- 8 problemów MCU, które mogą pogrążyć filmy Marvela
- …i scenarzystów/reżyserów
- Powierzchowne traktowanie problemów społecznych
- Avengers, assemble
- Skomplikowanie fabuły
- Wprowadzanie nowych złoczyńców i superbohaterów
- Seriale bez własnej tożsamości
- Recasting
Seriale bez własnej tożsamości

- Gdzie działało to dobrze: Agenci T.A.R.C.Z.Y., seriale Netflixa
- Gdzie może to stać się poważnym problemem: What If…?, Hawkeye, Moon Knight, She-Hulk, Secret Invasion, The Guardians of the Galaxy Holiday Special, Ironheart, Armor Wars, kolejne sezony WandaVision, The Falcon and the Winter Soldier i Lokiego, Wakandowy spin-off, serial o Echo, Ms. Marvel
WandaVision okazała się serialowym hitem. Choć hype osiągnął niewyobrażalny poziom, pogrywające z konwencją sitcomów z kolejnych dziesięcioleci odcinki bez wyjątku zostały wysoko ocenione przez fanów i krytyków. Falcon i Zimowy Żołnierz, w którym nie pokładano aż tak wielkich nadziei, przyjemnie zaś zaskoczył. Nowy Kapitan Ameryka (a nawet kapitanowie) dali radę, i choć serial przejechał po kilku tematach szybko i powierzchownie, ostatecznie dobrze się go oglądało. Ale w jednym i drugim przypadku, a zapewne również właśnie wychodzącym Lokim, na nowe produkcje Marvela patrzy się przede wszystkim jako na „małe opowieści”. Nikt ważny nie może zginąć… chyba że powrócił w trakcie trwania serialu. Włodarze MCU mają świadomość, że nie wszyscy oglądają seriale. A widz tylko kinowy musi móc orientować się w chronologii wydarzeń bez ich znajomości.
Nie potrafię mówić (a co gorsza, nawet pisać!) obiektywnie o Agentach T.A.R.C.Z.Y.. To serial tak kompletny, tak efektowny i wzbudzający ogromne emocje, że, ach… Można stwierdzić, że 7 sezonów na tle innych produkcji tamtej fazy wydaje się osiągnięciem naprawdę niebagatelnym. Serialowi udało się zgromadzić własny fandom, niekoniecznie nawet ogarniający wszystkie aktualne wydarzenia rozgrywające się w tym samym czasie na dużym ekranie. Agenci, czyli absolutnie charyzmatyczny Coulson, Yo-yo, Fitz i Simmons, Mack, Quake oraz cała reszta stworzyli własną wersję mini-Avengersów. Serial miał oczywiście swoje wady, ale zyskał coś, co może się nigdy nie udać produkcjom Disney+ – wyrazistą tożsamość i niezależny fandom.
Podobnie stało się w przypadku produkcji Netflixa. Każda z nich opowiadała małą historię, która została spięta w Defendersach. Można powiedzieć więc, że było to uniwersum w uniwersum. Spójne, koherentne i cholernie dobrze się oglądające. Nie każdemu pasowała stylistyka produkcji Netflixa. Ale nawet krytycy nie zarzucali im braku wyrazistego klimatu. Czy chcę przez to powiedzieć, że WandaVision czy Falcon i Zimowy Żołnierz to seriale pozbawione własnego stylu? Niekoniecznie. Ale na pierwszy rzut oka widać, że to tylko mała część MCU, że losy niektórych postaci są przewidywalne, bo Kevin Feige ma wobec nich większe plany. I że twórców ogranicza rozpisany znacznie wcześniej grafik.
