Easter eggi, które uratowały nowe Mortal Kombat
Nowe filmowe Mortal Kombat to niestety nie poziom Avengersów ani Ligi Sprawiedliwości Snydera. Efektownej kopaninie brakuje lepszego balansu pomiędzy mrokiem a humorem oraz spójności logicznej. Kilka smaczków ratuje ten film przed kompletną porażką.
Spis treści
- Easter eggi, które uratowały nowe Mortal Kombat
- Podcinki Liu Kanga
- Kano wygrywa i wyrywa serce
- Wachlarz Kitany i inne drobiażdżki na drugim planie
- Johnny Cage
- Prawdziwy ognisty smok
- Wybebeszona Nitara
- Komendy i cytaty
- Powstanie Noob Saibota
- Sznurki, liny i śmiertelna broń Scorpiona
Johnny Cage
- Jak trudno to zauważyć: nie sposób tego przeoczyć
- Czy należy spodziewać się rozwinięcia wątku w potencjalnym sequelu: zdecydowanie!
Jedna z najbardziej wyrazistych postaci franczyzy nie znalazła się w pierwszej części nowego Mortal Kombat. Choć nie do końca. W ostatniej scenie nie sposób przegapić bowiem plakatu, na którym widzimy uwielbianego przez fanów wojownika. Czy to znaczy, że w sequelu pojawi się sam Cage? Jest to więcej niż pewne.
Mimo że w tej części prawie wszystkie sceny kradł kolegom i koleżankom z planu Kano, w kontynuacji twórcy ewidentnie szykują już miejsce dla Cage’a. W growym oryginale hollywoodzki gwiazdor z przerośniętym ego jest postacią, obok której nie da się przejść obojętnie. Kiedy jego sława przebrzmiewa, postanawia udowodnić na turnieju sztuk walki, że wciąż stać go na bardzo wiele. A przy okazji odzyskać uwielbienie. Możemy założyć, że podobnym charakterem twórcy obdarzą Cage’a w filmie.
Zostało jeszcze 45% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie