Vampire the Masquerade: Redemption. Wspominamy zapomniane gry RPG 🕯️

- Zapomniane RPG – wspominamy gry, które zasługują na trochę miłości
- Lionheart: Legacy of the Crusader
- Gorasul: Dziedzictwo smoka (Legacy of the Dragon)
- Return to Krondor
- Nox
- Anachronox
- Heretic Kingdoms: The Inquisition (dawniej Kult)
- Evil Islands
- Arx Fatalis
- Vampire the Masquerade: Redemption
Vampire the Masquerade: Redemption
Co to: gra czająca się w cieniu Vampire the Masquerade: Bloodlines
Rok wydania: 2000
Producent: Nihilistic Software
Vampire the Masquerade: Bloodlines nie przyniosło spodziewanych zysków i stało się jednym z gwoździ do trumny studia Troika Games, ale z czasem obrosło kultem. Ciężko zapomnieć o tej grze. O tym przeżyciu. W jej cieniu kryje się starszy niedoceniony brat – Redemption. Dwudziestolatek spłodzony przez Nihilistic Software był bardziej bojowo nastawiony do rozgrywki, ale i tak oferował całkiem niezłą historię. Zresztą – czego innego spodziewać się po adaptacji słynnego systemu RPG?
Redemption zabierało nas w naprawdę długą podróż. Jako cnotliwy rycerz przemielony przez tryby wampirzych machinacji ruszaliśmy do boju przez wieki. Opowieść toczyła się na dwóch płaszczyznach – w średniowieczu i we współczesności. I choć nie była tak złożona i wielowątkowa jak w Bloodlines, a w kliku etapach jedyną drogą okazywała się walka – to i tak stanowiła kawał porządnej historii o krwiopijcach. Dostaliśmy tu trochę dylematów, fajnie wymyślonych bohaterów i dobrze napisane dialogi. Klimat zabawy też robił niezłą robotę. Zwłaszcza u schyłku XX wieku. Wtedy gotycka atmosfera spotykała się z dekadencją nocnej betonowej dżungli – skojarzenia z Matrixem były jak najbardziej na miejscu.
Z perspektywy mechaniki gra trochę się zestarzała, ale nie na tyle, by postawić na niej krzyżyk. To całkiem żywe action-RPG, w którym często prowadziliśmy do boju kilkuosobową drużynę (maksymalnie 4 postacie). Większość czynności wykonywało się myszką, co dziś wydawałoby się karkołomne, ale gdy podejdzie się do tej gry jak do trójwymiarowego krewnego Diablo, jest jakoś łatwiej. Na szczęście nasi towarzysze działali automatycznie (SI szalała tylko czasami), choć wpływaliśmy na ich rozwój i ekwipunek.
Dla tych, którzy czekają na Bloodlines 2 i są trochę odporni na toporne z dzisiejszej perspektywy rozwiązania – w sumie grali w Bloodlines, więc co się głupio zastanawiam – Redemption może okazać się smakowitym kąskiem.

Jest niewiele produkcji, które wykorzystują motyw wampira tak dobrze jak VtM: Redemption (w gruncie rzeczy na myśl przychodzi mi tylko jedna, a i nad nią dzieło Nihilistic Software pod pewnymi względami góruje). Nie chcę zdradzić niczego ważnego przez nierozsądny spoiler, więc ograniczę się do stwierdzenia, że największymi atutami tego tytułu są świetnie oddana atmosfera Świata Mroku oraz sprytnie zaprojektowany scenariusz, który bierze pod uwagę jedną z cech krwiopijców, jakie rzadko wykorzystywane są w grach wideo. Resztę musicie odkryć na własną rękę. Naprawdę warto!
Bartosz „Aquma” Świątek
O TEKŚCIE
Wszystko zaczęło się od rozmowy tuż przed fajrantem. Przerzucaliśmy się z Draugiem tytułami fajnych RPG, które kiedyś robiły wrażenie, a dziś już mało kto o nich pamięta, czasem tylko jakiś archeolog, jak on czy ja, wspomni o nieborakach w tekście. I wtedy pomyśleliśmy: a gdyby tak przypomnieć część z tych tytułów? To przecież fajne gierki, w które włożono masę serca. Niektóre przez chwilę były bardzo popularne, ale zostały zepchnięte na margines historii. Dlatego pomęczyłem redakcyjnych erpegowych zapaleńców o wypowiedzi na temat gier, które darzą sentymentem – stąd gościnne występy kolegów z redakcji. Dziś i tak zapodaliśmy wersję soft, niektóre tytuły możecie przecież kojarzyć.