Co fantastyka NAPRAWDĘ zawdzięcza Władcy Pierścieni
Tolkiena można kochać albo nie znosić, i obie te opcje da się uargumentować. Nawet jeżeli macie uczulenie na światełka w oczach Galadrieli, włosy na stopach hobbitów i potężną biżuterię, musicie przyznać, że nie byłoby fantasy bez Władcy Pierścieni.
Spis treści
- Co fantastyka NAPRAWDĘ zawdzięcza Władcy Pierścieni
- Gandalf
- Chrześcijańska magia i stwory z mitologii nordyckiej
- Lejtmotyw drużyny
- Krasnoludy, nie krasnoludki
- Elfy, nie elfiki
- Klasyczne... klasy postaci
- Shire, Lorien, Rivendell, czyli ogarnij questy, zanim zakończysz akt
- Jedzącą Galadrielę, czyli codzienność fantastycznych ras
- Pierścień, nie pierścionek
Chrześcijańska magia i stwory z mitologii nordyckiej
- Gdzie poza Władcą Pierścieni możemy to znaleźć: w każdym dziele Tolkiena
- Co wciąż jest tym inspirowane: przede wszystki powieści high fantasy
Władca Pierścieni osiągnął tak wielki sukces między innymi dlatego, że jego twórca czerpał inspirację z wielu źródeł, wyciągając z każdego z nich to, co uważał za najlepsze. Jak nikomu wcześniej, udało mu się sprawnie połączyć biblijne motywy z magią. Wprawdzie zdecydowanie mniej wyrazistą niż ta, którą odnajdziemy w Rowlingowskim Hogwarcie, jednak bez wątpienia obecną. Jako gorliwy katolik (to między innymi on stał za nawróceniem swojego przyjaciela – autora Opowieści z Narnii C.S. Lewisa) i dociekliwy znawca mitów Tolkien porwał się na niemożliwe – pogodzenie dogmatów religilijnych z mitologią. I trzeba przyznać, że wyszło mu to świetnie.
Zostało jeszcze 63% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie