Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość gry 12 sierpnia 2009, 10:22

autor: Piotr Doroń

Węgierskie studio zapowiada zręcznościową grę wyścigową Ignite

Węgierskie studio deweloperskie Nemesys Team Studio ujawniło pierwsze konkretne informacje na temat swojego najnowszego dzieła – zręcznościowej gry wyścigowej Ignite, będącej jawnym klonem marki Burnout. Produkcja zostanie wydana jeszcze tej jesieni wyłącznie w wersji na komputery osobiste.

Węgierskie studio deweloperskie Nemesys Team Studio ujawniło pierwsze konkretne informacje na temat swojego najnowszego dzieła – zręcznościowej gry wyścigowej Ignite, będącej jawnym klonem marki Burnout. Produkcja zostanie wydana jeszcze tej jesieni wyłącznie w wersji na komputery osobiste. Producent pokusił się dodatkowo o zaprezentowanie nam kilku nowych zrzutów ekranowych, przedstawiających oprawę wizualną gry.

Węgierskie studio zapowiada zręcznościową grę wyścigową Ignite - ilustracja #1

Twórcy chwalą się, że każdy wyścig w Ignite, w którym zdecydujemy się wziąć udział, będziemy mogli rozegrać w inny sposób. Cały wic polegać będzie na odpowiednim wykorzystaniu motywu przewodniego gry, jakim będą punkty. Otrzymamy je za niemal każdą ciekawszą akcję wykonaną w ramach produkcji Nemesys Team Studio. I nie chodzi tu tylko o wykonywanie różnego rodzaju trików i akrobacji, ale również niszczenie otoczenia, driftowanie, wyprzedzanie przeciwników i spychanie ich na pobocze, a także efektowne przejazdy na pełnej prędkości.

Pozyskane punkty będziemy mogli spożytkować na kilka różnych sposobów. Przede wszystkim przeznaczymy je na nitro, a więc dopalacz zwiększający na kilka sekund prędkość naszego pojazdu. Standardowo do uruchomienia systemu będziemy potrzebować 1000 punktów, lecz od czasu do czasu warto będzie poczekać z jego aktywacją do uzbierania 2000 punktów. Dopalacz podziała wtedy znacznie dłużej. Oczywiście najłatwiejszym sposobem na szybkie załadowanie puli punktowej będzie wysunięcie się na czoło stawki – wówczas uzyskamy dostęp do wszystkich elementów otoczenia, niezniszczonych jeszcze przez przeciwników.

Węgierskie studio zapowiada zręcznościową grę wyścigową Ignite - ilustracja #2

Najlepszym wyjściem wydaje się być jednak zbieranie punktów i niewydawanie ich. Na koniec każdego wyścigu pula będzie bowiem zamieniana na sekundy, które następnie odjęte zostaną z naszego finalnego rezultatu czasowego. Umiejętne łączenie dopalaczy z pozostawieniem na stanie pewnej liczby punktów powinno wystarczyć do osiągnięcia sukcesu w większości starć z przeciwnikami. W Ignite znajdziemy ponadto dwa inne tryby zabawy – Crash Mode (każda kraksa przybliża nas do porażki) oraz Run Out Mode (musimy nieustannie uzupełniać uciekające punkty poprzez agresywną jazdę).

W Ignite natkniemy się na trzy rodzaje samochodów – wytrzymałe, aczkolwiek stosunkowo wolne muscle cary, niezwykle szybkie, ale i szybko rozpadające się wozy sportowe oraz stunningowane maszyny mieszczące się gdzieś pomiędzy poprzednimi rodzajami. Nie musimy dodawać, że każda z klas będzie wymagać stosowania odmiennej taktyki. Wyścigi z kolei prowadzone będą na 25 rozbudowanych trasach, a w trakcie zabawy uzyskamy możliwość zdobycia 27 Osiągnięć.

Na opublikowanych screenshotach Ignite prezentuje się całkiem ładnie. Produkcja ma nas dodatkowo zaskoczyć dobrym odwzorowaniem prędkości, co w przypadku zręcznościowych gier wyścigowych jest jedną z najważniejszych kwestii. W trakcie wyścigów dużą rolę odegrają zmienne warunki atmosferyczne oraz fakt, że kontrolowane pojazdy będą ulegać zniszczeniu. Wszystko to przetestujemy również w trybie rozgrywki wieloosobowej, przeznaczonej maksymalnie dla czterech osób.

Węgierskie studio zapowiada zręcznościową grę wyścigową Ignite - ilustracja #3

Piotr Doroń

Piotr Doroń

Z wykształcenia dziennikarz i politolog. W GRYOnline.pl od 2004 roku. Zaczynał od zapowiedzi i recenzji, by po roku dołączyć do Newsroomu i już tam pozostać. Obecnie szef tego działu, gdzie zarządza zespołem złożonym zarówno ze specjalistów w swoim fachu, jak i ambitnych żółtodziobów, chętnych do nauki oraz pracy na najwyższych obrotach. Były redaktor niezapomnianego emu@dreams, gdzie zagnała go fascynacja emulacją i konsolami, a także recenzent magazynu GB More. Miłośnik informacji, gier (długo by wymieniać ulubione gatunki), Internetu, dobrej książki sci-fi i fantasy, nie pogardzi również dopieszczonym serialem lub filmem. Mąż, ojciec trójki dzieci, esteta, zwolennik umiaru w życiu prywatnym.

więcej