Wojna o planetę małp (War for the Planet of the Apes). 10 filmowych kontynuacji lepszych od poprzedników
- 10 filmowych kontynuacji, które były lepsze od poprzednich części serii
- Gwiezdne wojny: Część V – Imperium kontraatakuje (Star Wars: Episode V – The Empire Strikes Back)
- Indiana Jones i ostatnia krucjata (Indiana Jones and the Last Crusade)
- Terminator 2: Dzień sądu (Terminator 2: Judgement Day)
- Mroczny Rycerz (The Dark Knight)
- Ojciec chrzestny 2 (The Godfather: Part II)
- Mad Max: Na drodze gniewu (Mad Max: Fury Road)
- Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz (Captain America: The Winter Soldier)
- Dobry, zły i brzydki (The Good, the Bad and the Ugly)
- Wojna o planetę małp (War for the Planet of the Apes)
Wojna o planetę małp (War for the Planet of the Apes)

- W czym lepszy od poprzednich części: większa stawka, więcej emocji, więcej odwagi
- Reżyseria: Matt Reeves
- Rok premiery: 2017
- Gdzie obejrzeć: Chili, iTunes Store, Rakuten, vod.pl
Gdy w 2011 roku debiutowała Geneza planety małp, widzowie podchodzili do niej mocno sceptycznie. Bo czy to przypadkiem nie było coś na wzór prequela rebootu, jakkolwiek źle to nie brzmi? Być może. Film ten okazał się jednak czymś znacznie więcej – początkiem nowej serii. I to takiej, która pokazała, że hollywoodzkie blockbustery mogą operować na znanych kliszach, a jednocześnie być dobrymi filmami. Ponadto udowodniła, iż następna odsłona może reprezentować sobą jeszcze wyższy poziom. Bo sequele to wcale nie jest zło a priori.
Z dosyć banalnego pomysłu na fabułę, stawiającego biedne małpki i bezwzględnych ludzi przeciwko sobie, wyrosło dzieło o próbie odnalezienia wspólnego języka zalatujące Szekspirem. Już Ewolucja planety małp zdążyła pokazać pewien zwrot w wizji artystycznej twórców, ale to dopiero finał – Wojna o planetę małp okazała się opus magnum Matta Reevesa. Powiedziałbym nawet, że również Andy’ego Serkisa, ale ten przecież grał we Władcy Pierścieni.
Ta wyzwoleńcza opowieść naprzemiennie porusza i szokuje, co chwilę dokładając do pieca stresogennymi scenami. Poza tym producenci po dwóch sukcesach komercyjnych zrozumieli, że trzeba tym razem wyłożyć na zdjęcia jeszcze więcej pieniędzy, co wpłynęło na imponującą stronę realizacyjną dzieła na czele z pięknymi, choć dość surowymi ujęciami. Oto kino wysokobudżetowe, którego wszyscy potrzebujemy.
OD AUTORA
Potrafię odróżnić sequel warty uwagi od skoku na kasę na podstawie materiałów promocyjnych, w tym trailerów, ale nie jest to jakaś wyjątkowa umiejętność. Lata obcowania z kinem nauczyły mnie po prostu wyłapywać pewne zagrywki stosowane przez wytwórnie. Zachęcam więc do pozostania odbiorcą spostrzegawczym i uważnym – nie bierzcie wszystkiego, co dają. Włączcie w swoich umysłach odpowiedni filtr, który pomoże Wam odsiać ziarno od plew.
Chcesz poczytać trochę więcej tekstów mojego autorstwa? Zapraszam na mój fanpage – LudoNarrator.
