Avengers: Koniec gry. Przereklamowane filmy, które wypada lubić

- Ich seans to rozczarowanie. Najbardziej przereklamowane filmy, które wypada lubić
- Wierny ogrodnik
- Avengers: Koniec gry
- Wielka szóstka
- Contratiempo. Niewidzialny gość
- Lektor
- Siedem dusz
- Irlandczyk
- Joker
- Casablanca
Avengers: Koniec gry

Powszechnie – a przynajmniej przez większość fanów – Koniec gry uznawany jest za szczytowe osiągnięcie w filmowym uniwersum Marvela. Tytuł ten nie tylko serwuje jedną z największych bitew w historii kina, ale też łączy ostatnich kilkanaście produkcji z MCU. Oznacza to, że aby „w pełni” zrozumieć oglądane na ekranie wydarzenia, trzeba obejrzeć każdą z nich. Po paru latach na Koniec gry spoglądamy z pewną dozą nostalgii – najnowsza era Marvela raczej nie powala ani filmami, ani serialami. Nie oznacza to jednak, że (dotychczas) Avengersi byli arcydziełem – wręcz przeciwnie! To akcyjniak, który w dużej mierze idzie na skróty i w bezczelny sposób wykorzystuje fragmenty znane z poprzednich filmów (tak jakbyśmy nie widzieli ich wcześniej!).
Widowisko to dręczy kilka głównych problemów, a największym z nich jest samo zapętlanie fabuły (uwaga, parę spoilerów!). Kiedy nasi bohaterowie cofają się w czasie, widzom serwowane są te same sceny, które oglądali w poprzednich Avengersach (i nie tylko). Niby w porządku, są one zmodyfikowane, wprowadzają trochę świeżości, ale przecież ten film miał być przełomem. To samo z finałową walką – na ekranie widzimy wszystkie postacie z uniwersum, lecz co z tego, skoro ta naparzanka wygląda tak samo jak każda inna...
Od razu przypominają się słowa Zygmunta Kałużyńskiego o Wojnach klonów George’a Lucasa. Pisał on, że w prequelu Gwiezdnych wojen twórca mógł zrobić dosłownie wszystko, a postanowił wykorzystać jeden z najbardziej wyeksploatowanych motywów w całym science fiction, czyli klonowanie. Podobnie rzecz ma się z Końcem gry – dostajemy podróże w czasie i bitwę niemal żywcem wyjętą z Władcy Pierścieni. Czy naprawdę zadowala nas już byle co?