Eye of the Beholder / Eye of the Beholder II – „jedna z pierwszych dobrych gier opartych na AD&D”. Cywilizacja lemingów - top 10 gier 1991 roku
- Sid Meier’s Civilization – „podobna do dużego programu użytkowego”
- Another World – „jest warta każdej ceny”
- Lemmings – „życzymy połamania myszy!”
- Formula One Grand Prix – „jedno bum i żegnam”
- Alien Breed
- Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge – „niegdysiejszy przebój LucasArts”
- Street Fighter 2 – „ulubione mordobicie wielu niewyżytych amigowców”
- Mega-Lo-Mania – „pomysł na grę jest ciekawy”
- Eye of the Beholder / Eye of the Beholder II – „jedna z pierwszych dobrych gier opartych na AD&D”
- Wing Commander II: Vengeance of the Kilrathi – „na zagranie w nią skusił się nawet Niklaus Wirth”
Eye of the Beholder / Eye of the Beholder II – „jedna z pierwszych dobrych gier opartych na AD&D”
Data premiery: 1991
Producent: Westwood Associates
Gatunek: RPG
Platformy: Amiga, PC DOS
[...] w przypadku drugiej i trzeciej części »Oka Biholdera« [pisownia oryginalna – dop.red.] możemy przenieść doświadczone postacie z poprzedniej części. Jest to wspaniała rzecz, bo nie trzeba od nowa zdobywać doświadczenia, a zarazem związujemy się z postaciami (o co w RPG głównie chodzi). [...]
Najbardziej klasyczne gry role-playing na komputerze. Wszystkie trzy części zasługują na wysokie noty i dlatego je otrzymują.
Recenzja gry Eye of the Beholder II, „Top Secret” nr 25 – ocena 95%
Eye of the Beholder było niezwykle ciepło przyjętym RPG, a konkretnie dungeon crawlerem, rozgrywającym się w uniwersum Advanced Dungeons & Dragons. Kierując czwórką śmiałków, a z czasem nawet szóstką, zapuszczaliśmy się w kanały pod miastem Waterdeep, by zbadać czające się tam zło. W czasach przed Ultimą Underworld tutaj również obserwowaliśmy rozgrywkę z perspektywy pierwszej osoby, ale widok był obracany skokowo, o 90 stopni. Jeszcze w tym samym roku ukazała się druga część, na lekko zmodyfikowanym silniku, z większą liczbą interakcji z obiektami i postaciami oraz nowością w postaci terenów otwartych – nie tylko lochów. Weterani „jedynki” mogli nawet przenieść swoje postacie i wyruszyć nimi na nową przygodę do świątyni Darkmoon.
Największym zarzutem wobec Eye of the Beholder było bliźniacze wręcz podobieństwo do starszej gry Dungeon Master z 1987 roku – recenzenci zarzucali twórcom brak oryginalności. Z drugiej jednak strony chwalono wspaniałą grafikę, animacje, muzykę i efekty dźwiękowe. W porównaniu z innymi tytułami opartymi na AD&D EotB kładło o wiele większy nacisk na zagadki, a nie walkę, co odbierano jako „świeżą odmianę”. W 1991 roku obie części otrzymały świetne recenzje i wylądowały na szczytach list przebojów. Dziś uważane są za klasykę gatunku.
Wspomina Adrian Werner
Rok 1991 przyniósł dwie odsłony cyklu Eye of Beholder. Do dzisiaj to absolutne majstersztyki w kategorii dungeon crawlerów i jedne ze szczytowych osiągnięć tego gatunku. Studio Westwood opracowało przystępne, ale kryjące masę głębi RPG – z pełnymi sekretów, skarbów i zagadek cudownym mapami, które chciało się przeczesać w stu procentach. Do dzisiaj gdzieś w szafie mam zeszyty, w których kratka po kratce rysowałem własne mapy tych poziomów. Prostota oprawy (śliczne pixelartowe 2D) i rozgrywki (skokowy system poruszania się) sprawiają zresztą, że nawet w 2024 roku można usiąść po raz pierwszy do tych gier i wsiąknąć w światy obu Eye of Beholder na kilkadziesiąt godzin. Westwood w tamtych czasach po prostu nie zawodziło i ta seria jest tego doskonałym przykładem, gdyż Eye of the Beholder III: Assault on Myth Drannor opracowało już wewnętrzne studio firmy SSI i gra okazała się wielkim rozczarowaniem w porównaniu z pierwszymi dwiema odsłonami cyklu.

