Ciche grindowanie. 8 patentów z Soulsów, którymi bawi się Elden Ring
- 8 przyzwyczajeń z Soulsów, którymi bawi się Elden Ring
 - Nie czeka Cię sekretna ścieżka
 - Nowy rodzaj zagubienia
 - Hop, hop, hop – teleport
 - Ciche grindowanie
 - Git gud? Niekoniecznie
 - Wielowymiarowość systemu walki
 - Efekty pogodowe i statusy
 
Ciche grindowanie
Nic nie stoi też na przeszkodzie, by w zdobywaniu run wykazać się sprytem. W końcu nie bez kozery twórcy pozwolili nam się skradać. Co prawda w Soulsach również można było to robić, lecz mechanika ta cechowała się jeszcze większą topornością niż skakanie. Ot, kiedy powoli podchodziliśmy – a nie podbiegaliśmy – do przeciwnika od tyłu, ten mógł nas nie usłyszeć, co pozwalało wrazić mu ostrze w tylną część żeber.
W Elden Ringu da się to zrobić w identyczny sposób – lub w inny, znacznie łatwiejszy. Jeśli bowiem zaczniemy się skradać i będziemy skutecznie unikać wzroku przeciwnika, możemy dosłownie tańczyć wokół niego, a ten się nie spostrzeże. Ba, nawet ocierając się o plecy danego wroga, nie wzbudzimy jego czujności. Da się wręcz zaglądać przeciwnikom za kołnierze (jeśli je mają) – dopóki będziemy w trybie skradania, a oni na nas nie spojrzą, jesteśmy bezpieczni.
Pozwala to w bardzo łatwy sposób zdobyć dużą liczbę run. Wystarczy znaleźć lokację pełną wysokopoziomowych, ale stosunkowo łatwych do zabicia przeciwników. Osobiście polecam tereny w pobliżu Sanktuarium Bestii, do którego możemy się przeteleportować po zdobyciu informacji od jednego z NPC. Kręci się tam sporo dziwnych stworków, które – na szczęście – są od siebie oddalone na tyle, że nie trzeba walczyć z ich grupą. Skradając się i eliminując je pojedynczo – najlepiej jednym pchnięciem w plecy wykonanym jakimś potężnym orężem – nie powinniśmy mieć z nimi problemu. Zabicie każdego zapewnia natomiast ponad tysiąc run. Poziom postaci rośnie jak szalony. Uważajcie tylko na znajdujących się nieopodal bossów.

