Jakim cudem Republika nie miała armii?. 7 absurdów Star Wars, których nie zauważyliście

- Głupoty kontratakują – 7 absurdów Star Wars, których nigdy nie zauważyliście
- Po co na ogromnych okrętach kosmicznych tak wielu marynarzy?
- Nikt nie wierzył w istnienie Jedi
- Minęło 70 lat, co w tym czasie wynaleźliście?
- Ile tak naprawdę trwają podróże w nadprzestrzeni?
- Jakim cudem Republika nie miała armii?
- Dlaczego szturmowcy to wyłącznie ludzie?
Jakim cudem Republika nie miała armii?

Republika Galaktyczna istniała przez pokolenia, a w Mrocznym widmie widzieliśmy ten twór u szczytu swej potęgi. Senat Republiki był gigantyczny – każda loża w nim oznaczała inny system gwiezdny, planetę czy inny podmiot, taki jak np. Federacja Handlowa.
Republika była bogata i wpływowa, inni się jej słuchali i oczekiwali od niej interwencji. Tak jak planeta Naboo, najechana przez wspomnianą Federację, która wysłała poselstwo do senatu, licząc na to, że Republika powstrzyma agresora.
Pytanie brzmi: jak powstrzyma? Z tego, co pokazano w filmach, Republika nie miała armii, a jedynie Jedi. Prawdopodobnie mogła zwoływać pospolite ruszenie, czyli powoływać siły poszczególnych systemów do walki ze wspólnym wrogiem. Tak się zdarzyło w przypadku rasy Wookiee w Zemście Sithów i w serialu Wojny klonów. Tylko skoro tak, to po co Republice klony? Kiedy zrobiło się źle, to właśnie one wzięły na swe barki ciężar wojny.
W jaki więc sposób utrzymywała się centralna władza Republiki? Tylko dzięki Jedi? Czy dzięki dobrej woli poszczególnych systemów, które udzielały wsparcia zbrojnego zgodnie ze swoim widzimisię? Jedi potrafili bardzo wiele, ale jak przyznał sam Mace Windu, nie byli żołnierzami. Z jednej strony słowa te oznaczały, że Jedi dążyli do utrzymania pokoju, a nie toczyli wojny. Z drugiej jednak przypominały, że nie mieli oni środków na prowadzenie wojen. Artylerii, okrętów, pojazdów pancernych. Nie mogli przeciwstawić się napaści na wielką skalę.
Filmy pokazują, że Republika nie była gotowa na duży konflikt z silnym wrogiem i bez „szczęśliwego przypadku”, jakim okazało się stworzenie armii klonów, nie miałaby w wojnie większych szans.
ODPOWIEDŹ BEZ ZŁUDZEŃ
Kiedy Ben Kenobi w Nowej nadziei mówił o wojnie klonów, to zdanie po prostu dobrze brzmiało. Później z kolei trzeba było wymyślić, czym były klony, jakoś to wpleść w intrygę i dopasować do całości. Wyszło, jak wyszło.
P.S. Zauważyliście, że Jedi nikogo nie chcą trenować? Anakina nie, bo mrok w duszy. Luke’a nie, bo za stary. Reya nie, bo „nie, jestem zmęczony, idź sobie”. Jak oni dali radę tyle lat z takim nastawieniem?