Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge – „niegdysiejszy przebój LucasArts”. Cywilizacja lemingów - top 10 gier 1991 roku
- Sid Meier’s Civilization – „podobna do dużego programu użytkowego”
- Another World – „jest warta każdej ceny”
- Lemmings – „życzymy połamania myszy!”
- Formula One Grand Prix – „jedno bum i żegnam”
- Alien Breed
- Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge – „niegdysiejszy przebój LucasArts”
- Street Fighter 2 – „ulubione mordobicie wielu niewyżytych amigowców”
- Mega-Lo-Mania – „pomysł na grę jest ciekawy”
- Eye of the Beholder / Eye of the Beholder II – „jedna z pierwszych dobrych gier opartych na AD&D”
- Wing Commander II: Vengeance of the Kilrathi – „na zagranie w nią skusił się nawet Niklaus Wirth”
Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge – „niegdysiejszy przebój LucasArts”
Data premiery: grudzień
Producent: LucasArts
Gatunek: przygodówka
Platformy: Amiga, PC DOS, Atari ST
Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge, „Secret Service” nr 15 – cytatu brak, w prasie pojawiły się tylko opisy przejścia – ocena 85/85/95 (grafika/dźwięk/miodność)
Lista najlepszych gier z początku lat 90. nie może się obyć bez jakiegoś tytułu z kolekcji przygodówek studia LucasArts. W 1991 wydano sequel perypetii pechowego pirata Guybrusha Threepwooda, czyli Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge. Nasz bohater musiał ponownie zmierzyć się ze złowrogim LeChuckiem, który w tej odsłonie przybrał postać upiornego zombie, a główny wątek koncentrował się na poszukiwaniach legendarnego skarbu. „Dwójka” zawierała parę nowinek, jak system iMUSE dostosowujący muzykę do tego, co dzieje się na ekranie, przeprojektowany interfejs ułatwiający sterowanie oraz możliwość wyboru łatwiejszych zagadek, co czyniło grę przystępną dla początkujących. Przygodówki LucasArts słynęły z absurdalnych połączeń przedmiotów, ale w tym przypadku zagadki były wyważone i sensowne w obu trybach.
Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge było jedną z najbardziej oczekiwanych gier roku i zebrało fantastyczne oceny, ale z jakiegoś powodu nie przełożyło się to na dobrą sprzedaż. Gra stała się hitem w Europie, ale nie spodobała się w Stanach Zjednoczonych. Tim Shaffer wspomina o sprzedaży na poziomie 25 tysięcy pudełek, podczas gdy sukces dla studia rozpoczynał się od 100 tysięcy. Na kolejną część, The Curse of Monkey Island, zdecydowano się dopiero sześć lat później.
Wspomina Zbigniew „Canaton” Woźnicki

Druga część Monkey Island zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu niż pierwsza. Gdy byłem dzieckiem, pojedynki na słowa stanowiły dla mnie prawdziwą zmorę, natomiast w „dwójce” mogłem w pełni cieszyć się perypetiami Guybrusha Threepwooda. Humor pozostał ten sam, ale przygoda stała się jeszcze bardziej zwariowana. Chociaż nie ukrywam, że w czasach praktycznie bez internetu przejście gry stanowiło wyzwanie, które wymagało współpracy przy komputerze, ponieważ sam po prostu nie dawałem rady.

