- Sceny z Władcy Pierścieni, do których najchętniej wracamy
- Gandalf vs Balrog
- Bitwa o Helmowy Jar
- Merry i Pippin chillują w Isengardzie
- Eowina zabija Czarnoksiężnika
- Galadriela obdarowuje drużynę
- Nazgule pierwszy raz natrafiają na ślad hobbitów
- Gollum zdobywa pierścień
- Gandalf z ekipą odpływa za morze
- Krasnoludy śpiewają w domu Bilba
Krasnoludy śpiewają w domu Bilba

- Który to film: Hobbit: Niezwykła podróż
- Kto gra tu pierwsze skrzypce: Thorin i spółka
Na siłę przedłużona, słabo dopracowana pod względem efektów specjalnych i przede wszystkim nieangażująca emocjonalnie druga trylogia Jacksona rozczarowała fanów. Oczywiście nie były to filmy złe, ale zwyczajnie nie wytrzymywały porównania z genialnym Władcą Pierścieni. Po części to efekt zupełnie innego materiału źródłowego. O ile w przypadku najsłynniejszej powieści Tolkiena ciężko było zmieścić wszystko wątki w ciągu 10 godzin (a niektóre wycięto – R.I.P. Bombadil i małe sprawy w Shire), o tyle w tym przypadku czasu było aż za dużo.
Mimo to w hobbickiej trylogii znalazło się kilka scen godnych uwagi. Dobrze wypadły niektóre walki (choć zdecydowanie nie ujęcia batalistyczne) i wątek ze Smaugiem, ale też przede wszystkim sam początek. Wówczas wydawało się jeszcze, że zarówno kompanię Thorina, jak i nas, widzów, może czekać kolejna epicka przygoda. Ujęcia z samego Shire są po prostu przepiękne. Żywsze i wyrazistsze niż w przypadku Władcy Pierścieni barwy pozwoliły idealnie oddać klimat Hobbitonu i okolic. Aż szkoda, że krasnoludy nie zatrzymały się tam na dłużej.
Największe wrażenie robi jednak scena w samej chatce Bilba, gdzie brawurowo odgrywany przez Martina Freemana hobbit próbuje zapobiec dewastacji mieszkania i wymigać się od wyprawy. I chociaż z góry wiemy, jaki te starania muszą przynieść efekt, nie raz i nie dwa można się uśmiechnąć. I wzruszyć. Bo kiedy krasnoludy zaczynają nucić nostalgiczną pieśń o dawno pozostawionym złocie i legendzie mglistej góry… To wywołuje ciarki, nawet jeśli ogląda się sam kawałek na YouTubie. Ogromna w tym zasługa rewelacyjnej muzyki i klimatycznych ujęć. Zresztą zobaczcie sami.
Dobrze wypadł też Smaug, któremu głosu użyczył późniejszy Doctor Strange, czyli Benedict Cumberbatch. Jego relacja z Bilbem, rozwijana w pełnym kosztowności skarbcu, to jeden z najmocniejszych punktów całej trylogii. Szkoda, że kiedy ten wątek dobiegł końca, było już tylko gorzej.
OD AUTORA
Do Władcy Pierścieni nie wracam bardzo często. Kiedy jednak to robię, czasu najczęściej starcza mi tylko na kilka ulubionych scen. Tak naprawdę znam je na pamięć, ale nie sprawia to wcale, że oglądanie ich staje się przez to mniej przyjemne. Kiedy premierę zaliczyła pierwsza część Hobbita, myślałem, że z nowymi filmami Jacksona będzie podobnie. Po latach okazało się jednak, że w pamięci utkwiła mi tylko jedna ze scen. No cóż, lepsze to niż nic, prawda?
