- Filmowe klapy, które wyszły wszystkim na dobre
- Batman i Robin (Batman & Robin)
- Dragon Ball Ewolucja (Dragon Ball Evolution)
- Transformers: Ostatni rycerz (Transformers: The Last Knight)
- Liga Sprawiedliwości (Justice League)
- Piraci z Karaibów 5: Zemsta Salazara (Pirates of Caribbean: Dead Men Tell No Tales)
- Godzilla (1998)
- RoboCop (2014)
- Żołnierze kosmosu (Starship Troopers)
- Karate Kid (2010)
Karate Kid (2010)

- Co to: Jackie Chan próbuje być Miyagim. Nie wychodzi mu to nawet źle, ale niestety… nie jest Miyagim
- Kto jest za to odpowiedzialny: Harald Zwart
- Budżet: 14 mln dol.
- Oceny RT/MC: 66% / 61
- Gdzie obejrzeć: Netflix, Rakuten, Chili, iTunes
Karate Kid to marka legenda. Powstające przez 10 lat kolejne części serii zyskały całkiem spore grono fanów na całym świecie. I oczywiście duża część z nich kocha je głównie ze względu na zapach nostalgii unoszący się nad kolejnymi seansami znanego na pamięć filmu. Tyle że nawet poza tym jest to kawał dobrej rozrywki. Na dodatek naprawdę niegłupiej. Zresztą stawiam, że gdyby dziś w nowej wersji główną bohaterką została kobieta, z pewnością podniosłyby się głosy krytyków sugerujące, że Netflix chce zniszczyć symbol ich dzieciństwa. No cóż, tylko że w przypadku Karate Kid stało się to już w roku 1994, a czwarta część serii z Hilary Swank zebrała bardzo dobre oceny. Aż szkoda, że na tym produkcja oryginalnych filmów się skończyła.
Za remake wziął się Harald Zwart, jednak w akcji marketingowej znacznie częściej pojawiało się nazwisko znacznie bardziej rozpoznawane – w roli mentora zastąpił Miyagiego sam Jackie Chan. Legendarny gwiazdor kina kopanego zagrał poprawnie, ale to było za mało, by przyciągnąć do kin większą widownię. Nowe Karate Kid jest całkiem niezłe, ale brakuje w nim po prostu magii oryginału. A może po prostu film powinien powstać 15 lat wcześniej.
Krytycy ocenili dzieło Zwarta całkiem wysoko. Zyskowna, zdawałoby się, marka nie wzbudziła na tyle dużego zainteresowania, by móc rywalizować z innymi popularnymi w 2010 roku seriami. I tak na długie lata Karate Kid trafiło w niebyt. Ale ostatecznie – dzięki porażce tego filmu – powstał serial. Zarówno nowoczesny, jak i uderzający w sentymentalną nutę.

Cobra Kai powstało jako produkcja niezależna, stworzona pod szyldem YouTube Originals. Mimo to przyciągnęła na tyle dużo fanów Karate Kid, że serial został przygarnięty przez Netflixa. Chociaż szkielet fabuły jest prosty – wiele lat po wydarzeniach znanych z filmów Daniel i Johnny znów zaczynają ze sobą rywalizować, z czasem losy bohaterów znacznie się komplikują, a podział na „tego złego” i „tego dobrego” zostaje zatarty. Na początku niegdysiejsze dzieciaki z Karate Kid pojawiają się głównie jako mentorzy młodego pokolenia, ale z czasem rywalizują ze sobą również w znacznie bardziej bezpośredni sposób. Serial trzyma naprawdę solidny poziom, umiejętnie łącząc elementy teen dramy z klimatem kina kopanego lat 80. i 90.
O AUTORZE
Gdybym powiedział, że jestem wielbicielem finansowych klap, zabrzmiałoby to co najmniej dziwnie. Gdybym sprostował, że chodzi o porażki artystyczne, zrobiłoby się jeszcze niezręczniej. Napiszę więc inaczej – chociaż nie jestem fanem większości filmów z tej listy, ciekawi mnie mechanizm tworzenia się mitu produkcji uznanej za porażkę. Z reguły można to wytłumaczyć słabym scenariuszem, obsadą aktorską czy żenującym CGI. Najczęściej to jednak swego rodzaju kombo kilku ciosów ze strony widzów, krytyków, producentów… i kas biletowych. Czasem zdarza się jednak, że o porażce jednego filmu czy też sukcesie drugiego decyduje jedynie splot nieszczęśliwych wydarzeń. Nie żeby działo się to specjalnie często, ale rozkmina nad przyczynami kinowych klap to temat na niejedną ciekawą imprezową dyskusję… albo artykuł na GOL-u.
ZASTRZEŻENIE
Firma GRY-OnLine S.A. otrzymuje prowizję od wybranych sklepów, których oferty prezentowane są powyżej. Dołożyliśmy jednak wszelkich starań, żeby wybrać tylko ciekawe promocje – przede wszystkim chcemy publikować najlepsze oferty na sprzęt, gadżety i gry.
