Baldur’s Gate: Enhanced Edition – po prostu klasyka. Stare gry singlowe, w które ciągle grają tysiące
Michał Pajda
- Stare gry singlowe, w które ciągle na Steamie grają tysiące graczy
 - Assassin’s Creed IV Black Flag – mam gdzieś te wasze wojenki
 - Fallout: New Vegas – jedyny prawdziwy Fallout 3D
 - The Elder Scrolls IV: Oblivion – nieśmiertelne RPG
 - Undertale – eksperymentalna perełka
 - Baldur’s Gate: Enhanced Edition – po prostu klasyka
 - Wolfenstein: The New Order – stary, dobry „Wolf” po nowemu
 - BioShock Infinite – gra, jakich dziś się już nie robi
 - Dishonored – następca Thiefa
 - Dying Light – wsparcie na medal
 - Witcher 2 – po prostu Wiedźmin
 - S.T.A.L.K.E.R.: Shadow of Chernobyl
 - Portal 2
 - GTA San Andreas
 
Baldur’s Gate: Enhanced Edition – po prostu klasyka

- Wiek: ponad 21 lat (wersja EE ponad 7 lat)
 - Gatunek: izometryczne RPG
 - Liczba jednoczesnych graczy w szczytowym momencie w ciągu ostatnich 30 dni: 1018
 
„Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę” – czytane głosem Piotra Fronczewskiego pojawiło się zarówno w pierwszej, jak i w drugiej odsłonie Baldur’s Gate i zapisało złotymi zgłoskami w annałach gamingu. Tak jak i same Wrota Baldura – jedna z najlepszych serii RPG z widokiem izometrycznym (nie bijcie mnie miłośnicy starych Falloutów – F1 i F2 też są fajne).
Skąd nagłe zainteresowanie odświeżonymi wersjami zarówno produkcji z 1998, jak i z 2000 roku? W dziennym szczycie bawi się przy nich jednocześnie blisko 600–700 osób? Zacznijmy od tego, że oba tytuły zostały wydane w wersji Enhanced Edition – pierwszy w 2012, a drugi w 2013 roku.
Największym „winowajcą” jest tu chyba jednak... nostalgia. No bo niby pojawiają się mody do Baldur’s Gate: Enhanced Edition (wpływające przede wszystkim na rozgrywkę), ale nie oszukujmy się – to jedna z ważniejszych gier dzieciństwa dzisiejszych trzydziestolatków, dlatego też sentyment do niej jest czasem przesadnie olbrzymi. Ale czy cokolwiek może równać się z usłyszeniem Piotra Fronczewskiego w ulubionej produkcji sprzed 20 lat?