Primordia. Gry science fiction, których możecie nie znać
- Gry science fiction, o których istnieniu mogliście nie wiedzieć (a szkoda)
 - Aspire: Ina’s Tale
 - Valley
 - Primordia
 - Transistor
 - Axiom Verge
 - Sable
 - FAR: Lone Sails
 - Cloudpunk
 - Finding Paradise
 
Primordia

- Gatunek: przygodówka point’n’click
 - Rok premiery: 2012
 - Największy atut: oryginalny koncept wyjściowy
 
Zdążyliśmy się przyzwyczaić do tego, że bohaterowie gier science fiction dywagują o przyszłości, w której światem rządzi sztuczna inteligencja, walczą z androidami albo próbują z mniejszym lub większym powodzeniem dowiedzieć się, kto z nich jest replikantem, a kto nie. A czasem sami się nimi okazują. Wszystko to obserwujemy jednak niemal zawsze z punktu widzenia człowieka. Albo przynajmniej kogoś, kto sądzi, że nim jest. Primordia pokazuje nam, że interesującą historię można opowiedzieć tez zupełnie inaczej.
Głównymi bohaterami przygodówki Wormwood Studio są bowiem roboty. Horatio i Crispin przez przypadek wpadają na trop wielowątkowej intrygi. W czasie swoich przygód trafiają na bez wyjątku niebanalne postaci niezależne i odwiedzają pięknie zaprojektowane steampunkowe lokacje. W międzyczasie próbują odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zostali stworzeni przez człowieka, czy też mit o istnieniu ludzi powinni włożyć między bajki.
W grze nie brakuje humoru, a do rozwiązywania trudnych (szczególnie pod koniec) zagadek motywuje również częste przełamywanie przez twórców czwartej ściany i puszczanie oka do tych z graczy, którzy lubują się w wyszukiwaniu easter eggów. Co interesujące, choć grę spokojnie można zaklasyfikować jako klasyczną przygodówkę, Wormwood przygotowało kilka różnych zakończeń. W tym przynajmniej jedno potrafiące zaskoczyć nawet najlepiej zaznajomionych z gatunkowymi schematami smakoszy science fiction.

Zupełnie innego rodzaju dystopijną przyszłość (choć również stawiającą niełatwe pytania o naturę człowieczeństwa) pokazuje Inside twórców kultowego Limbo. Choć w grze, w przeciwieństwie do Primordii, brakuje humoru i popkulturowych odniesień, spokojnie można by ją określić mianem interaktywnego dzieła sztuki. Dlaczego więc Inside nie poświęciłem więcej miejsca? Ano tylko dlatego, że produkcja to całkiem rozpoznawalna. Jeżeli jednak jakimś cudem o niej nie słyszeliście, koniecznie to nadróbcie. A przynajmniej obejrzyjcie gameplaye na YouTube. Warto!
