Zasada siódma – wszystko musi się rozegrać w nocy. 10 oklepanych zasad rządzących horrorami
- 10 oklepanych zasad rządzących horrorami - i czy można je unowocześnić
- Zasada druga – wszyscy bagatelizują wyjaśnienia bohatera
- Zasada trzecia – duchy widzą tylko dzieci
- Zasada czwarta – pierwsze ginie zwierzę
- Zasada piąta – policja pojawia się dopiero po fakcie
- Zasada szósta – potwór nigdy nie ginie za pierwszym razem
- Zasada siódma – wszystko musi się rozegrać w nocy
- Zasada ósma – potwór nigdy nie powie, o co mu chodzi
- Zasada dziewiąta – bohaterowie odwiedzą szpital psychiatryczny
- Zasada dziesiąta – zawsze musi zostać jakieś „ale”
Zasada siódma – wszystko musi się rozegrać w nocy

Noc to czas, w którym budzą się do nieżycia wampiry, duchy, wilkołaki i wszelakiej maści demony, a zombie torują sobie drogę na powierzchnię. Reżyserzy horrorów przez wiele lat nie starali się być w tej materii oryginalni, umiejscawiając akcję większości horrorów w nocy. Trudno się temu dziwić – wykorzystujące stylistykę grozy książki opowiadały najczęściej o koszmarach widocznych właśnie po zmroku.
Wszystko dzięki naszemu gadziemu móżdżkowi. Strach przed ciemnością to jeden z pierwotnych lęków pozwalających nam przetrwać w dzikim środowisku. Zanim wynaleziono choćby lampy naftowe, poruszanie się po zmroku było naprawdę niebezpieczne. Oczywiście nie wszyscy odczuwali ten naturalny lęk tak samo. I między innymi dlatego dla małej społeczności lepsze okazywało się stworzenie przerażających historii o spotkaniach z istotami nadnaturalnymi właśnie w nocy – wówczas mniej nieroztropnych decydowało się na niepewne wędrówki po ciemku.
Czy da się to unowocześnić?
Dziś za sprawą rozwoju techniki noc stała się dla nas przedłużeniem dnia. Nie chodzimy spać wraz z nastaniem ciemności, nie wstajemy o świcie, podróżujemy przez całą dobę i przez całą dobę funkcjonujemy zawodowo. Noc nie jest dla nas już więc tak straszna jak kiedyś. Twórcy najnowszych horrorów dostrzegli to, przenosząc część akcji w godziny poranne i południowe (Shutter-Widmo). Na jeszcze odważniejszy zabieg zdecydował się zaś Ari Aster w Midsommar – przed seansem nie przypuszczałem, że kiedykolwiek przestraszą mnie dwie godziny horroru nakręconego w pełnym słońcu.
