House of the Dragon. 20 nowych seriali, które podbiją TV w 2020 roku

- 20 nowych seriali, które podbiją nasze TV w 2020 roku
- Spin-off The 100
- Penny Dreadful: City of Angels
- The New Pope
- Monsters at Work
- Jurassic World: Camp Cretaceous
- The Lord of the Rings
- House of the Dragon
- Hunters
- Obi-Wan Kenobi (tytuł roboczy)
House of the Dragon

W SKRÓCIE
- Z czym to się je: fantasy
- Co nam zasmakuje: Gra o tron!
- Co może zgrzytać między zębami: to tylko prequel
- Gdzie to zaserwują: HBO, HBO GO
- Kiedy skosztujemy: 2020–2021 (10 odcinków)
Fani mogą narzekać, że ósmy sezon Gry o tron był dla nich kompletnym rozczarowaniem. I w sumie mają rację. Tyle że cały serial to wciąż zjawisko, które wyniosło produkcje przeznaczone na mały ekran na zupełnie inny poziom, zbliżając je do efektowności kinowych hitów z Hollywood. HBO wie, że Gra o tron to wciąż kura znosząca złote jaja i warto zainwestować w spin-offy. Jednym z nich jest House of the Dragon.
Wbrew wcześniejszym zapowiedziom akcja serialu nie będzie mieć miejsca 300, a 200 lat przed wydarzeniami z Gry o tron (nie żeby robiło to większą różnicę fanom nieznającym książkowego pierwowzoru – żadna ze znanych postaci i tak nie może powrócić). To wtedy Aegon Zdobywca razem ze swoimi siostrami... i żonami w jednym podbił Westeros i zbudował Królewską Przystań. Wówczas powstał też legendarny Żelazny Tron.
Serial ma skupić się na politycznych intrygach i skomplikowanych relacjach międzyludzkich. Przynajmniej w pierwszym sezonie, bo planowanych jest ich aż pięć. Jeżeli twórcy nie potraktują materiału tak jak w ósmym sezonie Gry o tron zrobili to jego showrunnerzy, włodarze HBO powinni spać spokojnie. Tym bardziej że nad scenariuszem czuwa sam George Martin.
Przewidywany poziom: Gra o tron

Złośliwi fani twierdzą, że George Martin robi wszystko, byle tylko nie ukończyć Wichrów zimy – przedostatniego tomu Pieśni lodu i ognia. Wątpliwe, by robił to specjalnie, ale trudno zaprzeczyć, że w ostatnich latach jest bardzo zajęty – wydał nową książkę Ogień i krew, uczestniczył w wielu spotkaniach i zatrudnił się przy produkcji nowego serialu HBO. Pisarz ma jednak duży dystans do oskarżeń fanów – jakiś czas temu opublikował filmik, w którym pokazuje, jak walczy z nudą. A wszystko po to, byle tylko nie skończyć Wichrów zimy. Trzeba przyznać, że trolling wychodzi mu niemal tak dobrze jak pisanie.
Avatar: The Last Airbender

W SKRÓCIE
- Z czym to się je: fantasy (aktorskie)
- Co nam zasmakuje: świat Avatara
- Co może zgrzytać między zębami: aktorzy
- Gdzie to zaserwują: Netflix, Nickelodeon
- Kiedy skosztujemy: w 2020
Gdyby tytuł sugerował Wam jakiekolwiek powiązania z niebieskimi kosmitami z Pandory, prostuję – chodzi o kultowe dzieło amerykańskich twórców łączące cechy anime i klasycznej animacji. Kolejny sequel hitu Jamesa Camerona nie ma z tym nic wspólnego.
Avatar: The Last Airbender opowiada o magu powietrza, 12-letnim Aangu, który mimo młodego wieku musi przywrócić równowagę w całym świecie. A wszystko dlatego, że tak naprawdę jest kolejną inkarnacją Avatara, jedynego człowieka, który jest w stanie władać magią czterech żywiołów – powietrza, wody, ognia i ziemi. Na swej drodze spotyka całkiem spore grono przyjaciół, którzy pomagają mu osiągnąć cel, i wrogów, którzy mu w tym przeszkadzają... albo i nie. Tak przedstawia się fabuła wersji animowanej. Czy Netflix jakoś ją zmodyfikuje? Jeżeli miałbym obstawiać, to główny bohater będzie trochę starszy, a jego towarzyszy nie zobaczymy na ekranie tak wielu jak w oryginale.
Twórcami serialu będą Michael Dante DiMartino i Bryan Konietzko, w produkcji uczestniczyć ma również Nickelodeon – stacja, dla jakiej powstał oryginalny Avatar: The Last Airbender. Z tego względu możemy być niemal pewni, że film spełni ambicje scenariuszowe i będzie doskonałym prezentem dla fanów wspomnianej animacji. Czy jednak wersja aktorska odda specyfikę świata na tyle dobrze, by serialem zainteresowali się widzowie, którym z Avatarem kojarzą się tylko niebiescy kosmici? O tym przekonamy się już w tym roku.
Przewidywany poziom: Death Note