidentnie nie podołał zadaniu. Zmienił koncepcję Snydera, dopasowując ją do wizji… nawet ciężko powiedzieć czyjej. Bo film jest mało Snyderowy, mało Whedonowy i nawet mało DC-owy. W zasadzie pod każdym względem sprawia wrażenie nijakiego.
Główny villain jest… Po prostu jest. Efekty specjalnie stoją na przyzwoitym poziomie, choć nie powalają. Całemu widowisku brak natomiast pazura. Nieliczne żarty nie śmieszą, a wymuszona powaga nie sprawia, że film ogląda się z napięciem. Losy bohaterów są dla widza raczej obojętne. Przyzwoicie sprawdzili się w swoich rolach niektórzy z aktorów – Gal Gadot jak zwykle ujmuje swobodą, z jaką wciela się w Wonder Woman, Jason Momoa i Henry Cavill też odwalają kawał dobrej roboty. Ale ciężko to samo powiedzieć o Benie Afflecku. Aktor, który tchnął w Batmana nowe życie, w Lidze Sprawiedliwości wydaje się kompletnie niezainteresowany rolą. A szkoda, bo jego szarża mogłaby uratować film. Niestety obraz jest po prostu kolejnym z wielu widowisk superbohaterskich. Nie najgorszym, ale też zdecydowanie niespełniającym pokładanych w nim oczekiwań.
Z perspektywy czasu porażka Ligi Sprawiedliwości wydaje się jednak paradoksalnie korzystna dla widza. Nie dość, że DC postanowiło skupić się nie na budowaniu jednego spójnego uniwersum (jak to dzieje się w przypadku Marvela), a na tworzeniu wielu oryginalnych produkcji, w których twórcy nie będą aż tak skrępowani wymaganiami producentów, to jeszcze sama Liga Sprawiedliwości doczeka się Snyder’s Cut, czyli reżyserskiej wersji oryginału. To sytuacja bezprecedensowa, ponieważ stało się to głównie za sprawą fanów. A o tym, czy film będzie godny uwagi, przekonamy się już za kilka miesięcy na HBO.

W wersji Snydera ma zmienić się niemal wszystko. Od motywacji herosów, poprzez mitologię świata przedstawionego, nowych bohaterów i lokacje, aż po projekt Steppenwolfa. Krytykowany za brak wyrazistości przeciwnik Ligi Sprawiedliwości ma wyglądać zupełnie inaczej. Czy przełoży się to na jakość filmu? To okaże się, kiedy światło dzienne ujrzy wreszcie aż czterogodzinne Snyder’s Cut. Też czekacie na premierę tego filmu? A może bardziej wyczekujecie miniserialu? Dajcie o tym znać w komentarzach.
