Pod kilkoma względami lepsza od części pierwszej - m.in. bardziej rozbudowany parkour. Jednak w tamtej grze historia była ciekawsza i dłuższa, atmosfera beznadziei bardziej dawała się we znaki, choć to tutaj mamy w pełni postapokaliptyczny świat. Mam wrażenie również, że mechanika walki i ekwipunku to krok w złą stronę.
Zaczyna się słabo i sprawia wrażenie gry z kosza z marketu, ale z czasem jest coraz lepiej, a ostatnia misja wgniata w fotem swoim klimatem i epickością. W końcu udało się jakoś uchwycić tę mroczna przyszłość, którą znamy z urywków pierwszych filmów. Fani powinni zagrać, reszta może sobie odpuścić.
Udana przygoda, która ma w sobie coś z Gothica, ale nie aż tyle, jak niektórzy mówią. Bawiłem się świetnie przez kilkadziesiąt godzin, czasami będąc trochę poirytowanym budową świata. Mapa sprawia wrażenie labiryntu, w którym ściany i przejścia są często maskowane drzewami i innymi obiektami. Ale to tylko łyżka dziegciu w beczce miodu - zwłaszcza, że gra nagradza eksplorację ciekawymi miejscówkami. Poza tym do reszty gameplayu nie mam żadnych zastrzeżeń.
Rewelacyjny mod po brzegi wypełniony zawartością. Z pewnością jako gra lepszy od trzeciej części Gothica, a fabuła przebija chyba nawet całą serię. Mod dekady nie bez powodu - każdy powinien zagrać, a fan Gothiców to już obowiązkowo.
Ostatnia gra Piranii i do tego niedokończona trylogia. Wielka szkoda. Może to nie tytuł wybitny, ale na pewno solidny dla ciekawych eksploracji świata. BioWare miało magię przez pewien czas, a Piranha Bytes do samego końca.
Gra nie bez wad, ale kreacja świata, pod względem umiejscowienia i grafiki, wynagradza niedostatki gameplayowe.
Pojawił się post community managera - to najwyraźniej błąd związany z japońską wersją i problem już naprawiono.
Warto dodać, że cyfrowa wersja książki po angielsku jest dostępna za darmo na stronie projektu (crpgbook.wordpress.com) i jest aktualizowana.
Dobra historia o niedoskonałych bohaterach w poważnym fantastycznym świecie. To jedna z tych gier, które przy większym budżecie mogłyby być w czołówce gatunku.
Widać miłość do klasyków, zwłaszcza do pierwszych części Resident Evil i Silent Hill. Mogli sobie jednak darować kiepski dubbing... Do tego zbyt przewidywalna fabuła. Z zażenowaniem czekamy, aż nasza "bystra" bohaterka wreszcie odkryje plot twist. Wszystko poza tymi dwoma wadami jest perfekcyjne - bawiłem się świetnie.
Dla fanów swobodnej eksploracji. W śledztwie nie idziemy po sznurku. Minus: wszyscy piszą dzienniki.
Chcąc odświeżyć sobie te gry po raz n-ty staram się, by doświadczenie było trochę inne, więc od początku gram z tym sterowaniem i gra mi się przyjemnie, ale faktycznie z tą kamerą są problemy. Czasami trzeba się trochę pomęczyć, żeby ją ustawić w ciasnych pomieszczeniach. Trudno będzie to naprawić przez budowę leveli.
Z tej "wielkiej" trójki tylko Strażnicy się bronią, a stracili przez jakość poprzedniej gry SE w uniwersum Marvela, czyli przez Avengers. Co do RE4 to Capcom jest zadowolony ze sprzedazy. Nie można obarczać winą CP77 i RDR2. Cały czas powstają hity, czy to indie, czy AA, a czasami nawet AAA, które rozbijają bank... jeśli nie powstają pod zbyt wielkim wpływem tego kierownictwa, które zna się tylko na hajsie.
Grze należy się plus za wprowadzenie nowych rozwiązań, które odświeżają nieco wiekową już formułę point and click. Szkoda jednak, że nie zostały one w pełni wykorzystane i mają wpływ jedynie na krótkie fragmenty rozgrywki. Jeśli chodzi o fabułę w grze to jest ona niezbyt porywająca i prosi się o większy rozmach, ale za to wykreowany świat intryguje. Ogólnie - nie jest to gra bez wad, ale zapewnia kilka godzin przyzwoitej rozgrywki. Wolałbym jednak, by deweloperzy zabrali się za kontynuację Kathy Rain.
Jedna z najbardziej immersyjnych gier, w które grałem. Żal mi było kończyć rozgrywkę, więc czasami odpalałem grę nawet po zrobieniu wszystkiego, by połazić po krawędziach map z nadzieją znalezienia czegoś jeszcze. Z niecierpliwością czekam na kolejną część. To jeden z niewielu tytułów, którym dałem 10/10.
Pod względem jakości nie jest to kolejne Life is Strange. To taki małomiasteczkowy kryminał, który leci na schematach, ale za to ma ciekawego głównego bohatera. Może gdyby gra nie kończyła się tak szybko - np. miała bardziej rozwinięte lub dodatkowe wątki - to byłaby znacznie lepsza. O gameplay'u raczej nie ma co pisać. Miał służyć fabule i to właśnie robi, choć był tutaj potencjał na coś naprawdę dobrego.
Warhammer 40k: Rogue Trader to na steamie jedna z najbardziej oczekiwanych gier. Szkoda, że tutaj wspomniana jedynie na liście na ostatniej stronie.
Na samym Steamie gra ponad tysiąc osób, a gra oryginalnie była dostępna wyłącznie na GOGu, więc tam pewnie też sporo graczy się w to bawi. Wiele żyjących gier online ma mniejszą bazę graczy.
Uwielbiam klasyczne erpegi, zwłaszcza wtedy gdy mają ciekawie wykreowany świat. Underrail jest świetny, jeśli chodzi o światotwórstwo, ale zawodzi pod względem nieangażującej historii oraz w dużej części przez nużący i powtarzalny gameplay. Po blisko 90-ciu godzinach zrezygnowałem z dalszej przygody, choć zbliżałem się do końca. Takie przypadki mogę policzyć na palcach jednej ręki. Początkowy zachwyt powoli, ale jednak zmienił się w znudzenie.
Ciekawa gra detektywistyczna, w której co jakiś czas odwiedzamy... umysły podejrzanych i to jakie podejmiemy w nich decyzje ma wpływ na rozgałęzianie się historii. Po doprowadzeniu jednej ścieżki do końca, cofamy się i próbujemy innych wyborów do czasu poznania prawdziwego finału. Brzmi powtarzalnie, ale dzięki plot twistom i nowym wątkom całość mocno wciąga. Do tego ma mieszankę powagi i humoru w stylu anime. Nie obraziłbym się, gdyby powstała adaptacja.
Eksploracja starożytnych ruin w obcym świecie oraz poznawanie zapomnianej historii i języka. Wiele tajemnic do odkrycia, które ujawniają nam coraz ciekawszą fabułę ze światotwórstwem stojącym na niezwykle wysokim poziomie. Nieśpieszne relaksujące tempo rozgrywki, które w wypadku tego tytułu jest dużą zaletą. Wciągające rozszyfrowywanie tekstów i duża wolność w przypadku osiągania celów. Szkoda, że tak wspaniałe gry nie mają większego budżetu.
Wszystko dzieję się na ekranie smartfona, ale nie przeszkadza to w budowaniu niepokojącej atmosfery i w straszeniu gracza.
Ciekawy eksperyment. Wciąga, ale ciężko nazwać gameplayem wyszukiwanie i oglądanie krótkich filmików i układanie sobie fabuły w głowie.
To była okazja, by w końcu dostosować Fable do pecetów. Niestety, znowu jest to słaby port z bardzo irytującym interfejsem. Do tego grafika, mimo lepszych modelów i tekstur, nie prezentuje się najlepiej i przez przygaszone kolory sprawia wrażenie brzydszej. Na koniec o samej grze - nie zestarzała się ona najlepiej i spodoba się raczej tylko fanom pierwowzoru, ale ostrzegam, że i oni mogą zepsuć sobie wspomnienia sprzed lat.
Wreszcie! U mnie od razu ląduje na pierwszym miejscu najbardziej oczekiwanych gier. Twórcy nieraz wspominali o możliwej kontynuacji, ale po tak długim czasie myślałem, że jednak nic z tego nie będzie.
Krótkie doświadczenie growe, które przede wszystkim opiera się na psychodelicznej atmosferze. Historia przedstawiona jest celowo w niejasny i poszatkowany sposób, żeby gracze sami mogli sobie ułożyć w głowie o co właściwie chodziło, a że jest jej tutaj niewiele, to każda teoria może być prawdziwa. Moim zdaniem fabuły powinno być tutaj trochę więcej, zwłaszcza że rozgrywka nie zachwyca i pełna jest wydłużonych na siłę momentów.
Przyjemna i mało skomplikowana drużynowa gra cRPG, która w sumie ma więcej wspólnego z hack'n'slashem. Walki to clou rozgrywki i raczej nie mają zbyt wiele taktyki, ale aktywna pauza czasami się przydaje. Co ciekawe specjalne umiejętności nie są związane z postaciami, ale z orężem, więc dość często się zmieniają - naszych bohaterów awansujemy jedynie poprzez zwiększanie ich czterech atrybutów. Gra ma rozbudowany crafting, ale niezbyt się przydaje poza miksturami i prowiantem. Większość zadań pobocznych jest mało urozmaicona, a główny wątek fabularny nie powala, ale jest niezły. W obu przypadkach da się wyczuć pewną dozę humoru. Jeśli interesuje nas lore świata, to możemy zabrać się za czytanie wielu kilkustronicowych książek, naprawdę wielu, co moim zdaniem źle działa na rytm rozgrywki.
Grałem w wiele gier 6/10 i sam je tak oceniłem. Zazwyczaj są to gry, które część rzeczy robią dobrze, a część nie. Nigdy nie żałowałem zagrania w taką grę i dla mnie ta ocena nie skreśla tytułu.
Świetnie zaprojektowane lokacje i wrażenie przytłoczenia ich ogromem - oczywiście jedynie wizualnym, bo gra nie ma otwartej struktury. Historia jest nawet ciekawa, choć trochę przewidywalna. Na minus bardzo powolne poruszanie się, nawet jak na walking sim oraz niezbyt przyjemne dla ucha dodawanie polskich słów do zdań wypowiadanych po angielsku - na szczęście stosunkowo rzadko.
Fabuła poza ekranami wczytywania nie istnieje, ale gra ma świetny baśniowy klimat. Gameplay mógłby mocniej opierać się na łączeniu umiejętności bohaterów, w każdym razie w trybie solo, gdzie większość gry przechodziłem złodziejką. Może w kooperacji działa to lepiej, przede wszystkim kiedy gra się rycerzem, który nastawiony jest na walkę.
Dla mnie od tej postaci od początku biła zła aura. Nie wiedząc nic z mangi od początku czułem, że stanie się głównym antagonistą. Może wrażenie z mangi jest inne - ja opieram się na anime. Myślę, że to jego ambicje zrobiły z niego potwora bardziej niż inni ludzie.
Griffith to moim zdaniem numer 1 w tym zestawieniu. Ta postać wzbudziła we mnie wiele negatywnych emocji i chyba żadnej innej fikcyjnej postaci tak znienawidziłem.
Świetne uchwycenie klimatu filmów oraz wciągająca rozgrywka, w której odblokowywanie kolejnych ulepszeń naprawdę bawi. A jest tu co ulepszać - nie tylko umiejętności bohatera i części samochodu, ale też twierdze sojuszników. Jedyne co trochę zgrzyta to liczba powtarzalnych aktywności w otwartym świecie. Mam tu na myśli obozy ze złomem do zebrania, których oczyszczanie w pewnym momencie traci sens, bo mamy go aż nadto. Szkoda, że główna fabuła praktycznie nie istnieje poza początkiem i końcem, w których ma swoje mocne momenty.
Udana przygodówka na dwa wieczory, która nie jest jakoś specjalnie trudna, ale nie jest też samograjem jak symulatory chodzenia. Świetny klimat (taki lżejszy Lovecraft) doprawiony przyzwoitą oprawą audiowizualną, z bardzo dobrym voice actingiem. Fabuła ma swoje momenty, z których wyróżnia się wzruszające zakończenie.
Zgadza się - scenariusz, dobór obsady i kierowanie zespołu to czynniki, które mocno wpływają na przedstawioną w filmie postać. Ta aktorka mogła nie pasować do roli po prostu, a kto widział Saint Maud nie może jej odmówić umiejętności aktorskich, tylko tam to była zupełnie inna rola.
Będzie więcej takich newsów po to by udobruchać fanów Tolkiena, choć wydaje mi się to niemożliwe w obecnej wersji Pierścieni Władzy. Jedyne co by pomogło temu serialowi to... jego kasacja i zaczęcie produkcji od nowa z szacunkiem do dzieł wielkiego pisarza, który właściwie stworzył gatunek fantasy.
Myślę, że Dying Light może być najlepszą grą z zombiakami, ale nie grałem we wszystkie, więc zaryzykuję jedynie stwierdzeniem, że jest w czołówce. Techland wziął swoje poprzednie dzieło, czyli Dead Island i wniósł je na kolejny poziom. Pewne elementy rozgrywki są tutaj bardzo podobne, ale gra ma własną tożsamość i własny klimat. Mimo, że preferuję kontrastowe połączenie rajskich tropików z krwiożerczymi nieumarłymi to bez cienia wątpliwości pod względem gameplay''u to Dying Light jest o wiele lepszy i po prostu bardziej "miodny". Tę grę powinien znać każdy szanujący się gracz. Polecam!
Przyjemnie spędzone kilka godzin i na szczęście tylko kilka godzin, bo na dłuższą metę powtarzalność stałaby się monotonna. Odblokowałem kilka z aż 25 możliwych zakończeń, w tym najlepsze, czyli te prawdziwe, po którym są napisy końcowe. Dalej już nie chciało mi się kombinować możliwych wyborów fabularnych, ale może jeszcze do gry wrócę. Szkoda, że kolejne przejścia nie są bardziej urozmaicone.
Eksploracja, walka, zbieranie złomu i crafting... i tak w kółko. Zadania są nudne, a fabuła pełni rolę drugorzędną, co z czasem zaczyna coraz bardziej zniechęcać do dalszej rozgrywki.
To mogła być wspaniała piracka gra RPG, co widać przede wszystkim w starannie przygotowanych lokacjach, które niestety są dość puste. Zła optymalizacja i wszechobecne niedopracowanie nie przeszkodziły mi w cieszeniu się świetnym klimatem oraz całkiem niezłą fabułą. Pewne elementy rozgrywki też są tutaj solidne, zwłaszcza te związane ze statkiem i bitwami morskimi. Jeśli ktoś jest odporny na bugi i przebrnie przez nie najlepszy początek to moim zdaniem czeka go sporo dobrej zabawy. Ode mnie słaba siódemka - bawiłem się lepiej niż przy poprzednim erpegu studia (Two Worlds 2).
Fajny dodatek, który jest pod każdym względem lepszy od podstawki, przede wszystkim w projekcie lokacji i questów. Jedynie końcówka jest trochę zbyt rozwleczona i średnio udana - sprawia wrażenie zrobionej tylko po to, by rozgrywka była o kilka godzin dłuższa. Szkoda, że po nim zaczął się rozpad Reality Pump, bo Two Words 3 mogłoby być naprawdę świetne.
Nieco lepsza od pierwszej części, ale sporo rzeczy pozostało na podobnym przeciętnym poziomie. Fabuła jest mało wciągająca i momentami zbyt dziwaczna przez swoją niezbyt śmieszną niepoważność. Ogólnie ciężko tę grę nazwać nawet w połowie erpegiem, bliżej jej do gatunku hack''n''slash. Ma wiele niepotrzebnych mechanik, których prawie w ogóle się nie używa (np. pułapki, czy skradnie się), bo rozgrywka skupiona jest na walce z zastępami wrogów.
Raczej kiepski spin-off z pokręconą i momentami psychodeliczną fabułą, która jako jedyna trzyma przy ekranie, bo rozgrywka jest tutaj niedopracowana i źle zaprojektowana. Jak nie ma się do dyspozycji innej gry z zombiakami, a jest się ich fanem, to dobre i to, ale tylko wtedy.
Gra tak mocno inspirowana pierwszymi Residentami, że jako gra FPP przypomina je bardziej niż najnowsze odsłony tej serii. Jest to tytuł mocno budżetowy z trochę zbyt pogmatwaną fabułą, na której niekorzyść wpływają nie najlepiej odegrane postaci. Jeśli chodzi o część gameplay''ową to mamy niezłe nie za łatwe, ani nie za trudne zagadki, sporo sekretów (w tym niezłe easter eggi), ograniczony ekwipunek plus skrzynkę na przechowywanie przedmiotów - w skrócie jest tak jak we wspomnianym Resident Evil. Walka z przeciwnikami pozostawia trochę do życzenia, ale jak na grę indie jest ok.
Mocno niedorobiona technicznie, ale klimat wciąż jest prześwietny, choć zabrakło trochę horroru, bo akcji jest aż nadto. Ale błędy, błędy, błędy - jest ich tutaj naprawdę dużo i zdarzają się w kluczowych momentach. Do tego to zakończenie... Dopiero Zew Prypeci dopracował w pełni formułę serii.
Dla tych co maja zamiar zagrać - może warto sprawdzić mod Sky Reclaimation Project, który jest nieoficjalnym patchem. Ja sam dowiedziałem się o nim za późno, a wymaga rozpoczęcia nowej rozgrywki.
W tej odsłonie Risena pewne rzeczy zostały zrobione lepiej niż w poprzedniej, zaś inne gorzej. Zacznę od plusów.
Świat gry to połączenie klimatów pierwszej oraz drugiej części i zdecydowanie pod względem jakości jest to poziom bliższy temu z "jedynki". Choć są fragmenty map, które pozostawiają trochę do życzenia, to całość jest naprawdę dobrze skonstruowana i atrakcyjna wizualnie. Cieszy fakt, że niemal od początku możemy zwiedzać świat tak jak nam się podoba, gdyż twórcy postawili na otwartość i swobodę eksploracji. Na korzyść można też zaliczyć istnienie trzech frakcji, do których można się przyłączyć, jak i powrót bardziej klasycznej magii, obok znanego z drugiej odsłony voodoo. Usprawniono także system rozwoju postaci i wprowadzono ulepszenia do rozgrywki, ale... no właśnie, tutaj zaczynają się poważne minusy.
Pierwszym z nich jest zepsuty system walki przez naprawdę przesadzoną broń palną. Wydaje mi się, że już po drugiej części były sygnały, że za bardzo ułatwia ona rozgrywkę, a tutaj jest jeszcze gorzej. Na poziomie trudności ultra gra nie sprawiła mi żadnych problemów, bo strzelby oraz muszkiety i ich sposób działania sprawiają, że niemal żaden przeciwnik nie był w stanie mi zaszkodzić. Dla przykładu - golema, teoretycznie bardzo trudnego zwykłego przeciwnika w grze (bo dostaje się za niego sporo punktów doświadczenia), można z łatwością pokonać za pomocą pistoletu - jest to przeciwnik powolny, a każde trafienie przerywa jego atak, przez co nie jest on w stanie zrobić nam krzywdy. Broń palna jest tak "op", że miałem wrażenie grania w strzelankę TPP (i to lekko mówiąc nie najlepszą, bo to jednak wciąż RPG, a nie TPS). Można oczywiście skupić się na walce wręcz, ale to bezsensowne utrudnianie sobie rozgrywki na siłę, zwłaszcza że nie ma poczucia nagradzania, ani satysfakcji z takiego stylu walki. Obok tego nieprzemyślanego, jakby nie patrzeć, rdzenia rozgrywki również zadania poboczne rozczarowują. Niestety, większość została zrobiona w imię zasady "ilość, a nie jakość". I tak, w większości gier questy polegają na znalezieniu czegoś lub zabiciu przeciwników, ale zazwyczaj jest to tak obudowane fabularnie i tak stworzone, że obecne jest poczucie wyjątkowości misji, a tutaj tego poczucia nie ma.
Te dwie poważne wady sprawiają, że Risen 3, który miał zadatki na najlepszą część serii i ogólnie rewelacyjną grę, jest tytułem tylko dobrym. Dobrym, bo jednak magia Piranii wciąż jest tutaj obecna i w grę chce się grać, pomimo jej mankamentów. Wydaje mi się, że studio znowu chciało trafić w gusta jak największej liczby graczy i ponownie popełniło tutaj pewne błędy z przeszłości, takie jak przy trzeciej odsłonie Gothica.
Risen 2 to nietypowy sequel. Gdyby zmienić imiona postaci to można by pomyśleć, że nie jest to gra związana z pierwszą częścią. Atmosfera opowieści oraz świat mocno różnią się od tego znanego z jedynki - mamy szereg wysp do zwiedzania oraz klimaty pirackie. Skala oczywiście jest większa, ale miejscówki nie są już tak pieczołowicie przygotowane jak wcześniej. Mam wrażenie też, że wiele technicznych elementów to krok wstecz, gra często wygląda gorzej od poprzedniczki. Na szczęście gameplay, jak zawsze u Piranii, daje radę, choć uważam, że system walki w pierwowzorze był lepszy. Zwłaszcza nowość w postaci broni palnej za bardzo ułatwia rozgrywkę - z dobrym muszkietem żaden przeciwnik nam niestraszny.
Risen to moim skromnym zdaniem najlepsza po Gothicu 2 gra Piranii. Po niezbyt udanej i zbyt dużej, jak na tamte czasy i możliwości studia, trzeciej odsłonie swojej pierwszej serii twórcy zmniejszyli skalę świata, co pozwoliło im na lepsze dopracowanie pozostałych elementów rozgrywki. Nie oznacza to jednak, że mapa w grze jest mała - jest wystarczająco duża, by jej dogłębna eksploracja na długo zajęła gracza i tym samym wystarczyła na zadowalający dla otwartego świata czas rozgrywki.
Ponadczasowe arcydzieło. Za każdym razem kiedy do niego wracam bawię się równie dobrze.
Dla mnie to najlepsze połączenie FPS-a z survival horrorem. Gra dopracowana i przemyślana, do której lubię wracać.
Świetnie napisana i opowiedziana historia. Wciągający gameplay z rewolucyjnym bullet time'em. Gra przełomowa zasługująca na maksymalna notę.
Zabawny dodatek pełen humoru, który wyszedł lepiej niż nieoferujący niemal żadnych nowości "Rok węża". Na plus ograniczenie akcji do jednej dzielnicy. Szkoda, że tak krótko - pograłbym dłużej.
Grafika bardzo się zestarzała, choć projekty lokacji dalej robią wrażenie... Z pewnością pozostał jednak przytłaczający klimat potęgowany świetnym udźwiękowieniem. Akira Yamaoka to mistrz.
Night City jest cudowne, ale nie tak interaktywne jak by się chciało, czułem ogromny niedosyt. To gra niespełnionych obietnic, bez rewolucji, ale za to ze świetną filozoficzną fabułą poruszającą tematy egzystencjalne. Keanu jako Johnny <3.
Junji Ito: Collection jest mocno niedocenione, polecam. Z niewymienionych - Yami Shibai, krótkie historyjki w stylu creepy pasty z brzydką grafiką, ale nawet wciągają.
edit: Mononoke i Ayakashi ~Japanese Classic Horror~ również warte polecenia.
Wydaje mi się, że "jedynka" miała bardziej koszmarną i ponurą atmosferę, przez co spodobała mi się bardziej. Ale jest to na tyle udana kontynuacja, że nie mam zamiaru narzekać. Poza tym sugeruję rozpocząć rozgrywkę na wyższym poziomie trudności dla szukających wyzwania na poziomie poprzedniczki.
Twórcy każą nam uciekać przed przeciwnikiem w miejscu, które nie jest zbyt otwartym środowiskiem. Poza tym reszta jest ok - zwłaszcza ciekawe postaci i niezła atmosfera ponurej rezydencji.
Naprawdę dobre początki studia Arkane. Podziemny świat Arx jest mocno klimatyczny, dobrze skonstruowany i pełen tajemnic. Gra posiada ciekawy system magii oraz wiele elementów typowych dla immersive simów tamtego okresu. Szkoda, że pod względem technicznym trochę zawodzi. Następnym razem muszę koniecznie sprawdzić sprawdzić ze wspomnianym modem Arx Libertatis. Za pierwszym razem lubię mieć do czynienia z oryginalnym dziełem twórców i potwierdzam, że wciąż da się je przejść od początku do końca w miarę bezproblemowo (wersja GOG).
Wykreowany świat i postaci są na naprawdę wysokim poziomie, ale sama rozgrywka nie wciąga zbyt mocno i jest rozwodniona przez nieciekawe fetch questy. Grze przydałby się dubbing, choćby częściowy. Jeśli autor poprawi te mankamenty w drugiej odsłonie to będę pierwszy w kolejce do ogrania.
Trochę dziwne pytanie, bo "oficjalnie" można powiedzieć również o każdym sequelu, który wyszedł na zlecenie posiadacza marki, nawet najgłupszym/najgorszym. Po pojawieniu się DB Super ciężko uznać GT za kanon, kiedy akcja tego pierwszego dzieje się bliżej zakończenia "zetki". Pojawiają się wtedy pytania o to, gdzie w GT są postaci, moce itd. z Super. No i w DBS Akira Toriyama ma większy wkład.
EA chciała zniszczyć SMS już kilka lat temu, kiedy w ostatniej chwili anulowała Shift 3. Szef studia powiedział kilka brzydkich słów o "Elektronikach" i powiedział, że już nigdy nie będzie z nimi pracował. Po przejęciu przez nich Codemasters odszedł ze zespołu, dotrzymując słowa.
Kiepski dodatek stworzony bez polotu, a skupienie się na policji mogło wnieść sporo nowości. Niemal brak fabuły i nieciekawe misje, zaś kilka aktywności pobocznych to niepotrzebne wypełniacze. Brak możliwości użycia taksówki (albo jakiejś jej formy) i konieczność dotarcia do każdego punktu samodzielnie to słabe przedłużanie rozrywki, która i tak jest zbyt krótka (do dwóch godzin).
To chyba najnudniejszy FPS w jaki kiedykolwiek grałem. Ma za to całkiem niezły klimat sci-fi z odkrywaniem dawno opuszczonej planety, ale naprawdę nic poza tym.
Przyjemny miks platformówki i RPG w cyberpunkowym świecie. Trochę jak Deus Ex w 2D, więc z pewnością spodoba się jego fanom.
Bardzo dobry souls-like, a może bardziej "souls-unlike"? Tytuł mocno różni się od gier From Software i czasami wydaje mi się, że to główny powód negatywnych recenzji graczy... Często mam wrażenie, że fani soulsów chcą grać cały czas w tę samą grę. Jako gracz, który ukończył wszystkie soulsy uważam, że The Surge zasługuje na pochwały. Spodobała mi się sprytna budowa lokacji z wieloma skrótami do jedynego punktu respawnu na każdej, a także zdobywanie i ulepszanie ekwipunku oraz rozwój bohatera. Po prostu świetnie bawiłem się do samego końca i żal było mi kończyć rozgrywkę. Na koniec muszę również dodać, że otoczka fabularna i klimat to gratka dla fanów sci-fi.
Spodobał mi się ten souls-like, który wprowadza kilka własnych rzeczy w rozgrywce, choć odczucia z walki wydają się podobne. Oczywiście nie jest to poziom DS, gra jest trochę niedopracowana i ma widoczny mniejszy budżet, jest też łatwiejsza - przy odpowiednim buildzie bardzo często udaje się nawet nie dopuścić do ciosów wroga. Za to trzech najważniejszych bossów potrafi sprawić trudność, ale przy odpowiednim ekwipunku zadają znacznie mniejsze obrażenia. Gra posiada kilka zakończeń oraz fajnie rozwiązany tryb nowej gry plus. Z pewnością powrócę do Hellpoint za jakiś czas, zwłaszcza że niedawno wyszło duże DLC. Ponadto zablokowałem sobie prawdziwe zakończenie przez omyłkowe zaatakowanie jednego NPC, uważajcie z tym. ;)
Gra jest na tyle filmowa i tak dobrze opowiada historię, że mnie, gracza który ograł "jedynkę" jeszcze na PS3, kompletnie nie interesuje ten serial. Ktoś tak jeszcze ma?
Barbara Broccoli, producentka mająca kontrolę nad marką powiedziała już, że Bond pozostanie mężczyzną.
Po tym co się stało z poprzednim serialem w dwóch ostatnich sezonach myślę, że jeśli zabiorę się za nową Grę... to będzie to wtedy kiedy serial się skończy, by uniknąć potencjalnego rozczarowania.
Hack'n'slash wyróżniający się odmienną od standardów gatunku walką, w którym z czasem poznajemy kolejne ciosy, każdy pod innym przyciskiem i z możliwością wyprowadzenia serii ataków. Sprawia to, że do sterowania trzeba się przyzwyczaić, zwłaszcza na klawiaturze i myszce (możliwe, że gra sprawdza się lepiej na padzie). Zwłaszcza, że jest to gra dość trudna, głównie wtedy, gdy przychodzi nam mierzyć się z przeciwnikami atakującymi seriami, co powoduje, że w przeciwieństwie do innych tego typu gier unikamy starć z kilkoma przeciwnikami naraz. System awansu opiera się na udoskonalaniu walki określonym orężem po prostu posługując się nim oraz zaznaczaniu przed wejściem na kolejny poziom atrybutu, którą chcemy ulepszyć. Jeśli chodzi o magię to może ona służyć zarówno jako wsparcie dla wojownika, ale także jako główny sposób na zadawanie obrażeń. Podczas rozgrywki znajdujemy i łączymy w kombinacje runy, by poznać coraz silniejsze zaklęcia.
Co do otoczki fabularnej to mamy tutaj świat fantasy, który jest pomieszaniem z poplątaniem - mamy np. chińskie motywy obok typowego standardu, czy pojedyncze postaci wyciągnięte jakby z innej bajki, ale jest w tym pewien urok. Historia prezentuje się nawet ciekawie, choć nie wyróżnia się oryginalnością, a do tego zawodzi zakończeniem. Za to postaci, w tym będący antybohaterem protagonista, mają charakter i są dobrze odegrane.
Revenant jest grą z pewnością wciągającą, a do tego niedługą (ok. 15 godz. rozrywki), więc bawi od początku aż do końca. Niestety jest to też gra mająca problemy techniczne, zdarzyło mi się kilka bugów i kompletnych zwieszek, a także trafiłem na nieduży fragment rozgrywki, który musiałem powtarzać (podpowiem krótko - otwieranie bram w odpowiedniej kolejności), dlatego warto często zapisywać grę na szybkim zapisie, który cały czas zapisuje stan na osobnych slotach.
PS. Domyślnie gra działa w trybie software, czyli w tym gorszym, a zmiana tego w opcjach gry powoduje jej złe działanie. Radzę zajrzeć na forum GOG i poszukać postu z paczką "all-in-one", która znacząco poprawia komfort grania. Sam odkryłem go dopiero pod koniec rozgrywki i żałuję, że wcześniej nie sprawdziłem forum, kiedy szukałem innych sposobów (które nie zadziałały).
Fajny hack and slash Diablo-podobny, ale w pełnym 3D, co jednak sprawia, że sterowanie potrafi być dość nieprecyzyjne (podobny problem miał późniejszy Dungeon Siege). Kilka postaci do wyboru i możliwość utworzenia dwuosobowej drużyny. Każda kilkunastogodzinna rozgrywka może się trochę różnić z uwagi na zmieniające się główne misje (każda w trzech wariantach) oraz losowo generowane podziemia. Po ukończeniu można kontynuować grę na wyższym stopniu trudności, tylko w ten sposób wbijemy maksymalny poziom bohatera(ów). Całość na tyle mi się spodobała, że pewnie jeszcze nie raz do niej wrócę.
Pierwsze rozszerzenie podobało mi się bardziej, miało ciekawszą i znaczącą dla świata fabułę. W tym, podobnie jak w Origins, zwiedzamy fantastyczne (choć nie do końca) krainy, ale tym razem nie łączą się one tak mocno z rzeczywistymi lokacjami, co sprawia, że całość wydaje się zbyt mocno oderwana od podstawki. Ponadto krainy te, oprócz tej z drugiego rozdziału, mają zbyt wertykalną strukturę, która sprawia, że ich eksploracja jest dość nieprzyjemna. Nie podoba mi się także to w jakim kierunku idzie kreacja cywilizacji Isu, która staje się tandetnym połączeniem sci-fi z fantasy.
Świetna i nawet chwytająca za serce historia, ale przy tym niemal brak nowości w rozgrywce oraz słabe zadania poboczne, w których większość zaczyna się od przeczytania notatki.
Twórcy jeszcze bardziej przesadzili z liczbą aktywności "kopiuj-wklej". Tym razem nawet nie zabierałem się za większość z nich skupiając się głównie na zadaniach głównego wątku i tych pobocznych, które prezentują wyższy poziom niż te z Origins. Na minus nowy system najemników, wcześniej każdy był bardziej wyjątkowy, przez co walki z nimi były emocjonujące. Podobnie ma się sprawa z areną. Ogólnie, tak samo jak w Origins jest to tytuł na przemian nużący (przez powtarzalność) i zachwycający (kiedy podziwiamy świat ze szczytów gór).
Godne zamknięcie trylogii, ale w moim odczuciu poprzednie części były jednak lepsze - przy pierwowzorze bawiłem się najlepiej. Ponownie, jak w Arkham City, nie chciało mi się ogarniać wszystkich znajdźko-zagadek Ridlera, których jest zdecydowanie za dużo, co sprawiło też, że nie mogłem obejrzeć całego zakończenia... Cóż, wybrałem youtube. Część innych powtarzalnych aktywności również nie zachwyca. Za to główne misje oraz fabuła są rewelacyjne i to dla nich najbardziej chce się grać.
Krótka surrealistyczna przygodówka w perspektywie pierwszej osoby z łatwymi łamigłówkami i elementami zręcznościowymi. Miałem trochę skojarzeń z NaissanceE, Kairo, czy Fibrillation. Miło spędzone kilka godzin.
Wciągająca przygodówka z niezłą, choć trochę absurdalną fabułą, kilkoma nielogicznościami i naiwnymi zwrotami akcji. Gameplay dość płynny, ale pełny zbierania przedmiotów i łączenia ich przed użyciem, często nie wiedząc nawet po co. Oprawa audiowizualna jest niezła, ale głos głównej bohaterki w angielskiej wersji irytuje od początku do końca.
Szkoda, że w parze z wciągającą i potrafiącą trzymać w napięciu fabułą nie idzie ciekawy gameplay. Mało kombinowania i zagadek oraz przemierzanie wciąż tych samych lokacji. Niezbyt udana polska wersja językowa, w której część aktorów niezbyt umiejętnie oddała emocje towarzyszące postaciom. Tytuł ten może się spodobać fanom point and clicków nastawionych przede wszystkim na opowieść, reszta raczej nie będzie zachwycona.
Lubię tę serię, głównie ze względu na humor i postaci, ale nigdy nie potrafiła mnie jakoś mocno zachwycić. Nie inaczej jest tym razem. Niemniej jednak, bawiłem się dobrze i uważam, że jest to tytuł obowiązkowy do zagrania dla fanów cyklu i miłośników przygodówek. Powrót do stylu z pierwszych dwóch części, z podrasowaną i ładniejszą grafiką, z pewnością się udał.
Jest gorzej niż wcześniej, ale klimat serii został na szczęście zachowany, chociaż humor w niektórych momentach poszedł w złym kierunku. Do tego należy dodać kilka poważnych nielogiczności w fabule oraz ponownie żonglowanie przedmiotami w nadziei na znalezienie tego, którego trzeba użyć, zwłaszcza że większość niepotrzebnie jest trzymana w ekwipunku aż do końca rozgrywki. Ogólny odbiór gry przez fanów specjalnie mnie nie dziwi, ale kompletnym crapem to ona na pewno nie jest.
Mocno filmowa produkcja i całkiem niezły horror, którego gameplay polega na wyborach i wielu quick time eventach. Na pierwszym miejscu jest tutaj mocno zależna od gracza fabuła z dobrze napisanymi oraz odegranymi postaciami. Decyzje i to, czy uda się wstukać na czas odpowiednie klawisze bardzo wiele zmienia, a że gra cały czas zapisuje postęp na jednym zapisie to niemożliwe jest wczytanie poprzedniego stanu rozgrywki. Dopiero po ukończeniu całości możemy powrócić do wybranego rozdziału i skorygować błędy, ale jest to mocno ograniczone - im bliżej początku tym więcej powtarzania. Gra zmusza nas do kończeni jej jak najwięcej razy i do tego nie pozwala pomijać obejrzanych cutscenek, czy wysłuchanych dialogów. Regrywalność to dobra rzecz, ale tutaj nie do końca dobrze ją rozwiązano. Na minus należy również dodać niewygodne poruszanie postaciami na PC.
Sci-fi pełen obaw dotyczących technologicznego rozwoju ludzkości i możliwości utracenia kontroli nad nim, zwłaszcza nad SI. Temat znany, za to ciekawie ujęty i pełen treści. Wcielamy się w naukowca, który trudzi się również pracą detektywistyczną. Za pomocą swojego wynalazku do eksploracji wspomnień wspomaganego przez sztuczną inteligencję próbuje rozwikłać zagadkę śmierci wysoko postawionej osoby ze znanej korporacji. Jest to główny punkt rozgrywki, który imponuje realizacją. Do tego mamy tutaj ciekawą fabułę z wyborami, które wpływają na jej zakończenie.
Mam słabość do walking simów od Blooper Team, ale tym razem odczucia były wyraźnie gorsze, może przez klaustrofobiczną i przeciągniętą końcówkę. Niemniej w swoim gatunku to wciąż solidna produkcja ze świetną reżyserią, do której autorzy zdążyli już przyzwyczaić.
Fajna, ale łatwa i nieco toporna przygodówka, w której jedyną prawdziwą zagwozdką jest wytypowanie winnego. Sprawy zostały ułożone tak, by nie było to oczywiste. W jednym przypadku zostałem nawet pozostawiony z wątpliwościami co do wskazanego sprawcy.
Jedyny dobry dodatek niebędący częścią głównej kampanii. Reszta z nich to krótkie i mało ciekawe misje, które niemal nic nie wnoszą do rozgrywki.
Bardzo przyjemny i wciągający drużynowy dungeon crawler, w którym nie brakuje walk, ale także dobrze skonstruowanych zagadek logicznych. Z czasem te pierwsze w większości przestają być wyzwaniem, ale system potyczek został stworzony tak, by zbytnio to nie przeszkadzało, bo żonglowanie umiejętnościami postaci i ich miejscami na siatce samo w sobie czasami jest łamigłówką. Co do oprawy audiowizualnej to jest lepiej niż dobrze, zwłaszcza dzięki wspaniałej szkockiej muzyce wokalnej, choć grafika, mimo niedostatków, również ma swój urok.
Czas na wady, a tych jest kilka, przede wszystkim dotyczących opowieści. Nie jest ona jakoś mocno wciągająca, a niezbyt charyzmatyczne postaci napotkane w czasie przygody nie pozostają w pamięci. Irytują trochę marne łupy poukrywane w sekretnych miejscach i mało modeli broni oraz pancerzy. Z pewnym typem broni wiążą się fajne zagadki, ale szkoda że jest to oręż raczej średni i dość szybko staje się bezużyteczny, więc jego zdobywanie przestaje bawić. Dość znaczącą techniczną wadą, jeśli chodzi o bitwy, są zdarzające się w ich trakcie zwieszki, kiedy gra "myśli" i nie nadąża za wykonywanymi akcjami.
Jako całość Bard's Tale IV to kawał solidnej przygody, która wciąga na kilkadziesiąt godzin. Mój czas rozgrywki wyniósł ponad 70 godzin i było to pełne ukończenie tytułu (choć być może coś pominąłem). A kiedy nadszedł finał zostało we mnie jeszcze trochę ochoty na więcej.
Greedfall miał swoje wady typowe dla gier studia Spiders, ale klimat i stworzony świat wiele wynagradzały, więc miło wspominam czas spędzony z tym tytułem i cieszy mnie ta wiadomość.
Z Falloutem 4 było tak, że oficjalnie ujawniono go w czerwcu, a premiera była już w listopadzie, więc można było się spodziewać, że ze Starfieldem będzie podobnie.
Udana przygoda w świecie The Dark Eye z całkiem ciekawą fabułą i w ładnej oprawie, zwłaszcza jeśli chodzi o grafikę teł. Zgrzytają jednak trochę animacje postaci oraz rozmycie grafik, kiedy widok na nie jest przybliżony (np. twarze). Do tego niektóre nagrane kwestie mówione nie są najlepiej odegrane, a te bohatera zdarzają się do siebie nie pasować. Czasami gameplay traci płynność, gdy za bardzo nie wiadomo jaka jest droga do osiągnięcia założonych celów.
Bardzo dobra wiadomość. Square Enix co prawda dostarczył świetne gry, które zapisały się w historii branży, ale z czasem coraz bardziej olewał to, że posiada tyle znanych marek. Nie mówiąc już o tym, że z części w ogóle nie skorzystał. Pozostaje liczyć, że z Embracer będzie inaczej. Mam nadzieję, że Deus Exa nie czeka restart - chciałbym zobaczyć wreszcie ciąg dalszy przygód Jensena.
Całkiem wciągająca turowa gra strategiczna z elementami RPG, której gameplay przypomina trochę walki z sesji D&D, ale ma częstsze rzucanie kością przez losowe zdarzenia. Początkowo rozgrywka nie zachwyca, ale z czasem, mimo powtarzalności, chce się grać coraz bardziej. Powtarzalność ta przejawia się w postaci przygotowanych w jedynie dwóch typach środowisk lokacji składających się z ułożonych losowo kafelków. Do tego większość misji ma podobne cele, zwłaszcza te poboczne. Szybkie przejście gry zajmuje kilka godzin, jeśli jednak dodać do tego questy poboczne i powtarzanie misji na wyższych poziomach trudności, czas ten wydłuży się. W grze występuje fabuła, ale pełni rolę raczej marginalną.
Krótka darmówka, która wygląda całkiem nieźle, a brzmi znakomicie. Podzielona na cztery etapy, z których drugi jest kiepską skradanką, a czwarty trwa zaledwie pół minuty. Chciałoby się pełnej takiej gry z większym budżetem.
Przyjemne połączenie planszówki i gry paragrafowej. Rozgałęziająca się mapa i sporo mających własne cele postaci do wyboru, za czym idzie duża regrywalność. Jedna rozgrywka trwa od dwóch do czterech godzin - każda kolejna krócej, bo wiemy coraz więcej i lepiej ogarniamy walki. Po utracie trzech szans wskrzeszenia musimy zaczynać od nowa, a zdarzają się sytuacje kiedy giniemy niespodziewanie - taki urok paragrafówki, ale trzeba mieć pecha, by w czasie jednej gry przytrafiło się to trzy razy.
Epizodyczny point and click z dużą dawką pokręconego humoru. W większości przyjemny gameplay, który nie stanowi wyzwania. Poszczególne detektywistyczne sprawy nie są zbyt wciągające fabularnie i stawiają raczej na pokazywanie szalonych pomysłów na żarty.
Dobry taktyczny RPG i to od studia znanego wcześniej z point and clicków, w tym dwóch również umiejscowionych w świecie The Dark Eye. Rozrywka nastawiona głównie na starcia i rozwój postaci, ale oferuje tez całkiem dobrą fabułę. DLC Untold Legends zawodzi - zawiera jedynie kilka króciutkich misji pobocznych, więc spokojnie można je pominąć.
Myślę, że wielu graczy, w tym ja, chce najpierw poznać poprzednie części zanim sięgnie po Infinite.
Oryginalna pod względem stworzonego, przypominającego renesansowe Włochy (jak wspomniał mój poprzednik, podzielam to zdanie), uniwersum gra przygodowa z widokiem izometrycznym. Przyjemna walka w czasie rzeczywistym z możliwością pauzowania oraz prosty rozwój postaci oparty wyłącznie na umiejętnościach przydatnych w czasie potyczek. Liniowa, ale wciągająca fabuła, na którą nie mamy żadnego wpływu. Ciężko więc nazwać ten tytuł erpegiem, choć fani klasyków tego gatunku mogą się przy nim dobrze bawić.
Kilkugodzinna widowiskowa sieczka w alternatywnym i przerysowanym starożytnym Rzymie. Filmowa, sprawnie opowiedziana historia w świetnej oprawie audiowizualnej. Monotonny gameplay, który jednak nie zdąży się znudzić.
Wyjątkowa przygoda, inna niż wszystkie i niezwykle immersyjna. Opowiada ciekawą, choć trochę sztampową historię osadzoną w pieczołowicie przygotowanych średniowiecznych Czechach. To tytuł niemal dosłownie przenoszący do innego świata, w którym chce się spędzić każdą kolejną godzinę, nawet po finale głównego wątku. Do tego wiele odważnych mechanik odzwyczajających od mainstreamu i niemały poziom trudności. Triumf twórców na przekór trendom. Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Niezły, ale niezbyt rozbudowany i za krótki wątek fabularny (ok. dwugodzinny). Do tego tylko jedno zadanie poboczne i żadnych nowych aktywności.
Zabrakło jakichś nowych aktywności, dla których z chęcią wracałoby się do odbudowanej wioski. Przynajmniej jest na co wydać nagromadzone grosiwo. I ten piękny fresk w kościele...
Nastawiona na co-op, ale w pojedynkę też można się dobrze bawić. Wciągająca eksploracja klimatycznych lokacji, atmosfera osamotnienia (w singlu) oraz emocjonujące i trudne potyczki z maszynami. Ma zadatki na "Far Cry'a z robotami", ale twórcy muszą popracować nad warstwą fabularną. Wciąż wspierana, czekam na kolejne nowości.
Studio Spiders wciąż nie może się pozbyć wad typowych dla ich produkcji. Przede wszystkim chodzi tutaj o mnóstwo backtrackingu w bardziej otwartych, ale wciąż składających się ze ścieżek lokacji. I to właśnie to łażenie, często przerywane walką z respawnującymi się przeciwnikami, zajmuje większość czasu rozgrywki. W jednej misji niemal dwa razy pod rząd musimy po kolei odwiedzić te same miejsca...
Z drugiej strony mamy niesamowity klimat i wspaniale wykreowany świat, również pod względem audiowizualnym (muzyka!) - jest to poziom nawet wyższy od tego, do którego przyzwyczaili nas twórcy. Fantasy wzorowane na czasach kolonizacji Ameryki wypadło świetnie i chciałoby się, żeby inni twórcy również byli bardziej skorzy do eksperymentowania. Należy dodać, że nie tylko klimatem ten świat stoi. Otoczka fabularna również jest ciekawa - główny wątek śledzimy z zainteresowaniem, a zadania poboczne, mimo powtarzalnych aktywności, oferują ciekawe wątki, które mocno wpływają na całą historię. Wybory w grze mają bardzo duże znaczenie, a rola dyplomaty, w którego się wcielamy jest bardzo ważna, by uzyskać najlepsze zakończenie. Nawet relacje z kompanami są istotne.
Warto wspomnieć o innych zaletach tytułu, a mianowicie o przyjemnej walce i rozwoju postaci nie pozwalającym na stworzenie bohatera-specjalisty od wszystkiego. Punkty wydajemy tutaj z rozwagą, choć po czasie mamy możliwość kilkukrotnego ich zresetowania i ponownego przydzielenia.
Podsumowując, GreedFall to tytuł, który powiela pewne wady poprzednich dzieł studia Spiders, ale również jeszcze lepiej realizuje ich plusy.
Piranha Bytes dostarcza kolejną, siódmą już odsłonę serii Gothic, tym razem przenosząc nas daleko w postapokaliptyczną przyszłość... Ok, żarty na bok. Elex rozpoczyna następną (prawdopodobnie) trylogię autorstwa uwielbianego w naszym kraju studia i powiem szczerze, że przy grze bawiłem się na tyle świetnie, że udało mi się ją wymaksować nawet nie sięgając po poradnik (pozostały jednak kolejne przejścia innymi frakcjami). Eksploracja tego pokręconego świata tak bardzo mnie wciągnęła, że aż żal było kończyć rozgrywkę.
Nowościami w stosunku do poprzednich dokonań Piranii są m.in. bronie palne w postaci karabinów, wyrzutni rakiet, czy strzelb, ale strzelanie z nich jest takie sobie i w późniejszym etapie gry trochę za bardzo ułatwia rozgrywkę. Dodano również plecak odrzutowy, który jednak brzmi lepiej niż faktycznie działa, bo jego rola ogranicza się głównie do potężnych ciosów z powietrza przy pomocy broni białej (broń dystansowa nie sprawdza się), bezpiecznego lądowania po skoku z wysokości i dostawania się na niezbyt odległe wzniesienia czy wyższe budynki. Kolejnym ważnym elementem tytułu są towarzysze, którzy na wysokim poziomie trudności są mocno przydatni, przede wszystkim przy starciach z wieloma przeciwnikami, ale także na początku rozgrywki, gdy dosłownie wszystko co się porusza może nas zabić (zero zaskoczenia), biorąc pod uwagę zdecydowanie zbyt szybkie ciosy niektórych napotkanych wrogów.
Elex stawia większy nacisk na wybory fabularne, które mocno łączą się z oziębłością, czyli cechą, która określa emocjonalność bohatera. Cecha ta ma główny wpływ na to, które z trzech zakończeń głównej historii zobaczymy na końcu. Ogólnie jeśli chodzi o fabułę to jest niezła, ale Piranie wciąż mają problemy z wskoczeniem na wyższy poziom pod tym względem. Zbyt duże różnice między częścią frakcji wypadają dziwnie, zwłaszcza gdy odwiedzimy ich siedziby główne. Zamysł był dobry, ale moim zdaniem Berserkerzy odrzucający >wszelką< technologię, nawet najmniej zaawansowaną nie najlepiej działają na wiarygodność świata. Może gdyby byli bardziej pokojowym (i inaczej nazwanym ;)), nieuczestniczącym w bitwach o panowanie nad światem, ugrupowaniem to byłoby lepiej. Ponadto część dialogów jest wymuszona i niepotrzebna albo źle napisana, a znajdowanych notatek za bardzo nie chce się czytać. Brakuje zapadających w pamięć postaci i emocji związanych z poznawaniem historii. Warto przy okazji wspomnieć o polskiej wersji gry, która niestety nie jest zbyt dobra i ma sporo błędów. Aktorzy często brzmią sztucznie i czasami nie wiedzą co właściwie odgrywają.
Elex jest grą skierowaną przede wszystkim dla fanów studia, choć wydaje mi się, że dla nowych graczy nadaje się nieco bardziej niż poprzednie gry Piranha Bytes. Mój licznik wskazuje ponad sto godzin rozgrywki, a z chęcią zagrałbym nawet dłużej, ale wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Polecam. (8/10)
Co do Dead Island to gracze grają teraz raczej w Definitive Edition, która ma ponad 500 graczy w tym momencie na Steamie. Stara wersja faktycznie ma kilkadziesiąt.
Dodatek lepszy, a także dłuższy od pierwszego i powracający do lżejszych klimatów. Tym razem robimy sobie przerwę od bycia kapitanem statku i stajemy się inspektorem prowadzącym śledztwo w sprawie morderstwa w nowej dość rozległej lokacji obejmującej ważne placówki jednej z korporacji, a także luksusowy hotel. Do tego dostajemy fajny gadżet, który wyświetla poszlaki, za którymi powinniśmy się udać (coś jak wyostrzony zmysł z Wiedźmina 3). Jak przystało na ciekawą intrygę kryminalną, dochodzi do nieoczekiwanych zwrotów akcji, choć uważna eksploracja pozwala nam być mniej zaskoczonym kiedy następują kolejne wydarzenia. To dobry ruch ze strony twórców, którzy ponownie stawiają na otwartość i znaczące wybory fabularne.
PS. Autorzy nie wykorzystali szansy dodania nowego ciekawego towarzysza do naszej załogi, zwłaszcza że dostęp do DLC dostajemy stosunkowo szybko w trakcie przechodzenia podstawki. Szkoda, może w drugiej części? ;)
Dobry dodatek z dużo mroczniejszą i poważniejszą historią, choć charakterystycznego humoru oczywiście nie brakuje. Ciekawy klimat, spotykane postaci oraz ogólna atmosfera, trochę w stylu noir. Wybory fabularne ponownie mają znaczenie, choć jedno z zakończeń (te najlepsze) wydaje się nieco wymuszone, może zabrakło czasu by je dopracować. Dzięki temu, że skala jest mniejsza całość jest bardziej intensywna, a nowe lokacje zostały ciekawiej zaprojektowane - wrażenie robi już tajemnicza opustoszała posiadłość, którą odwiedzamy jako pierwszą.
Bethesda po wydaniu New Vegas, czyli najlepszego z nowych Falloutów, nie kontynuowała współpracy z Obsidianem, więc studio to samo wzięło się za projekt w podobnym stylu i gdyby miało budżet hitów pierwszej z wymienionych firm to być może mielibyśmy do czynienia z rewelacyjnym tytułem. Niestety bez gotowych narzędzi i z mniejszym kosztem produkcji grze tej brakuje trochę nawet do Fallouta 4. Na szczęście warstwa RPG-owa oraz fabularna stoją tutaj na dobrym poziomie - główny wątek jest jednak trochę zbyt krótki i ma szybkie niesatysfakcjonujące zakończenie, ale za to nasze wybory mają w nim duże znaczenie. Co do eksploracji, to zwiedzanie odległych planet jest w miarę ciekawe, choć same miejscówki pozostawiają nieco do życzenia. Wszystko okraszone jest świetnym humorem i klimatem układu planetarnego opanowanego przez wielkie korporacje (w krzywym zwierciadle, choć nie do końca ;)). Możemy poczuć się jak kosmiczny najemnik, spełnić rolę kapitana statku i przywódcy ciekawej zgrai postaci - coś w stylu kultowego serialu Firefly.
Poruszający horror psychologiczny, który nie daje prostych odpowiedzi, jeśli chodzi o fabułę. Wyraźnie czerpie inspirację z serii Silent Hill (jest nawet easter egg, miłego poszukiwania) w sposobie opowiadania, a także przez pojawiający się co jakiś czas spaczony wymiar/wygląd świata. Gdy przychodzi do straszenia to sięga raczej po niepokojący klimat, a nie nagłe straszaki. Fani horroru powinni zagrać i będą się dobrze bawić, tylko trzeba przebrnąć przez średnio ciekawy początek, który sprawia wrażenie walking sima, a gra zdecydowanie nim nie jest.
W ogóle się nie nadaje do tej roli. Zbyt napakowany i obawiam się, że raczej zagrałby jak w typowym filmie akcji z jego udziałem. Do tego nie wiem, czy byłby w stanie umiejętnie naśladować brytyjski akcent, wątpię.
Życzę im nie zerwania umowy, co w przypadku CI Games zdarzyło się kilkukrotnie przy LotF2.
Miałem podobnie, ale mi te poradniki nie pomogły w naprawie. Jednak widzę, że są aktualizowane o nowe sposoby. Może do nich zajrzę jeszcze raz, ale póki co poczekam na tę aktualizację RTX z nadzieją, że ogarną poprzednie problemy.
Ja mam na Steamie, 2 remastered bez dodatku i miałem tyle wyjść do pulpitu, że straciłem ochotę na dalszą grę... Obie części mam za sobą, te podstawowe, ale powrót do nich przy okazji zremasterowanych wersji był ciężki. Z pewnością nie wszyscy mają problemy, ale dla części graczy są obecne, bo te dwie rewelacyjne gry maja kolejno "w większości pozytywne" i "mieszane" recenzje, a na Steamie są poradniki ze sposobami naprawienia ich. Dwa lata temu próbowałem bezskutecznie zreperować "dwójkę", ale nic z tego nie wyszło. Teraz poczekam na ten update.
Może przy okazji naprawią te "remastery". Pierwszą część przeszedłem i nie było tak źle, choć zdarzały się awarie, ale druga jest niegrywalna, co zresztą pokazują oceny na Steamie.
Na rynku jest miejsce na horror każdego typu. Ja od czasu do czasu lubię tego rodzaju grę odpalić, a akurat Blooperzy są tutaj w czołówce, jeśli chodzi o poziom wykonania.
Gry wciągają mnie niezależnie od grafiki, którą jednak nawet w starych grach jestem w stanie docenić. Dzięki temu Thief był dla mnie naprawdę udaną przygodą i to tyle lat po premierze (dawno temu były próby zagrania, ale ledwie na początku się kończyły). Niewątpliwie jest to rewelacyjna skradanka - tytuł przełomowy, zasłużony klasyk etc. Atmosfera podczas rozgrywki jest naprawdę mroczna i pochłaniająca, a potęguje ją świetny ambient. Jedyne co mi zgrzytnęło to końcówka gry, która przechodzi zbyt mocno w klimaty fantasy i zachęca do użycia siły, ale może to moje mocno subiektywne odczucie.
Bardzo dobry samodzielny dodatek, który oferuje kolejne godziny w fantastycznym uniwersum serii. Tradycyjnie już czas na ukończenie rozgrywki może się różnić w zależności od poziomu eksploracji. Na gracza czeka tutaj więcej zadań pobocznych, głównie kontraktów - nowości w postaci niezbyt obudowanych fabularnie małych misji, za które otrzymujemy nagrody po ukończeniu całej lokacji. Odnośnie mechanik, dostępne są zmienione wersje jedynie trzech mocy z oryginału, a także nowe narzędzia walki. Jedną z najważniejszych zmian jest brak wskaźnika chaosu, co negatywnie wpływa na regrywalność.
Druga część Dishonored to jedna z tych kontynuacji, które są lepsze od oryginału, a zdarza się to nieczęsto. Jej największym plusem są większe i bardziej szczegółowe lokacje wypełnione masą treści. Ponadto zaletą okazała się również zmiana klimatu związana z innym miejscem akcji - bez utraty tożsamości serii. Świetne są także lepiej zarysowane postaci, zarówno te powracające, jak i nowe. Gameplay jest jeszcze bardziej wciągający i doczekał się ulepszeń, ale bez rewolucji. To gra, która daje więcej powodów by przejść ją ponownie w inny sposób.
Rozszerzenie nieco lepsze od pierwszego, bo kontynuacja historii jest ciekawsza i ma fajny finał.
Kilka znaczących nowości w rozgrywce i świetne nowe lokacje - zwłaszcza rzeźnia z pierwszej misji. To niemal poziom podstawki. Ustępuje jej jedynie przez mniej ciekawą fabułę.
Świetny, dający naprawdę dużo swobody w stylu gry, immersive sim z intrygującą i wciągającą fabułą. Stawia większy nacisk na eksplorację niż na walkę, choć i tej tutaj nie brakuje - co z kolei prowadzi do dość istotnego minusa, czyli małej liczby broni, z których w dodatku średnio się strzela. Jako całość to jednak bez wątpienia bardzo dobry tytuł, sprawiający że łatwo jest wybaczyć twórcom zupełne odejście od strzelankowego oryginału.
Nie umniejszajcie motywów słowiańskich w Wiedźminie, w sadze i opowiadaniach były wyraźnie wyczuwalne, ale fakt jako całość to jest to średniowieczne europejskie fantasy. Niestety tego za bardzo nie widać w produkcjach Netfliksa, który idzie mocniej w stronę D&D. Wolę wizję CDPR, nawet jeśli przesadził (choć nie wydaje mi się, że zbyt mocno) ze słowiańskością.
Spodziewałem się najgorszego, a otrzymałem niemal dokładnie to, czego oczekiwałem od poprzedniej części. Youngblood jest znacznie agresywniejszy gameplay'owo, stawia na ciągłą akcję i wymagające starcia. Z czasem robi się nawet trudniejszy, bo wrogowie są coraz bardziej opancerzeni (ale nie stają się przy tym przesadnymi gąbkami na kule). Bossowie są trudni - zwłaszcza ostatni, którego pokonanie podzielono na etapy. Takiego typu ostatecznego złola zabrakło w New Colossus. Historia jest mało rozbudowana, ale istnieje, a poza tym w takich strzelankach powinna mieć znaczenie drugorzędne.
Pamiętam jak w okolicach premiery grałem w demko u kumpla, cięło strasznie i długo się ładowało, ale i tak była radość z grania. Dopiero kilka lat później ograłem pełną wersję i moim zdaniem jest ona jedną z gier wszechczasów. Dwójka już nie była w stanie zrobić takiego wrażenia, bo różni się zasadniczo niewiele, głównie dzięki lepszej grafice. Co do ostatniej części to długo zbieram się, by ją sprawdzić, bo z zapowiedzi wydawało mi się, że twórcy niepotrzebnie zmienili klimat. Jednak po zagraniu oceniam ją jako udaną kontynuację, a i nie zabrakło tam retrospekcji z mroczniejszym klimatem wcześniejszych odsłon. Podziwiam Sama Lake'a, że po tylu latach wciąż chętnie pozuje z "Maksowym" grymasem, a ten filmik jest po prostu czymś niesamowitym dla wszystkich fanów.
To wciąż świetna strzelanka z wciągającą, ale bardziej absurdalną i momentami mocno komediową fabułą, co może być plusem lub minusem w zależności od oczekiwań gracza. Za dużo spokojnych momentów i dłuższych cutscenek, wcześniej było to lepiej wyważone. Brak bossów w stylu poprzednich części, teraz to po prostu większe mechy, które z czasem się powtarzają - ich pokonanie nie jest etapowe, po prostu trzeba więcej postrzelać.
Seria DS nie była hitem sprzedażowym, więc trochę dziwi mnie powrót EA do marki. Może to wpływ nowych Residentów, które są sukcesami finansowymi? Z teaseru nie wynika jaka to będzie gra, ale przynamniej czuć klimat pierwszej, moim zdaniem najlepszej, odsłony. Mam nadzieję, że ten remake będzie jej wierny. Szkoda jednak, że niedokończona historia oryginalnej trylogii już raczej nie doczeka się zamknięcia. Wolałbym, żeby to był soft reboot, który związany byłby z trylogią, ale nie wymagał jej znajomości. Jednak i tak cieszę się, że marka powraca i zachęcam osoby z nią nieobeznane do sprawdzenia istniejących odsłon.
Nie brzmi to tak źle, dopóki wciąż będzie Asasynem. Jednak nie wróżę Infinity wieloletniego (jak np. w MMO, czy grach online ogólnie) wsparcia, bo formuła w końcu się wyczerpie i trzeba będzie ją zmienić. No chyba, że ogarną to jakoś w tej produkcji... ale graczy zawsze bardziej będzie ekscytować odrębna nowość, z wieloma ulepszeniami, zmianami i jakąś next-genowością. Nawet jeśli uda się to zrobić w Infinity, to przeczuwam, że raczej nie wywoła takiego szału jak osobna gra.
Gorąco polecam moda, mi przejście w niema 100% (oprócz kilku achivementów zbierackich) zajeło ok. 130 godzin. Tak wielka to gra, określenie mod to za mało na ten projekt. Polecam również Nehrim, robi mniejsze wrażenie, bo oparty jest na wiekowym już Oblivionie, ale i tutaj świetnie się bawiłem (mimo wyłącznie niemieckiego dubbingu i dość częstych awarii) - przez ponad 90 godzin.
Dzięki modom gry żyją dłużej i nawet po latach się sprzedają. Wystarczy spojrzeć na Skyrima. Czy oni tego nie widzą? No chyba, że naprawdę chcą wydać te swoje "remastery" i byłby one, jak to czasami bywa, gorsze od zmodowanych oryginalnych wersji.
Bardzo udany dodatek, znacznie dłuższy od pierwszego. O ile tamten był po prostu przedłużeniem podstawki, tak ten wprowadza pewne nowości. Przede wszystkim cztery mocno fantastyczne i niesamowicie klimatyczne lokacje (obok zwykłej podstawowej). Szkoda tylko, że większość aktywności to ponownie nieprzydatne skarby i obozy przeciwników. Za to pojawiła się nowa forma papirusów z zagadkami. Najmocniejszym punktem są znacznie bardziej wymagające walki z bossami, które sprawiają mnóstwo frajdy. Co do historii to jest ciekawsza od tej z pierwszego rozszerzenia, w dużej mierze dzięki postaciom.
Nie wprowadza gameplay'owych nowości. To więcej tego samego co w podstawowej wersji gry, jednak przy braku aren i z jednym tylko grobowcem (ale wiąże się z nim dość długi quest). Historia jest mniej ciekawa i opiera się na tym samym schemacie - zabicia przydu*asów głównego złola, by potem zająć się nim samym. Jest tutaj kilka zwrotów fabularnych, które kształtują zakon i to one są najlepsze. Całość zajmuje ok. 8-10 godzin, jednak w wypadku podjęcia się samych misji (w tym tylko kilku pobocznych) rozgrywka będzie znacznie krótsza.
Egipt jest ogromny i wspaniały wizualnie, ale większość znaczników na mapie bardziej nuży niż bawi przez swoją powtarzalność, zwłaszcza obozy nieprzyjaciela. Gdyby chociaż nagrody za nie były ciekawe... Niestety tak nie jest, bo zazwyczaj dostajemy broń, która się nie przydaje i kilkadziesiąt sztuk złota. Ale czym tutaj nagradzać, skoro system ulepszania ekwipunku jest skopany. Na koniec zalety. Wśród nich główny wątek fabularny i jego misje (poboczne są niestety przeciętne) oraz dobry system walki ze świetnymi bossami (fajne areny), a także sporo smaczków dla fanów serii.
Najlepsze było obserwowanie zmian zachodzących w Ezio na przestrzeni trzech części. Od pyszałkowatego młodzieńca w drugiej odsłonie do dojrzałego mentora z Revelations.
To prawda, Wiedźmin też miał dużo znaczników, ale tylko część była nudna (głównie skarby na morzu). Zdecydowana większość przynajmniej budziła ciekawość, bo nie wiadomo na co mogliśmy trafić, a nagrody za nie były o wiele bardziej przydatne, był cel w ich przeszukiwaniu (m.in. schematy). W AC Origins przy skarbach od razu wiemy, że trafimy na broń, która na nic się nie przyda i kilkadziesiąt sztuk złota. W dodatku spora część znaczników w W3 (o ile dobrze pamiętam) miała przy okazji jakąś ciekawą mini-historię do opowiedzenia.
Niestety droga obrana przez Ubi nie jest dobra (ilość > jakość). Sam gram teraz w Origins i bawię się dobrze, ale znaczniki w grze zabijają ciekawość świata. Patrząc na jakąś miejscówkę z daleka nie odczuwam w ogóle ekscytacji, bo na pierwszy rzut oka widać, że to jedna z powtarzalnych nudnych aktywności do odhaczenia. A co gorsze - towarzyszy tej grze jakaś niezdrowa chęć wymaksowania. Zrobię to, ale w kolejnego Asasyna długo nie zagram.
W Bound By Flame również nie było turlania, co w połączeniu z atakami obszarowymi wrogów i ogólnie ich odpornością na ciosy gracza było mocno irytujące. Mam nadzieję. że autorzy wyciągnęli lekcję z tej gry.
Neill Blomkamp miał pomysł na wznowienie serii z udziałem Ripley, ale niestety został odsunięty od uniwersum. Szkoda, bo to dobry twórca kina sci-fi z własnym stylem. Poza tym, moim zdaniem najbliżej poziomu pierwszych dwóch odsłon serii nie był żaden późniejszy film, a gra - Obcy: Izolacj, polecam niezdecydowanym.
Konstrukcja fabularna to mistrzostwo. Historia w grze wciąga, a świat wzbudza ogromną ciekawość i chęć dowiedzenia się o nim jak najwięcej. Co do gameplay'u - początkowo frustruje, a z czasem robi się powtarzalny, głównie przez podobne do siebie starcia w tych samych lokacjach. Nie on jest najmocniejszym punktem gry, ale wraz z ogarnięciem broni i mocy potrafi sprawić dużą przyjemność. Największa wada? Bardzo nieczytelna minimapa, która negatywnie wpływa na poznawanie biura.
Widzę, że każdy w tym Hollywoodzie chce być ofiarą i na coś narzekać, ale to już przesada...
Dla mnie to przygoda lepsza od tej, którą zaoferowała poprzednia odsłona serii. W głównej mierze dzięki znacznie ciekawszym i dłuższym misjom, a te w FC5 były mocno przeciętne. Spodobała mi się również historia, która przez ustaloną kolejność zadań jest bardziej wciągająca. Świetnie rozwiązano dalsze losy postaci i świata, zachwycającego oryginalną wizją postapokalipsy. Oczywiście nie obyło się bez zgrzytów, czyli takich sobie elementów RPG oraz konieczności grindu by odblokować wszystkie ulepszenia (co nie jest konieczne). Krótko - jakość ponad ilość, w 5-tce było odwrotnie.
Dodatek oferuje więcej tego samego co podstawka, ale w mniejszej skali, co ma pozytywny wpływ na jakość - zwłaszcza na bardziej rozbudowane lokacje i dziejące się w nich misje główne oraz poboczne. Oprócz tego rozszerzenie dodaje nowe przedmioty, w tym bronie. Czas rozgrywki wynosi od trzech do czterech godzin.
Duży skok jakości w stosunku do poprzednich części. Bawiłem się świetnie, głównie dzięki długim i rozbudowanym misjom, jednak jest to tytuł nierówny. Gra oferuje trzy dość duże mapy, których wczytywanie jest zbyt długie. Ich eksploracja zaś nagradzana jest za często jedynie surowcami i skórkami do snajperki. Rozgrywka zawiera bogaty i różniący się od siebie arsenał, jednak wielu "zabawek" nie ma potrzeby używać. Pod względem technicznym nie ma tragedii, ale zdarzają się bugi, które mogą wpłynąć nawet na misje (znikające ciała). Istotną wadą jest kiepska i dziwnie działająca funkcja autozapisu.
Ciekawa i tajemnicza historia z dobrym finałem. Do tego niezły gameplay, który z czasem dodaje coś nowego, jednak pod względem projektu lokacji nie sprzyja szukaniu znajdziek. Początkowo ładna grafika, ale z czasem widać braki mimo stylizacji. Za to do świetnej oprawy audio nie mam zastrzeżeń.
Nie wyobrażam sobie nikogo innego w tej roli, ale jeśli staruszek będzie skakał i robił fikołki to wyjdzie to komicznie. Chris Pratt pasuje do roli Nathana Drake'a, ale nie Indy'ego, nie ten charakter, nie jest aktorem wszechstronnym. Lepiej wymyślać nowych bohaterów niż zastępować starych.
Udane zwieńczenie trylogii, w którym nacisk położono na eksplorację starannie przygotowanych i przemyślanych lokacji. Świetnie zaprojektowane grobowce i kilka imponujących dynamiką sekwencji zręcznościowych. Przyjemna walka w większości pozwalająca na skryte działanie, ale jest jej tu zdecydowanie mniej od pozostałych aktywności. Dodatkowe grobowce z DLC są OK, a niektóre, jak ten z "Drogi do domu", wybijają się na tle pozostałych, nawet tych z podstawowej wersji gry. Olśniewająca oprawa audiowizualna. Edycja definitywna oferuje ponad trzydzieści godzin rozgrywki do ukończenia kompletnego.
Świetny rozwój postaci i wciągająca dynamiczna walka. Dobrze zaprojektowany klimatyczny i zwariowany świat pełen ciekawych lokacji, który niestety cierpi przez powtarzalne aktywności poboczne.
Zniszczona wojną Filadelfia robi wrażenie. Niestety, przez otwartość map cierpią misje główne, które nie są zbyt ciekawe i emocjonujące, no może z wyjątkiem tych ostatnich. Aktywności poboczne to nudne kopiuj-wklej. O wiele lepiej zrealizowane zostały dwie dodatkowe liniowe misje z DLC The Voice of Freedom (ocena: 7.5) i Aftermath (ocena: 7.5) oraz również liniowa mini-kampania Beyond the Walls (ocena: 8). Najwyraźniej sandboksowe struktury nie były specjalizacją studia.
Rozbudowany i długi horror/thriller z wciągającą, ale przewidywalną historią. Szkoda, że twórcy nie uczynili jej bardziej niejednoznaczną - nie pozostawiają odbiorcy z wątpliwościami, co z pewnością wyszłoby rozgrywce na plus. Ponadto gra sprawia wrażenie oferującej otwarty teren do eksploracji, ale tak naprawdę jest mocno liniowa, choć w pewnym rozdziale daje graczowi namiastkę wolności, możliwość zboczenia ze ścieżki i odkrycia kilku sekretów.
Świetna kontynuacja zachwycająca mocno różniącymi się od siebie klimatycznymi lokacjami. Co prawda powiela pewne klisze postapokaliptycznego świata, ale robi to znakomicie. Ponadto oferuje wciągającą historię pełną emocji, zwłaszcza w końcówce. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Wschodnie postapo jest najlepsze.
Ciekawa, ale niedokończona historia, która pozostawia z wieloma pytaniami. Największy plus to zdecydowanie projekt lokacji przypominający pierwszego Bioshocka.
Blooper Team po raz kolejny stworzył świetny walking sim z dreszczykiem, a przy tym udaną kontynuację swojego pierwszego horroru. Wszystko jest tutaj w pełni dopracowane. Grafika to czołówka gatunku, udźwiękowienie świetnie podkreśla klimat, a aktorom głosowym nie można niczego zarzucić. Historia jest wciągająca i trzeba ją sobie ułożyć w głowie, by w pełni docenić.
Jak na pierwszą produkcję nie jest źle. Twórcy mają kontrowersyjną wizję i nie bawią się w półśrodki. Niestety, gameplay pozostawia wiele do życzenia, zwłaszcza jeśli chodzi o poziom trudności. Elementy zręcznościowe takie jak ucieczki przed przeciwnikami, czy walka z bossem są kiepsko zrealizowane, lepiej gdyby ich nie było. Z kolei zagadki są banalne, a funkcja maski, która ukazuje ukryte ścieżki, zupełnie niewykorzystana.
Zbyt łatwa przygodówka z nieco nużącą fabułą. Czasami próbuje być horrorem, ale jej to nie wychodzi. Widać włożony trud w warstwę wizualną, ale miejscami twórcy trochę polecieli z fantazją. Słaby voice-acting.
Fantastyczna stylistyka retrofuturystyczna plus ważne przesłanie dotyczące transhumanizmu. Dopracowany horror pełen lęków związanych z przemianą człowieka.
Oryginalny jRPG z bardzo ciekawym systemem walki, w którym kierujemy grupami bohaterów, a nie pojedynczymi jednostkami. Początkowo nieco irytuje brak niezbędnych do danej sytuacji akcji, ale z czasem uczymy się budowania składów z naciskiem na określone umiejętności i niemal przestaje to być problemem. Poza tym, jak przystało na japońską grę, rozgrywka pełna jest sekretów, których odkrywanie jest przyjemnością, ale nie jest niezbędne do jej ukończenia.
Coraz bardziej lubię serię Tales. Ta odsłona sprawiła mi mnóstwo frajdy, zwłaszcza za sprawą ciekawych postaci, w tym głównej antybohaterskiej, oraz niezłej, choć nie unikającej schematów, wielowątkowej fabuły. Przede wszystkim jednak dzięki licznym sekretom, które chce się odkrywać. Są tutaj pewne elementy, do których trzeba się przyzwyczaić. Jest wiele grindu, ale nieobowiązkowego do ukończenia rozgrywki oraz skomplikowany system walki, który na początku sprawia wrażenie chaotycznego, ale z czasem robi się na tyle przejrzysty, że aż chce się bić swoje rekordy, np. ciągu liczby trafień.
To rozszerzenie jest trochę mniej rozbudowane od pierwszego, ale za to dostajemy moim zdaniem ciekawsze realia wzorowane na starożytnej Grecji.
Udany dodatek, który sporo oferuje, w tym lepiej zrealizowane ulepszanie kolejnej własnej twierdzy. Jednak główny wątek fabularny nie wciąga i szybko się kończy. Nie wiem, czy autorzy celowali w piracki klimat, ale w ogóle go tutaj nie czuć.
Ta gra wiele rzeczy robi dobrze, ale też sama sobie je psuje. Mamy szczegółowo opisane uniwersum, które nie za bardzo chce się poznawać, głównie przez nużące i przegadane dialogi. Duży świat gry jest skonstruowany tak sobie - są to połączone ścieżkami mapy, w których część lokacji jest ciekawa, ale są też zupełnie nijakie podziemia. Jest mnogość systemów - crafting pancerzy, uzbrojenia i ulepszeń oraz alchemia - ale nie ma potrzeby korzystania z nich, bo w czasie rozgrywki nigdy niczego nam nie brakuje. Największą zaletą jest dobrze zrealizowany rozwój postaci i to dzięki niemu gra wciąga.
Udany dodatek oferujący ciekawą historię i nowe zróżnicowane tereny do eksploracji. Jednak przez wprowadzenie kamiennych tablic podnoszących statystyki wydaje się trochę za bardzo ułatwiać rozgrywkę. Ponadto rozszerzenie nie sygnalizuje kiedy najlepiej się za nie zabrać. Mojego wysokopoziomowego Bezimiennego nic nie było w stanie na dłużej zatrzymać w drodze do finału.
Większość wrogów w tej grze to gąbki na ciosy, a to w połączeniu z tym, że nasz bohater wprost przeciwnie - ginie po kilku uderzeniach - sprawia, że nie odczuwamy za bardzo jego progresu podczas levelowania. W połączeniu z częstymi obszarowymi atakami wrogów powoduje to, że brak turlania jest wadą, gdyż walka traci na płynności. Reszta jest w miarę poprawna. Wśród zalet na pewno można wymienić światotwórstwo, ponownie na wysokim poziomie u tego studia. Niestety znowu też, niczym w poprzedniej grze twórców, lokacje są korytarzowe i występuje częsty backtracking, a questy poboczne są nijakie.
Nie wiem jak to się stało, że swoją przygodę z serią zacząłem od drugiej części. Dopiero dzisiaj, po niemal dwóch dekadach od premiery mam pierwszą odsłonę za sobą. Bawiłem się świetnie, choć nie powiem, że to gra bez wad - wśród nich m.in. niezbalansowany poziom trudności oraz częsty backtracking, a także zdarzające się bugi.
InXile ma Wastelanda. To też dobra postapokaliptyczna seria, więc lepiej, żeby ją dalej rozwijali.
Po ograniu zarówno Nehrima, jak i Enderala z niecierpliwością czekam na ich kolejny projekt. BTW te mody są jak osobne gry, więc moim zdaniem zasługują na miejsce w bazie danych GOL.
Phantasmagoria 2 to gra mocno odmienna od pierwszej części. Tam mieliśmy nawiedzony dom i klimat raczej weird fiction, zaś tutaj do czynienia mamy z psychodelicznym sci-fi rodem z filmów klasy B tamtego okresu. Fabuła jest wciągająca, nieźle zagrana przez wszystkich aktorów i jeśli przyjmiemy zaproponowaną konwencję, będziemy się przy grze bawić dobrze. Tym razem na szczęście zdecydowano się w większości na prawdziwą scenografię, a nie tła stworzone w grafice 3D jak to miało miejsce w poprzedniej odsłonie. Zmiana na plus - gra wygląda lepiej, bo postacie nie gryzą się z otoczeniem.
Gra robi naprawdę kiepskie pierwsze wrażenie, ale z czasem jest lepiej. Nie da się jednak ukryć, że to budżetowy miks Obliviona i Gothica z fedeksowymi questami. Mimo przeciętności wciągnął mnie dzięki mechanikom i lootowi, który chce się ulepszać.
Fantastyczny świat Samorosta doczekał się pełnoprawnej gry. Dwie poprzednie odsłony były raczej demami pokazującymi możliwości studia Amanita Design, ale tym razem rozgrywka jest bardziej rozbudowana i wystarcza na dłużej. Po raz kolejny po Machinarium i Botaniculi autorzy zachwycają swoją wyobraźnią w kreacji wyimaginowanego świata. Zresztą nie tylko oprawa jest tutaj znakomita, również gameplay jest pomysłowy i sprawia ogromną przyjemność.
Wciągający walking sim, w którym przemierzamy stację kosmiczną w celu wyjaśnienia co się stało z jej załogą. Jeśli komuś sprawia przyjemność zwiedzanie pełnych przedmiotów i notatek pomieszczeń, polubi ten tytuł. Co do zagadek, to gra nie odbiega od standardu tego gatunku, więc nie uświadczymy ich zbyt wiele - te kilka rozwiążemy bez problemów ze względu na niski poziom trudności. Całość mocno przypomina grę Tacoma, więc na pewno spodoba się graczom, którzy dobrze się przy niej bawili. Długość rozgrywki zależy od tego jak dokładnie przebadamy stację.
Zaskakująco dobrze się bawiłem przy tej odsłonie serii, mimo że to powtórka z rozrywki. Dla mnie była to fajna epizodyczna przygoda, która zyskała dzięki licznym cutscenkom sprawiającym, że więcej w tej części fabuły. Szkoda tylko, że ostatni epizod jest trochę zabugowany - radzę zapisywać grę często i na osobnych slotach.
Całkiem udane wplecenie Lovecrafta w kosmiczne sci-fi. Nie wywołuje strachu - to bardziej thriller niż horror.
Mała przygodówka, której długość wystarcza jedynie na ok. godzinę rozgrywki. Surrealistyczna oprawa jest na wysokim poziomie, jak zawsze w przypadku Amanita Design.
Niezła platformówka logiczna, która sprawia wrażenie jedynie dema. Pomysł na mechanikę wystarczyłby na dłuższą rozgrywkę niż zaledwie dwugodzinną.
Mimo, że w tej części miasteczko Silent Hill majaczy gdzieś w tle, to i tak bawiłem się świetnie i polubiłem pokręconą atmosferę, projekt lokacji i przeciwników. Wg mnie tej części pod tym względem najbliżej do pierwszej odsłony. Szkoda tylko, że poziomów jest tak naprawdę niewiele, bo od połowy gry ponownie odwiedzamy te same miejscówki co wcześniej, czasami trochę zmienione. Spodobało mi się za to powracanie do zmieniającego się mieszkania bohatera w widoku z perspektywy pierwszej osoby oraz oczywiście ścieżka dźwiękowa autorstwa Akiry Yamaoka.
Warto przypomnieć, że niegdyś, po wyprodukowaniu spin-offów NFSa, czyli Shift 1 i 2 firma mocno pokłóciła się z EA, która chciała ich przemielić i wcielić w swoje szeregi. A teraz za sprawą przejęcia Codemasters (które jest ich właścicielem) przez "Elektroników" znowu są pod ich rządami. Współczuję.
Gameplay w głównej mierze polega na łączeniu przedmiotów, których jest zdecydowanie za dużo.
Świetny początek, ale im bliżej końca, tym gorzej. Opowieść jest nieciekawa i zbyt pokręcona w złym tego słowa znaczeniu.
Syberia 3 to z pewnością kontrowersyjna produkcja, ale fanów uspokajam - jest tutaj obecny duch poprzednich części. Gra łączy w sobie klimat pierwszej odsłony oraz jej kontynuacji. Niestety, trzeba przygotować się na kilka niedoskonałości znacząco wpływających na rozgrywkę. Przede wszystkim gra technicznie nie jest zbyt udana, zwłaszcza jeśli chodzi o sterowanie postacią. Ponadto grafika wygląda czasami tak sobie lub nawet źle, ale przynajmniej pozostaje w zgodzie z prequelami. Przygoda naszej bohaterki nie kończy się w tej części, jednak gra zakańcza historię towarzyszących jej Jukoli.
Niezła przygodówka o poszukiwaniu starożytnych tajemnic. Wraz z bohaterem zwiedzimy kilka ciekawych miejsc, ale każde z nich jest mocno ograniczone - to bardzo liniowa produkcja. Zagadki w większości polegają na łączeniu przeróżnych, czasami niepasujących do siebie na pierwszy rzut oka przedmiotów, a że tych w ekwipunku jest często bardzo dużo, trzeba przygotować się na wiele prób dojścia do właściwych kombinacji. Niektórzy gracze tego nie polubią. Opowiedziana historia ma kilka naiwnych zwrotów akcji, a także nieco rozczarowujący ostatni rozdział.
Syberia II to udana kontynuacja, która w zależności od gustu może spodobać się bardziej lub mniej od pierwowzoru, gdyż różni ją od niego g****e fabuła oraz klimat. Syberia pod względem tego drugiego była grą zdecydowanie bardziej zróżnicowaną. Odwiedzaliśmy w niej mocno odmienne od siebie miejscówki, a także, jak mi się wydaje, bardziej pokręcone. W drugiej części zaś większość akcji dzieje się na mroźniej północy - oglądamy więc prawie w zupełności zaśnieżone tereny. Cała reszta, czyli poziom grafiki i udźwiękowienia oraz gameplay, jest praktycznie bez zmian.
Klimat, klimat i jeszcze raz klimat. Pod tym względem gra jest jedyna w swoim rodzaju. Z drugiej strony nie spotkałem się jeszcze z tak >powolną< produkcją. Bohater porusza się jak mucha w smole. Nie tylko to jest zresztą wolne - wszystkie animacje w grze wydaja się być zrobione w lekkim slow-motion. Nieśpieszne tempo przypadnie do gustu tylko niektórym graczom, a ci mniej cierpliwi mogą psioczyć. Tym, którzy się wciągną zapewni kilkanaście godzin oryginalnej i klimatycznej przygody o polowaniu na duchy (i nie tylko), po brzegi wypełnionej treścią, z ciekawą historią.
Jeśli chodzi o gameplay to gra całkiem nieźle przetrwała próbę czasu i udało się jej przykuć mnie do monitora na te kilka godzin rozgrywki. Daleko mi jednak do nazwania tego tytułu rewelacyjnym. Historia jest taka sobie i nie ma w niej za wiele oryginalności. Niektórzy aktorzy wypadli zbyt karykaturalnie, niczym z filmu klasy Z. Niewątpliwą wadą jest łatwe zepsucie sobie końcówki gry - mnie się to udało i musiałem powtarzać dwa ostatnie rozdziały. Dla niektórych klasyk, dla mnie jedynie solidna produkcja.
Przygodówka niezwykle oryginalna pod względem umiejscowienia akcji i klimatu. Szkoda, że jest tak krótka i ma te irytujące zręcznościowe wstawki...
Spodobał mi się nowy typ przygody, który jest czymś pomiędzy poprzednimi odsłonami serii, a klasycznym Tomb Raiderem. Pomimo porzucenia grafiki 2D znowu udało się wyreżyserować fantastyczne cutscenki, do tego w większości na silniku gry. Muzyka trzyma wysoki poziom poprzednich odsłon, a aktorzy, w tym niezastąpiony Rolf Saxon, spisali się znakomicie. Gdyby tylko sterowanie na PC było lepsze - czuć, że to gra przede wszystkim na pada.
Niezła polska przygodówka, która zapewnia kilka godzin wciągającej rozgrywki. Nie obyło się jednak bez wad. Czuć, że to tytuł budżetowy, który technologicznie był zacofany już w dniu debiutu. Ponadto opowieść jest przewidywalna i w pewnym momencie niepotrzebnie zahacza o odmienny typ przygody, porzucając ten kryminalno-detektywistyczny (na szczęście dość szybko do niego wraca). Gracza czeka wtedy kilka fabularnych absurdów, które naprawdę ciężko kupić. Ostatnią dość znaczącą wadą, bo słyszymy ją niemal cały czas, są (lekko mówiąc) nieprzekonująco odegrane kwestie dialogowe bohaterki.
Dobry point and click z proekologicznym przesłaniem. Ciekawi i dobrze odegrani bohaterowie pierwszego i drugiego planu. Bardzo ładna komiksowa grafika.
Przeciętna przygodówka z naprawdę kiepskim zakończeniem, chyba jednym z gorszych jakie widziałem. Nie wiem, czy twórcy liczyli na sequel, ale jeśli tak to się najwyraźniej przeliczyli, bo do dzisiaj żaden nie powstał. Na plus ładne, choć statyczne tła oraz dobrze odegrane kwestie bohaterów. Na minus trochę niedopracowany gameplay - postaci czasami nie reagują na nasze polecenia albo reagują na nie z opóźnieniem.
Dobry kryminał, który twórcy starają się nam obrzydzić poprzez brak uwidocznienia interaktywnych punktów oraz przede wszystkim brak mapy i szybkiej podróży pomiędzy lokacjami. Doskwiera to zwłaszcza w pierwszej połowie rozgrywki, gdzie szukanie kolejnego wydarzenia/przedmiotu popychającego fabułę do przodu wiąże się z przemierzaniem odległych lokacji. Niewątpliwą zaletą gry jest świetny klimat opustoszałego luksusowego hotelu oraz grafika teł.
Udana przygoda z niezłą historią, tylko trochę za krótka. Ma w sobie coś z Twin Peaks.
Wciągająca historia z dobrą kryminalną intrygą, co nie dziwi patrząc na materiał źródłowy. Niezbyt rozbudowana rozgrywka o niskim poziomie trudności.
Nie dziwi mnie status kultowości - to bardzo dobra przygodówka z wciągającą historią oraz ciekawym nie tylko głównym bohaterem, ale także postaciami pobocznymi. Może troszkę za bardzo przechodzi w wątki nadprzyrodzone w końcówce gry, ale to moje mocno subiektywne odczucie, bo zdecydowanie bardziej wolę wątek kryminalno-detektywistyczny, który intryguje od samego początku.
Niezła historia, ale gameplay trochę kuleje. Zagadki nie stawiają wyzwań, zaś nowe pomysły, takie jak dopasowywanie bohaterów niezależnych do postaci historycznych, nie zostały należycie zrealizowane, choć mogły być dużym atutem gry.
Przygodówka z wciągającą, ale niedokończoną (!) historią, a kontynuacja nigdy nie powstała. Niepotrzebne wątki nadprzyrodzone. Gdyby ich nie było, to wyszłoby to grze na dobre, a może nawet udałoby się zamieścić całą opowieść, bez cliffhangera. Niezły klimat noir.
Prześwietna kryminalna opowieść z wątkami paranormalnymi, której niestety mocno ustępuje oprawa wizualna. Szkoda, że gra nie miała większego budżetu. Za to aktorzy głosowi spisali się w większości dobrze, a muzyka wpada w ucho. Gdzieniegdzie zdarzają się glitche, ale na szczęście nie trafiłem na żaden psujący grę.
Dobry koreański horror. By poznać wszystkie zakończenia i sekrety należy przejść grę kilkukrotnie. Z chęcią więc kiedyś do niej wrócę. Polecam zagrać na wysokim poziomie trudności. Sam grałem na normalnym, przez co kilka rzeczy mnie ominęło.
Niezła klasyczna przygodówka, która jednak ma taką sobie, trochę zbyt skrótową historię. Mało horroru, ale atmosfera momentami jest nieco niepokojąca.
Ta oryginalna i klimatyczna produkcja, która umiejętnie łączy styl noir i horror, zasługuje na większy rozgłos. Świetna oprawa - lepiej dopasowanej grafiki sobie nie wyobrażam, a aktorzy głosowi spisali się znakomicie. Angażująca, choć przewidywalna historia.
Do ukończenia w pół godziny. Klika się przyjemnie, wygląda nieźle, ale nie stawia żadnych wyzwań, a historia to jedynie zlepek filozoficznych przemyśleń.
Jak na tak małe (kilkuosobowe) studio tytuł ten jest zadziwiająco solidnie wykonany. Grałem w gorsze horrory większych developerów.
Opuszczony hotel w grze nawiedzają duchy przeszłości i twórcom idealnie udało się to oddać w subtelny sposób. Nie ma tutaj straszaków, nie ma wyraźnych zjawisk nadprzyrodzonych, jest za to budujący atmosferę niepokój oraz świetna historia. Realistyczna grafika stoi na wysokim poziomie, tak samo jak udźwiękowienie. Na pochwałę zasługują zwłaszcza aktorzy, którzy świetnie oddali emocje towarzyszące bohaterom.
Szkoda, że grze bliżej do walking sima, niż do klasycznej przygodówki, zagadek w zasadzie nie ma. Za to lovecraftowski klimat i historia są dobre.
Fantastyczna kreacja świata, wciągająca historia oraz ciekawe postaci. Pełne udźwiękowienie dialogów, które zostały dobrze odegrane. Na minus monotonny gameplay składający się głównie z czasochłonnych walk, które w większości są zbyt łatwe. Brak dziennika zadań (!), bez poradnika ani rusz.
Genialny nieziemski klimat. Jednak rozgrywka trochę kuleje przez toporne sterowanie.
Naprawdę rzadko mi się zdarza nie kończyć gier. W tym przypadku po kilkunastu godzinach nie mam ochoty na dalszą rozgrywkę. Gra próbuje być czymś pomiędzy klasycznym rpg, a hack'n'slashem, przez co w ani jednym, ani drugim gatunku nie jest dobra. Szkoda, bo początek był naprawdę niezły.
Świetny miks przygodówki i platformówki, którego styl przywodzi na myśl filmy Tima Burtona.
Uroczy rpg akcji dla miłośników kotów i nie tylko. Szkoda, że rozgrywka jest mało urozmaicona - na szczęście gra nie jest zbyt długa.
Tytuł, którego niewątpliwą zaletą jest umiejętne odtworzenie stylu dawnych gier. Niestety rozgrywka jest krótka i mało rozbudowana. Bardziej jako ciekawostka.
Wciągająca strzelanka w starym dobrym stylu. W pakiecie problemy technicznie i gliczujący się przeciwnicy.