Far Cry – wulkan. Znienawidzone misje w uwielbianych grach
- 9 najbardziej znienawidzonych misji w uwielbianych grach
- Crash Bandicoot – High Road
- Half-Life – poziomy Xen
- Far Cry – wulkan
- Mafia: The City of Lost Heaven – Fairplay
- Medal of Honor Allied Assault – Sniper’s Last Stand
- Risen 3 – walka z potworem morskim
- Call of Duty: WWII – misja z czołgiem
- Grand Theft Auto: San Andreas – Wrong Side of the Tracks
- Honorowa wzmianka: każda misja eskortowa
Far Cry – wulkan

INFORMACJE
- Na czym polegała misja? Na widowiskowym starciu z hordami strzelających rakietami mutantów, z dodatkowym udziałem snajperów i rzek lawy. Zbyt widowiskowym, by dało się to przeżyć.
- Czemu jej nienawidzimy? Bo balans trudności zobaczył, co tu się dzieje, i stwierdził, że woli sam ze sobą skończyć, niż się z tym zmierzyć.
Far Cry to ostatnio typowa seria produkowana z myślą o masowym odbiorcy – każda jej odsłona jest ładna, łatwa, duża, przyjemna i niezbyt rewolucyjna, żeby przeskok z poprzedniczki nie okazał się zbyt trudny. Zanim jednak Ubisoftowi udało się zdefiniować jej ostateczny format (dopiero w trzeciej części), pierwsza odsłona cyklu została wykuta rękami pracowników Cryteku i była raczej protoplastą Crysisa niż późniejszych strzelankowych piaskownic „Ubi”.
Oryginalny Far Cry zachwycał przepiękną oprawą oraz imponującymi wielkością mapami, na których mieściły się całe wyspy. Tylko od nas zależało, którędy dotrzemy do celu – ścieżką od frontu czy może naokoło. Wprawdzie wszelkie alternatywne drogi okazywały się znacznie mniej ciekawe od tych najbardziej oczywistych, dopieszczonych przez twórców, ale w tamtych czasach ważniejsze było, że w ogóle jakaś alternatywa istnieje.
Nie wszystko jednak się Crytekowi udało. O ile pierwsza połowa gry, w której walczyliśmy z ludźmi, wypadała świetnie, tak w drugiej na scenę wkraczały mutanty i od tego momentu robiło się gorzej. Klimat siadał, a wrogowie męczyli zbyt dużą wytrzymałością – każdy okazywał się gąbką na pociski.
Prawdziwym problemem był jednak ostatni poziom, w którym przychodziło nam dokonać desperackiej szarży po zboczu wybuchającego wulkanu. Broniły go całe hordy wspomnianych mutantów, wyposażone w wyrzutnie rakiet, karabiny snajperskie oraz wyjątkową celność. W tym punkcie gra stawała się tak nieuczciwa i trudna, że zakrawało to wręcz na absurd. Ukończenie tego poziomu było możliwe, ale wymagało najczęściej kilkudziesięciu podejść i zwyczajnego szczęścia – wszystko zależało od tego, czy zostaniemy zastrzeleni przez przypadkowe kule snajperów, czy nie.
