Ekranizacje gier tak złe, że Uwe Boll byłby dumny
Hollywood brało się za bary z hitami elektronicznej rozrywki od początku lat dziewięćdziesiątych. Już wtedy wychodziło to zazwyczaj słabo, a przecież Uwe Boll rozwinął swe skrzydła trochę później. Przed Wami ranking najgorszych ekranizacji gier.
Spis treści
- Ekranizacje gier tak złe, że Uwe Boll byłby dumny
- Super Mario Bros
- Dungeon Siege: W imię króla
- Assassin’s Creed
- Doom: Annihilation
- Alone in the Dark: Wyspa cienia
- BloodRayne
- Street Fighter
- Silent Hill: Apokalipsa
- Double Dragon
Alone in the Dark: Wyspa cienia
- Co to: Horror akcji
- Gdzie obejrzeć (na własną odpowiedzialność): Chili
W 1992 roku Alone in the Dark było prawdziwą rewolucją. Rozbudowana fabuła, lovecraftowskie motywy i niesamowicie płynna jak na tamte czasy animacja szybko sprawiły, że gra zyskała status kultowej, doczekawszy się zresztą kilku sequeli. Rok później powstała filmowa adaptacja produkcji. Choć „adaptacja” to może określenie na wyrost. Lepiej byłoby, gdyby ograniczyć się do stwierdzenia, że jakimś dziwnym sposobem tytuł filmidła brzmiał tak samo.
Co poszło źle? Odpowiedź jest banalnie prosta – wszystko. Aktorzy chyba zdawali sobie sprawę, w jakiego rodzaju produkcji uczestniczą, i nawet nie próbowali wyciągnąć ze swoich postaci czegoś więcej niż plastikowych afektów i niespójnych reakcji. Ścieżka dźwiękowa, od biedy broniąca się jeszcze jako dzieło niezależne od obrazu, została wmontowana w film tak, jak gdyby ktoś zgrał z YouTube’a zupełnie losowe kawałki i w dodał je do klipu w amatorskim programie do obróbki w zupełnie losowej kolejności.
Zostało jeszcze 42% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie