Newsroom Wiadomości Najciekawsze Komiksy Tematy RSS
Wiadomość pozostałe 17 grudnia 2008, 11:12

autor: Robert Duraj

Szukasz pracy? Nie przyznawaj się, że grasz w World of Warcraft

Nie od dziś wiadomo, że z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność. To przysłowie świetnie pasuje do programistów z firmy Blizzard, którzy wydali na świat najbardziej popularną w dziejach rozrywki komputerowej grę MMO.

Nie od dziś wiadomo, że z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność. To przysłowie świetnie pasuje do programistów z firmy Blizzard, którzy wydali na świat najbardziej popularną w dziejach rozrywki komputerowej grę MMO.

Raptem dwa lata temu, kiedy World of Warcraft zgromadził już wokół siebie rzeszę wiernych fanów, nic nie wskazywało na to, że częste przebywanie w Azeroth może nieść ze sobą poważne konsekwencje w życiu zawodowym graczy. Warto wspomnieć o przypadku Stephena Gilletta, który otrzymał zatrudnienie w firmie Yahoo!, m.in. dzięki jego pozycji w wirtualnym świecie, jako mistrza gildii. Zdaniem pracodawców, Gillett zaprezentował zdolności przywódcze, bezwiednie zdobywane podczas grania. WoW stworzył mu platformę do praktycznych treningów zarządzania kadrą, z tą różnicą, że zamiast programistów i grafików, posiadał pod swoim dowództwem magów oraz wojowników. Wykształcił w sobie także umiejętność współpracy z innymi graczami, dzięki wspólnie odbywanym questom. Stephen Gillett okazał się doskonałym kandydatem na starszego dyrektora ds. inżynierii w Yahoo!.

Szukasz pracy? Nie przyznawaj się, że grasz w World of Warcraft - ilustracja #1

Od tego czasu minęły kolejne dwa lata i życie pokazało, że był to przypadek jeden na milion. World of Warcraft przestał być symbolem zdolności przywódczych w pracy. Na jednym z forów dyskusyjnych, starający się o zatrudnienie maniak gier MMO, opisał reakcję komisji rekrutacyjnej pewnej firmy. Pracodawca dał wyraźnie do zrozumienia, że gracze WoW przestali być łakomym kąskiem dla koncernów poszukujących doświadczonych pracowników human resources. W dyskusji kluczowym argumentem okazała się zdolność do pracy, która – jak twierdził przedstawiciel komisji – jest znacznie obniżona z powodu maniakalnego przebywania w wirtualnej rzeczywistości. Zatrudnieni gracze nie są w stanie wykorzystywać w 100% swoich możliwości, gdyż ich myśli cały czas pozostają w ogromnym świecie Azeroth.

Przypadek Stephena Gilletta okazał się wyjątkowy i zapewne będzie jeszcze przez długi czas wspominany. Zupełnie jak anegdota, związana z egzaminem maturalnym nt. ryzyka i oddaniem kartki z jednym zdaniem: „to jest właśnie ryzyko”.