Formula One Grand Prix – „jedno bum i żegnam”. Cywilizacja lemingów - top 10 gier 1991 roku
- Sid Meier’s Civilization – „podobna do dużego programu użytkowego”
- Another World – „jest warta każdej ceny”
- Lemmings – „życzymy połamania myszy!”
- Formula One Grand Prix – „jedno bum i żegnam”
- Alien Breed
- Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge – „niegdysiejszy przebój LucasArts”
- Street Fighter 2 – „ulubione mordobicie wielu niewyżytych amigowców”
- Mega-Lo-Mania – „pomysł na grę jest ciekawy”
- Eye of the Beholder / Eye of the Beholder II – „jedna z pierwszych dobrych gier opartych na AD&D”
- Wing Commander II: Vengeance of the Kilrathi – „na zagranie w nią skusił się nawet Niklaus Wirth”
Formula One Grand Prix – „jedno bum i żegnam”
Data premiery: listopad
Producent: MicroProse
Gatunek: wyścigi
Platformy: Amiga, Atari ST
Na najwyższym poziomie trudności tylko cud lub maestria może nas doprowadzić do mety (samochód jest kruchy jak spieczony naleśnik – jedno bum i żegnam). [...] Zabawa przednia i naprawdę prawie żadnych wad. Realizm trudno oceniać, gdyż nie dane mi było prowadzić samochodu Formuły 1. Na logikę wszystko się zgadza.
Recenzja gry Formula One Grand Prix, „Top Secret” nr 28, ocena: 9 tłoków
Formula One Grand Prix jest trochę jak iPad Apple’a. Nie była to pierwsza gra wyścigowa na rynku, która celowała w realizm, autentyczność i nieśmiało otwierała drzwi przyszłemu podgatunkowi simracingu – ta zasługa należy do wydanego w 1989 roku Indianapolis 500: The Simulation. Ale zdecydowanie lepiej trafiła w gusta masowego odbiorcy, dzięki bardziej kompletnej zawartości i odtworzeniu najpopularniejszych zawodów motorsportu, jakimi są wyścigi Formuły 1.
Dzieło Geoffa Crammonda może jeszcze nie wyglądało jak transmisja w TV przez prostą, wektorową grafikę, ale muzyka w intrze brzmiała już jak piosenka The Chain zespołu Fleetwood Mac, która towarzyszyła zawsze czołówce transmisji zawodów w brytyjskiej telewizji. Gra była ogólnie przepełniona klimatem brania udziału w całym autentycznym sezonie F1. Bolidy miały te same kolory sponsorów co w realnym sezonie 1991, ścigaliśmy się na prawdziwych torach, które można było od razu rozpoznać, no i były tam jakieś zalążki fizyki prowadzenia bolidu przy 300 km/h. Tutaj nie wygrywało się, rozbijając przeciwników, tylko dzięki byciu szybszym na okrążeniu o setne sekundy! Na deser były takie smaczki jak wyprzedzanie z cienia aerodynamicznego innego kierowcy albo dźwigi usuwające wraki z toru! Formula One Grand Prix poza tym zawierała szereg ułatwień, które można było szybko włączyć i wyłączyć klawiszami funkcyjnymi. Były one tak pomysłowe i funkcjonalne, że gra stała się prawdziwym wzorem symulatora, który potrafi nie tylko być przystępny dla początkujących, ale może także stopniowo uczyć jeździć z coraz mniejszą ilością wspomagaczy.
Wspomina Jacek „Stranger” Hałas

W Formula One Grand Prix zagrałem po raz pierwszy mniej więcej w tym samym czasie, gdy zacząłem oglądać wyścigi Formuły 1 w telewizji. Mój entuzjazm był ogromny, bo jak na możliwości Amigi gra wyglądała przepięknie i wydawała się czymś z innej ligi na tle starszej konkurencji m.in. w postaci Pole Position. Co prawda na Amidze 500 działała bardzo słabo, ale wtedy nie zwracało się uwagi na takie detale. Z kolejnymi częściami cyklu Geoffa Crammonda miałem już, niestety, mniejszą styczność, bo w tamtych czasach nie posiadałem jeszcze własnego PC, a koledzy z komputerami wybierali inne gatunki. Moja miłość do Formuły 1 i gier o tym sporcie pozostała, nawet jeżeli współczesnym tytułom studiów Codemasters i Frontier można sporo zarzucić.

