Kano wygrywa i wyrywa serce. Easter eggi, które uratowały nowe Mortal Kombat

- Easter eggi, które uratowały nowe Mortal Kombat
- Podcinki Liu Kanga
- Kano wygrywa i wyrywa serce
- Wachlarz Kitany i inne drobiażdżki na drugim planie
- Johnny Cage
- Prawdziwy ognisty smok
- Wybebeszona Nitara
- Komendy i cytaty
- Powstanie Noob Saibota
- Sznurki, liny i śmiertelna broń Scorpiona
Kano wygrywa i wyrywa serce

- Jak trudno to zauważyć: nie da się tego przegapić
- Czy należy spodziewać się rozwinięcia wątku w potencjalnym sequelu: bardzo możliwe
To bodaj najlepiej wykreowany bohater filmu. Jego przaśność i gburowatość kompletnie nie sprawiają wrażenia wymuszonych, tak jak dzieje się to z bohaterskością mdłego głównego bohatera. Kano jest draniem, łotrem z prawdziwego zdarzenia i ani na chwilę nie próbuje udawać, że mogłoby być inaczej. Loki to przy nim wrażliwa owieczka.
Chociaż przez długi czas dostaje bęcki od niemal każdego bardziej znaczącego bohatera filmu, ma swoje pięć minut (a przynajmniej sekund). Na początku rozprawia się z niewidzialnym gadem, wyrywając mu jeszcze bijące serce i z godnym największego złodupca uśmiechem wypowiadając kultowe: „Kano wygrywa”. Potem jeszcze udaje mu się zdobyć superulepszenie (czy tzw. arkana, jak chcą to określać twórcy filmu), dzięki któremu może strzelać z oka śmiercionośnym laserem. Ostatecznie nie na wiele mu się to przydaje, ale w gruncie rzeczy to za jego sprawą mogliśmy chociaż obejrzeć starcie zawodników Ziemi i Pozaświatów.
Pomijając już fizyczne trudności, jakie zapewne miałby niewykazujący jeszcze wtedy żadnych nadnaturalnych zdolności Kano z przebiciem się bez broni przez ciało gada, wyszarpaniem krwawiącego organu z żył, rozerwaniem skóry akurat między żebrami i spokojnym wypowiedzeniem kultowej kwestii, zanim serce przestanie pulsować... wygląda to naprawdę dobrze. Mortal Kombat nigdy nawet nie udawało, że jest bijatyką realistyczną. I właśnie za to pokochali je fani na całym świecie. Bardzo dobrze, że akurat pod tym względem film nie wyłamuje się z estetyki oryginału. Nawet jeśli jest w tym co najmniej kilka uncji kiczu, nic nie szkodzi, niech Kano wyrywa w sequelu jak najwięcej ludzkich i nieludzkich serc (o ile w jakiś sposób zostanie przywrócony do świata żywych). Aż chciałoby się powiedzieć – smacznego!