15 scen z Wiedźmina, o których chcielibyśmy zapomnieć
Wiedźmin Netflixa przyjemnym serialem jest. Ciężko to zakwestionować. Nawet w tak smakowitym daniu może się jednak trafić kilka niestrawnych kęsów. Nie na tyle dużo, by zepsuć całość, ale wystarczająco, by zapaść w pamięć.
Spis treści
- 15 scen z Wiedźmina, o których chcielibyśmy zapomnieć
- Yennefer I Niezniszczalna
- Eyck z Denesle dobry rycerz być
- Jak poznałem swoją córkę?
- O tym, dlaczego Ciri musiała znaleźć się w Brokilonie
- Foltest – drania historia (nie)prawdziwa
- Węgorze w Aretuzie
- Wiecznie młody Jaskier
- Miłość w rytmie Aard
- Powiem mu prawdę, na pewno nic mi nie zrobi
- Orgia w Kaer Morhen
- Śmierć ważnej postaci
- Zagubiony Vesemir
- Obrażony i bohaterski Jaskier
- Prześladowania elfów
Jak poznałem swoją córkę?
- Kiedy: w ósmym odcinku
- Sytuacja: Geralt spotyka Ciri – koniec
Cały pierwszy sezon jest tak naprawdę oczekiwaniem na spotkanie Geralta i Ciri. Wiedźmin i Lwiątko z Cintry szukają się, to próbując uciec przeznaczeniu, to mu ulec. Widzowie są przez wszystkie osiem odcinków przygotowywani na ich spotkanie. W końcu do niego dochodzi. Pod względem realizacji technicznej wszystko gra. Jest wzruszający bieg przez las, jest padnięcie sobie w ramiona, jest malujące się na ich twarzach wzruszenie. Tylko że w sumie... dlaczego?
Geralt nigdy Ciri nie widział. Nie mógł być więc w żaden sposób do niej przywiązany. Oczywiście rozumiem, że czuł się zobowiązany. Dziecko Niespodzianka, przeznaczenie, przepowiednia i te sprawy. Tylko że przez cały serial jest on kreowany na postać sceptyczną, poddającą w wątpliwość otaczającą go rzeczywistość, bojącą się zaufać uczuciom. A na sam koniec wpada w objęcia dziecka, które widzi pierwszy raz w życiu. Podobnie wygląda to zresztą po stronie Ciri. Ostrożna, przestraszona dziewczynka nagle przytula się do obcego faceta, o którym w gruncie rzeczy nic nie wie? To prostu nie ma żadnego sensu.
Jak to powinno wyglądać
Relacja Ciri i Geralta powinna tak na dobrą sprawę zacząć się już na samym początku sezonu. Ale skoro już twórcy zdecydowali się na trzymanie widza w napięciu, mogli zakończyć to sceną dużo bardziej niejednoznaczną – być może podobną do pierwszego spotkania Rey i Luke’a z Przebudzenia Mocy.