Podcinki Liu Kanga. Easter eggi, które uratowały nowe Mortal Kombat

- Easter eggi, które uratowały nowe Mortal Kombat
- Podcinki Liu Kanga
- Kano wygrywa i wyrywa serce
- Wachlarz Kitany i inne drobiażdżki na drugim planie
- Johnny Cage
- Prawdziwy ognisty smok
- Wybebeszona Nitara
- Komendy i cytaty
- Powstanie Noob Saibota
- Sznurki, liny i śmiertelna broń Scorpiona
Podcinki Liu Kanga

- Jak trudno to zauważyć: łatwo, jeśli kiedykolwiek grało się w MK
- Czy należy spodziewać się rozwinięcia wątku w potencjalnym sequelu: raczej nie
Jeżeli nigdy nie graliście w Mortal Kombat, raczej nie zwrócicie uwagi na scenę krótkiej walki pomiędzy Kano a Liu Kangiem. Abstrahując zupełnie od psychicznej i fizycznej przewagi tego pierwszego, scenarzyści ograniczyli tak naprawdę całą bitwę do kilku podcinek. Było to całkiem zabawne (zirytowany Kano to jeden z tych nielicznych gagów, które naprawę śmieszą), a fanom gier przypomniało zapewne niekończące się sesje w starym MK, kiedy to spamujący podcinkami Liu Kang nie pozwolił Kano na zadanie choćby ciosu.
W następnych grach glitch ten został naprawiony, cała rozgrywka zaś lepiej zbalansowana. Oczywiście graczom dalej udawało się znajdować kolejne sposoby na odnoszenie zwycięstw kompletnie inaczej, niż przewidzieli to twórcy, jednak najbardziej pamiętnym pozostał chyba właśnie ten.
Scenarzyści Mortal Kombat zdają się naprawdę rozumieć to, co niegdyś jarało graczy. Ba! Niemal pewne wydaje się to, że byli nimi sami. Czasem ma się wręcz wrażenie, że zdecydowanie lepiej wychodzi im bycie fanami cyklu niż robienie filmów. Nie znaczy to jednak, że produkcja ta jest pod każdym względem koszmarna. Ale zwyczajnie zdecydowanie lepiej sprawdza się jako gratka dla fanów Mortal Kombat niż spójny film akcji dla widza niezaznajomionego z tą franczyzą.