- Najgorsze filmy, które zarobiły miliony
- Jurassic World
- Batman vs Superman
- Ostatni władca wiatru
- Król lew
- Piraci z Karaibów: Na nieznanych wodach
- Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie
- Szybcy i wściekli 8
- Transformers: Wiek zagłady
- Alicja w krainie czarów
Ostatni władca wiatru

- Reżyser: M. Night Shyamalan
- Rok produkcji: 2010
- Ocena na Rotten Tomatoes: 5%
- Ocena na Metacritic: 20
- Box office: 319,7 miliona
- Gdzie obejrzeć?: Chili
W Polsce (a także w wielu innych krajach europejskich czy w Ameryce) mamy taki dziwny podział, którego wszyscy jesteśmy częścią (albo przynajmniej są jego częścią te osoby, które na co dzień żarliwie obcują z popkulturą). Chodzi mianowicie o należenie do jednej z grup: takiej, która uwielbia anime, albo takiej, która go wręcz nienawidzi. Wpływają na ten podział wszelakie czynniki: estetyka, pokręcone fabuły, liczba odcinków, język animacji itp. Jest jednak jeden wyjątek, czyli bajka, która kupiła „każdego”: Awatar: Legenda Aanga. Połączenie wschodniej techniki i estetyki z zachodnim scenopisarstwem, świetni bohaterowie, wspaniałe uniwersum, mała liczba sezonów – jak tu tego nie kochać?
Nic dziwnego, że Ostatni władca wiatru, film opierający się na tym serialu, okazał się boxoffice’owym sukcesem (przynajmniej w pierwszych tygodniach, póki widzowie nie oprzytomnieli), nawet jeśli kompletnie odbiegał od poziomu swojego telewizyjnego pierwowzoru. Rzesze fanów na całym świecie chciały zobaczyć swoją ulubioną bajkę „na wielkim ekranie”, w której animację zastąpią prawdziwi aktorzy i realne lokacje filmowe.
Niestety, M. Night Shyamalan, czyli reżyser, który film „spieprzy albo i nie”, po raz kolejny zawalił temat. Cały film został zrealizowany bardzo sztucznie, casting w ogóle nie pasował i nawet nie zbliżał się do animowanych postaci, a same efekty specjalne kulały. Praktycznie wszyscy stwierdzili, ze reżyser nie odnalazł się w świecie Aanga.