Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach. Najgorsze filmy, które zarobiły miliony
- Najgorsze filmy, które zarobiły miliony
- Jurassic World
- Batman vs Superman
- Ostatni władca wiatru
- Król lew
- Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach
- Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie
- Szybcy i wściekli 8
- Transformers: Wiek zagłady
- Alicja w krainie czarów
Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach

- Reżyser: Rob Marshall
- Rok produkcji: 2011
- Ocena na Rotten Tomatoes: 33%
- Ocena na Metacritic: 45
- Box office: 1,046 miliarda
- Gdzie obejrzeć?: Disney+
Tak, ten film był ogromnym hitem, choć w sumie dziś rzadko kiedy do niego wracamy (w TV zazwyczaj znajdziemy emisję „klasycznej trylogii”). Sam uważam, że Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach to nie był film jednoznacznie zły. Otwierał nowy rozdział w tym uniwersum, a co za tym idzie, produkcja odbiegała klimatem od poprzednich części, była bardziej oniryczna, a może i kameralna.
Ba, był to całkiem porywający tytuł (szczególnie kiedy zestawimy go choćby z fatalną Zemstą Salazara), ale „to nie było to samo”, co pierwsze trzy części. Tym samym – choć oceny na portalach pokazują, że zdania są podzielone – czwartą część przygód Jacka Sparrowa możemy nazwać „złym filmem, który zarobił miliony”.
Dlaczego to jest zły film? Argumentów jest wiele – główny to taki, że Na krańcu świata działało jako idealne zwieńczenie serii. Nie dość, że umiejętnie domykało wszelakie wątki, to dawało poczucie, że Sparrow rozpoczyna kolejną, ale już tym razem pozaekranową podróż. Finał trzeciej części pozwalał widzowi odnieść wrażenie, że brał udział w czymś wyjątkowym – że dane mu było zobaczyć część życia Jacka Sparrowa i jego brygady, ale cała reszta to legendy, których nie było nam dane zobaczyć.
A skoro twórcy zdecydowali się pchać serię do przodu, to wzrosły oczekiwania. Jednak nie oszukujmy się, trudno jest przebić tak efektowny finał jak ten w postaci bitwy morskiej, który mogliśmy ujrzeć w Na krańcu świata. Czwartej części nie pomogła ani doborowa obsada, ani niekonwencjonalne zagrania fabularne, ani nawet fakt, że twórcy próbowali zrobić coś zupełnie „nowego”.