Powierzchowne traktowanie problemów społecznych. 8 problemów MCU, które mogą pogrążyć filmy Marvela
- 8 problemów MCU, które mogą pogrążyć filmy Marvela
- …i scenarzystów/reżyserów
- Powierzchowne traktowanie problemów społecznych
- Avengers, assemble
- Skomplikowanie fabuły
- Wprowadzanie nowych złoczyńców i superbohaterów
- Seriale bez własnej tożsamości
- Recasting
Powierzchowne traktowanie problemów społecznych

- Gdzie działało to dobrze: Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów, Czarna Pantera, Avengers: Wojna bez granic, Avengers: Koniec Gry
- Gdzie może to stać się poważnym problemem: Eternals, The Marvels, Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings, Fantastic Four, What If…?, Hawkeye, Moon Knight, She-Hulk, Armor Wars, kolejne sezony WandaVision, The Falcon and the Winter Soldier i Lokiego, Wakandowy spin-off, Captain America 4
Bądźmy szczerzy – do tej pory Marvel rzadko porywał się na drażliwe tematy społeczne. Oczywiście pewne treści można było zauważyć w tle, ale działo się to NAPRAWDĘ w tle i pozostawało działaniem ostrożnym. W pierwszych Avengersach nikt nawet nie ukrywał, że chodzi przede wszystkim o dobrą zabawę. Pierwszy raz bardziej zniuansowany dylemat etyczny pokazano w Czasie Ultrona. Naprawdę dobrze wyszło to jednak dopiero w Winter Soldier i Civil War. Wciąż nie był to oczywiście poziom traktatu filozoficznego, ale przecież nikt tego nie oczekiwał. Czarna Pantera okazała się dla społeczności czarnoskórej tym, czym dla Chińczyków były przed laty pierwsze hollywoodzkie filmy Jackie Chana. A może nawet czymś więcej, bo akcyjniaki z azjatyckim mistrzem sztuk walki wypchane były jednak stereotypami po brzegi. W Czarnej Panterze denerwowało przede wszystkim to, że Killmonger miał w niektórych kwestiach więcej racji niż T’Challa, ale to już temat na osobny artykuł.
Pierwsze potknięcie przydarzyło się Marvelowi przy Doctorze Strange’u. Z jednej strony twórcy chcieli przełamać stereotypy, czyniąc ze starego mistrza kobietę w średnim wieku. I gdyby chodziło tylko o to, byłoby to posunięcie naprawdę dobre – Tilda Swinton to aktorka najlepszego sortu, przewyższająca pod względem artystycznego talentu i doświadczenia większość obsady. Tyle że ów mistrz był też Tybetańczykiem. Tilda Swinton zaś to Brytyjka. Co więc Marvel postanowił z tym fantem uczynić? Ano ucharakteryzował aktorkę na Azjatkę, na wszelki wypadek nie wspominając też nic o jej pochodzeniu. Żeby nikt nie mógł się przyczepić. Przedsięwzięte środki bezpieczeństwa zdały się na nic i niedawno szefostwo postanowiło za to przeprosić.
Czy za kilka lat będzie kajać się również za nowe błędy? Ciężko powiedzieć. Na razie jednak za tematy społeczne bierze się dość topornie. Często bazując zresztą na prostych dychotomiach. W przypadku Czarnej Pantery zrobiono to naprawdę dobrze. W przypadku zaś bohaterów pochodzenia azjatyckiego, cóż.. Wong to mnich wojownik, Shang-Chi – mistrz sztuk walki. Fajnie, że w MCU znalazło się miejsce dla postaci pochodzenia azjatyckiego. Gorzej, że Marvel często powiela stereotypy, a czyni to pod pozorem walki z nimi. W Falconie i Zimowym Żołnierzu zaś – który, tak na marginesie, pozytywnie mnie zaskoczył – znalazło się kilka scen, w których twórcy bazowali na budowie prostych opozycji. Wątek terrorystów był rozgrywany do pewnego momentu dobrze, inne motywy – już nieco mniej. Czy podobnie będzie w kolejnych produkcjach spod szyldu komiksowego giganta?
