Kamizelka kuloodporna jak pasek zdrowia. 6 mitów o broni palnej, które utrwalają gry
- 6 mitów o broni palnej, które utrwalają gry komputerowe
- Czy tłumik tłumi?
- Kamizelka kuloodporna jak pasek zdrowia
- Zasięg strzału z shotguna
- Full auto – tryb domyślny
- Pistolet – broń ostatniej szansy
Kamizelka kuloodporna jak pasek zdrowia
Kamizelki kuloodporne są tylko pośrednio związane z bronią palną, ale w tym przypadku ich mit chyba dobrze pasuje do tej listy. W filmach służą zwykle do emocjonalnego zabiegu zmartwychwstania głównego bohatera, który – opłakiwany – wstaje nagle i rozpina koszulę, pokazując sprytnie ukrytą pod nią kamizelkę. W grach komputerowych z kolei to dodatkowy pasek życia, który podwaja nasz poziom zdrówka i pozwala dłużej wytrwać na polu walki. Uszkodzenia pancerza zwykle nie różnią się od tych na pasku życia, czasem tylko nie powodują jakichś efektów plam krwi na ekranie. Obrywanie generalnie w niczym nie przeszkadza, by dynamicznie biegać i odpowiadać ogniem.

A jak jest w rzeczywistości? Wszystko okazuje się nieco bardziej skomplikowane. Kamizelki kuloodporne przede wszystkim dzielą się na tzw. wkłady miękkie i płyty balistyczne. Te pierwsze są lekkie i rzeczywiście można je włożyć pod koszulę lub marynarkę. Nie krępują ruchów, więc da się w nich normalnie poruszać. Ale kamizelka tego typu chroni tylko przed kulami pistoletowymi 9 mm lub częścią odłamków. Pocisk z karabinka AK czy M4 przejdzie przez nią jak przez masło.
Żołnierze na polu walki chronią się więc tzw. twardymi płytami balistycznymi. Dwie oddzielne płyty główne osłaniają większą część klatki piersiowej oraz pleców, czyli miejsca, gdzie zwykle celuje się przy dalszych dystansach, by mieć pewność trafienia. Opcjonalnie stosuje się jeszcze mniejsze płyty boczne. Taki zestaw wymaga już odpowiedniego nośnika, czyli specjalnej kamizelki z miejscem na płyty. Trzeba być także przygotowanym na ciężar takiego zestawu, bo jedna płyta ma grubość kilku centymetrów i waży ponad 3 kilogramy.
W zamian za mniejszą mobilność i komfort żołnierz otrzymuje ochronę przed... No właśnie. Poziomów ochrony jest kilka – od levelu drugiego, który chroni przed nabojem 9 mm FMJ, lecącym z prędkością 389 m/s, aż do poziomu czwartego, który powinien wytrzymać pocisk 30.06 M2 AP FMJ, lecący z prędkością 878 m/s. Największym problemem w grach nie jest jednak wrzucenie różnych kalibrów i różnych kamizelek do jednego worka, a reakcja na postrzał, która w żadnej grze nie została pokazana prawidłowo.

Kiedy bowiem dojdzie do faktycznego zatrzymania kuli na wkładach balistycznych, czy to miękkich, czy twardych, taki pocisk nie zrani ofiary swoją siłą penetrującą, ale wciąż groźna będzie jego ogromna energia kinetyczna, którą przejmie na siebie całe ciało. To trochę tak, jakby uderzył w nas pędzący pociąg wielkości korka od butelki. Skóry nie przebije, ale z pewnością zwali z nóg.
Przy miękkich wkładach często dochodzi do jakichś pośrednich obrażeń – stłuczeń, a nawet połamanych żeber. Wytwórcy płyt balistycznych chwalą się w specyfikacji swego produktu tym, że wewnętrzna strona jest zabezpieczona przed odkształceniami, aby nie powodować obrażeń klatki piersiowej. W czasie inwazji na Irak w 2003 roku w sieci popularny był filmik nakręcony przez islamskich bojowników, na którym snajper strzela do amerykańskiego żołnierza stojącego przy samochodzie Humvee. Po celnym strzale z karabinu Dragunow żołnierz padł jak ścięty, by po paru sekundach poderwać się i błyskawicznie schować za pojazdem. Choć trudno o lepszą reklamę płyt balistycznych, przypadek ten udowadnia, jak ogromną moc ma pocisk, nawet gdy nie powoduje żadnych ran.
