- Te filmy science fiction irytują, nie respektując reguł własnego świata
- Efekt motyla
- Dzień Niepodległości
- Avengers: Wojna bez granic
- Park Jurajski
- Lucy
- Ghostbusters
- Avatar
Park Jurajski

Reżyser: Steven Spielberg
Rok wydania: 1993
Gdzie obejrzeć: Canal+ Online, Netflix, Amazon Prime Video, SkyShowtime
Dla wielu młodych widzów, w tym i dla mnie samej, Park Jurajski stanowi dobre wspomnienie z dzieciństwa i film, który zapoczątkował fascynację dinozaurami. Efekty specjalne, wielkie, ruchome gady i wartka akcja sprawiały, że trzydzieści lat temu obraz ten robił na widzach naprawdę ogromne wrażenie, a i dziś ogląda się go z przyjemnością.
Nie mam zamiaru się czepiać – zdaję sobie sprawę, że Park Jurajski to przede wszystkim familijny film przygodowy, więc nie wymagam od niego naukowej poprawności. Oceniam go bardzo pozytywnie pomimo braków w logice, ale mam wrażenie, że sporo z nich wyłapać mógłby nawet pięciolatek zakochany w dinozaurach. Warto dodać, że nowsze części franczyzy, np. Jurassic World, logikę odrzuciły już całkowicie, więc i tak Park Jurajski wypada na ich tle wyjątkowo pozytywnie.
Dinozaury w filmie powstały z DNA pobranego z ich kości i teraz wesoło biegają sobie po parku. Świetnie, że nauce udało się osiągnąć tak wiele, ale z jakiegoś powodu ta metoda wskrzeszania gatunków z DNA została wykorzystana tylko w przypadku dinozaurów, ignorując dawne gatunki zwierząt czy te, którym grozi wyginięcie. Co więcej, mam przeczucie, że w prawdziwym życiu eksperymenty z ludzkim DNA byłyby jedynie kwestią czasu, ale w filmie nie ma o tym mowy – najważniejsze jest hodowanie małych, wesołych triceratopsów. U Spielberga naukowcom udało się odtworzyć wymarłe gatunki roślin, mimo że wymyślona na potrzeby fabuły metoda pozyskiwania DNA nie ma prawa działać w ich przypadku, co większość widzów wie, jeśli tylko choć przez chwilę uważała na biologii. No cóż, w filmie najwyraźniej zdarzył się cud – magicznym sposobem roślinne DNA funkcjonuje jak zwierzęce.
Park Jurajski ma też sporo drobnych błędów, takich jak literówki w napisach w parku, niewiarygodne akcenty bohaterów czy tyranozaur, który z jakiegoś powodu umie skradać się zupełnie bezszelestnie. Wszystko to drażni, kiedy już się to zauważy, ale umówmy się: ten film ogląda się nie po to, by rozważać, co ma tu sens, a co nie, tylko po to, by popatrzeć na dinozaury.
