Avengers: Wojna bez granic. Te filmy sci-fi nie respektują reguł swego świata
- Te filmy science fiction irytują, nie respektując reguł własnego świata
- Efekt motyla
- Dzień Niepodległości
- Avengers: Wojna bez granic
- Park Jurajski
- Lucy
- Ghostbusters
- Avatar
Avengers: Wojna bez granic

Reżyser: Anthony Russo, Joe Russo
Rok wydania: 2018
Gdzie obejrzeć: Disney+, Canal+ Online, Player.pl
Filmy spod znaku Marvela zawsze są dopracowane i widowiskowe, a tym, co wyróżnia je najbardziej, jest to, jak zgrabnie udaje im się łączyć wątki z różnych produkcji w obrębie tego samego uniwersum. Obecnie wręcz niemożliwe wydaje się pójście do kina na najnowszy film Marvela bez znajomości innych, wydanych wcześniej tytułów. Trudno będzie w takim przypadku zrozumieć w pełni, o co chodzi. To motywuje fanów do zagłębiania się w szczegółowo stworzone światy i zostania z nimi na dłużej.
Skoro widowiska Marvela mają tyle zalet, to gdzie tu brak konsekwencji w stosowaniu się do własnych reguł? Cóż, wątki faktycznie się łączą, historie postaci przenikają, a jedne filmy nawiązują do drugich, ale niekiedy fabuły po prostu porzucają możliwości, które same sobie stworzyły. Tak jakby te nigdy nie istniały.
Avengers: Wojna bez granic to nie tylko jeden z głośniejszych filmów (znany jest nawet tym, którym do bycia fanami Marvela daleko), ale też produkcja łącząca historie wielu superbohaterów o różnych umiejętnościach, ratujących świat jako tytułowi Avengers. Każda z tych postaci ma inne moce, prezentowane niejednokrotnie w ich własnych filmach lub teraz w Infinity War. No chyba że ich wykorzystanie zakończyłoby od razu cały fabularny konflikt.
Jeśli znacie postać Doktora Strange’a, to na pewno wiecie, że już raz udało mu się zamknąć kogoś w pętli czasowej. W Wojnie bez granic bohater ten nawet nie próbuje zgotować Thanosowi takiego samego losu – oczywiście tylko po to, by utrzymać napięcie związane z pokonaniem złoczyńcy do ostatniego momentu. To samo można powiedzieć o Nicku Furym, który przez cały film doświadcza chyba jakiegoś selektywnego zaniku pamięci, bo o istnieniu Kapitan Marvel, której moc wyjątkowo przydaje się w walce z Thanosem, nie pamięta aż do samej kulminacji.
Bohaterowie mają możliwości, by rozprawić się z Thanosem znacznie szybciej, niż ostatecznie to robią, ale w filmie nagle o nich nie pamiętają – to niestety bardzo powszechna przypadłość widowisk o superbohaterach. Ten problem dotyczy zresztą nie tylko pozytywnych postaci, ale i samego Thanosa, który, gdyby tylko ruszył głową, mógłby osiągnąć swoje cele znacznie łatwiej. Tylko wtedy film trwałyby tyle, ile średnio trwają odcinki seriali, więc z miłości do wielkiego ekranu twórcom i bohaterom można czasem ten brak logiki wybaczyć.
