- Sceny z Władcy Pierścieni, do których najchętniej wracamy
- Gandalf vs Balrog
- Bitwa o Helmowy Jar
- Merry i Pippin chillują w Isengardzie
- Eowina zabija Czarnoksiężnika
- Galadriela obdarowuje drużynę
- Nazgule pierwszy raz natrafiają na ślad hobbitów
- Gollum zdobywa pierścień
- Gandalf z ekipą odpływa za morze
- Krasnoludy śpiewają w domu Bilba
Gandalf z ekipą odpływa za morze

- Który to film: Powrót Króla
- Kto gra tu pierwsze skrzypce: Gandalf i hobbity
Tolkien zwykł rozciągać zakończenia do granic możliwości. Tak naprawdę kulminacyjny moment Powrotu Króla to sam początek trzeciej części powieści. Potem pisarz z wolna zamyka wszystkie wątki. Daje to wrażenie niespieszności – nawet nie odjazdu ukochanych przyjaciół, ale wymarszu wraz z nimi. A potem obserwowania, jak powoli znikają w oddali... Ale dość metafor – zakończeń zarówno w książce, jak i filmie jest po prostu wiele. Tak wiele, że stało się to tematem nieskończonej ilości youtubowych przeróbek i memów.
Najbardziej wzruszające jest chyba jednak pożegnanie z Gandalfem. Czarodziej wraz z elfami i Bilbem odpływa za morze. U Tolkiena jest to symbol odejścia w zaświaty bez konieczności śmierci. I zaszczyt, którego mogą dostąpić tylko nieliczni. Potem do Gandalfa dołączy Frodo, Sam, a wreszcie Legolas i Gimli. Tylko Aragorn, Merry i Pippin pozostaną do końca w Śródziemiu. Kiedy jednak czarodziej stoi przy łodzi, bohaterowie nie mogą o tym jeszcze wiedzieć. Każdy z nich ma świadomość, że to naprawdę ich ostatnie spotkanie. I dla dwóch ostatnich zresztą nim jest.
Filmowcy zadbali o odpowiednią kolorystykę sceny. W przeciwieństwie do ponurych ciemnych barw z Mordoru tutaj możemy zobaczyć jasne, przyjemne barwy. Gandalf lśni bielą, a morze delikatnie szumi. To scena jednocześnie spokojna, wzruszająca i pokrzepiająca. Bo mimo wszystkich przeciwności bohaterom udaje się pokonać przeciwników i zdobyć upragniony spokój. Nawet jeśli jest on tylko tymczasowy (jak w przypadku dręczonego straszliwymi wspomnieniami Froda), potrafi przyprawić największych ponuraków o uśmiech. I łzy. Bo słodycz i gorycz mieszają się ze sobą w scenie pożegnania lepiej niż w ciągu całego filmu.
