- Te filmy science fiction irytują, nie respektując reguł własnego świata
- Efekt motyla
- Dzień Niepodległości
- Avengers: Wojna bez granic
- Park Jurajski
- Lucy
- Ghostbusters
- Avatar
Lucy

Powiedzieć o Lucy, że nie respektuje reguł własnego świata, to mało, bo ten film nie respektuje reguł absolutnie żadnego świata i dlatego znalazł się w tym zestawieniu. W ramach samego uniwersum filmu nie ma nieścisłości większych niż w przypadku dowolnych innych obrazów kinowych SF o średniej renomie. Ten konkretny świat po prostu nie został nigdy jakkolwiek logicznie pomyślany.
Wiele osób słyszało stwierdzenie, że człowiek używa tylko dziesięciu procent swojego mózgu i – co zaskakujące – niektórzy myślą, że to prawda. Otóż wcale nie, to po prostu główne założenie filmu Lucy, nijak mające się do rzeczywistości, w której ludzki mózg korzysta z różnych swych części w różnych momentach, o czym w filmie kompletnie zapomniano. Tutaj mamy sztywne dziesięć procent, więc stosunkowo niewiele, ale widocznie wystarczająco, by historia tytułowej Lucy, choćby w teorii, się kleiła. Niestety, tylko w teorii, bo takie założenie można obalić w dziesięć sekund, a to przecież ma być science fiction.
Dziewczyna wplątuje się w szemrane interesy, a nielegalne substancje, która ma przewozić za granicę na rozkaz bezwzględnego gangstera, zostają wszyte w jej żołądek, robiąc z niej żywy kontener. To, że żywy, działa na jej niekorzyść, bo oczywiście podejrzane substancje niewiadomego pochodzenia przedostają się do jej organizmu.
I to właśnie akurat one, owe podejrzane narkotyki od groźnego mafiosa, okazują się niesamowitym specyfikiem, który odblokowuje sto procent potencjału ludzkiego mózgu, a nie tylko dziesięć. Wszystkie zmysły Lucy się wyostrzają, ona sama staje się szybsza, silniejsza, nagle ma zdolność telekinezy i większość innych nadnaturalnych umiejętności, jakie mogą nam przyjść na myśl. Oczywiście pozwalają jej one unikać gniewu mafiosów, ale taki natłok bodźców nie jest niczym przyjemnym, więc dziewczyna nawiązuje kontakt z naukowcem, prowadzącym badania nad ludzkim mózgiem, w nadziei na pomoc. Co drugie słowo wychodzące z ust owego naukowca z realizmem nie ma kompletnie nic wspólnego i wynosi film na wyżyny absurdu. Esencją tego wszystkiego wciąż jednak pozostaje założenie, że wykorzystujemy dziesięć procent mózgu, a następnie nadanie dziewczynie supermocy zamiast jej uśmiercenia po odblokowaniu pozostałych dziewięćdziesięciu. Sam naukowiec mówił przecież, że takie „zdjęcie blokady” jest śmiertelnie niebezpieczne i praktycznie niewykonalne, ale oczywiście naszej Lucy jakimś cudem się to przydarzyło... Ma to więcej wspólnego z historią wampirów ze Zmierzchu niż z logicznym science fiction.
