Dzień Niepodległości. Te filmy sci-fi nie respektują reguł swego świata
- Te filmy science fiction irytują, nie respektując reguł własnego świata
- Efekt motyla
- Dzień Niepodległości
- Avengers: Wojna bez granic
- Park Jurajski
- Lucy
- Ghostbusters
- Avatar
Dzień Niepodległości

Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiam motyw hakerów i masa cyferek na ekranie wystarczy, by przekonać mnie, że bohater jest komputerowym geniuszem, który zaraz obali rząd swego kraju i zamknie systemy wszystkich banków świata. Dzień Niepodległości też w pierwszej chwili nie wzbudził we mnie większych wątpliwości w wiarygodność opowiadanej tu historii; łyknęłam wszystko, co film próbował przekazać, a refleksja naszła mnie dopiero dużo później, bo nie jest aż tak oczywista.
Nie zdradzając zbyt dużo, Dzień Niepodległości można podsumować jako film o tym, jak to kosmici atakują Ziemię, a ludzkość bohatersko się broni. Motyw znany i lubiany, testowany wzdłuż i wszerz w chyba wszystkich możliwych mediach, więc mało tu powodów do obaw, że coś pójdzie nie tak. A jednak poszło. Historia osadzona jest w 1996 roku, tym samym, w którym wyszedł film. Twórcy nie kreują tu osobnego świata, tylko wykorzystują rzeczywistość lat 90. XX wieku, adaptują ją i rozszerzają o obecność kosmitów i wszystko, co z nimi związane. Ziemia zaatakowana przez obcych (których wiarygodność też można by kwestionować) to odbicie naszej rzeczywistości, nic więcej.
Cofnijmy się więc do 1996 roku i pomyślmy, jak wyglądała wtedy technologia. Wyobraźmy sobie telefony cegły, wielkie komputery, laptopy walizki i twarde dyski o pojemności 8 MB. Już czasy, w których przypadkowe włączenie przeglądarki internetowej w telefonie wiązało się z paniką, że rachunek od operatora wyniesie majątek, wydają się odległe, a akcja Dnia Niepodległości toczy się jeszcze wcześniej. Zastanówmy się: jak zaawansowane było wtedy hakerstwo? Idąc dalej: jakie jest prawdopodobieństwo, że kosmici z odległych planet operują technologią kompatybilną z ludzką?
W Dniu Niepodległości to prawdopodobieństwo wynosi równiutkie sto procent, a kluczowym wydarzeniem w walce z kosmitami jest włamanie się do komputera na pokładzie ich statku. Wiecie, w końcu rozwój technologiczny na dwóch odległych planetach przebiega tak samo, a kosmici podczas inwazji korzystają sobie z naszego Wi-Fi do przeglądania internetu, może nawet zakładają profile na portalach społecznościowych. Kto wie? Oczywiście teraz nieco wyolbrzymiam, ale wciąż nie kupuję tego, że bohater ot tak włamał się do kosmicznego komputera – zwłaszcza w świecie, który miał działać tak jak nasze lata 90.
