„Byłbyś łaskaw...?” – BioShock. 10 zakończeń gier, które zszokowały graczy 😮
- 10 zakończeń gier, które zszokowały graczy
- „Byłbyś łaskaw...?” – BioShock
- „Jeśli prawdzie nie da się zaprzeczyć, kreujesz swoją własną” – Spec Ops: The Line
- „Nie zapuszczaj włosów” – The Walking Dead: A Telltale Games Series – Season One
- „Cena, jaką za to zapłacisz, może być wielka” – Shadow of the Colossus
- Gdzie diabeł nie może... – Metroid
- Nazywam się Snake, Snake... a zaraz, nie... – Metal Gear Solid V: The Phantom Pain
- „Promieniowała furią” – Braid
- „Trzymałem go za rękę, gdy tonął” – Heavy Rain
- Dołącz do mnie, do... jakieś strony Mocy! – Star Wars: Knights of the Old Republic
„Byłbyś łaskaw...?” – BioShock

- Rok produkcji: 2007
- Gatunek: gra akcji FPP
- Oceny w serwisie Metacritic: 96/100 (recenzenci), 8,6/10 (gracze)
To, że zakończenie BioShocka szokuje, chyba nie jest aż tak dużym zaskoczeniem – wszak już tytuł gry stanowi spory spoiler. A tak serio, to nie sam absolutny finał, czyli ostatnia walka z bossem i końcowy film (ponownie, jeden z trzech) okazuje się taki szokujący, a wydarzenia mające miejsce nieco wcześniej, gdy dowiadujemy się powodów swojej wizyty w podwodnej metropolii Rapture.
Gdzieś pod koniec gry przekonujemy się bowiem, że nie była to zwykła rozgrywka typu „pokonaj wrogów, dotrzyj do końca lokacji i uratuj świat”. Nasz bohater – Jack – okazuje się być marionetką bez własnej woli, ślepo wykonującą polecenia sprzymierzeńca, który tak naprawdę był wrogiem. Graliśmy jako genetycznie zmodyfikowany twór, cały czas poddawany totalnej manipulacji. W zasadzie wszystko, co tu robiliśmy, wszystkie cele w misjach były wynikiem cynicznej gry głównego antagonisty, któremu byliśmy ślepo posłuszni.
Nie tylko jako bohater fabuły, ale również jako gracz – w realnym świecie – braliśmy za dobrą monetę uprzejme słowa naszego mentora Atlasa: „Byłbyś łaskaw...?”, uznając je za fajny sposób narracji i zwiększenia immersji w wyznaczaniu celów misji. Tymczasem wszystko było z góry ustalone. Powtarzająca się fraza stanowiła swego rodzaju „zaklęcie” zmuszające do wykonywania wszelkich poleceń bez mrugnięcia okiem – i w istocie tak robiliśmy. Konsekwentnie zmierzaliśmy do konfrontacji nie ze swoim wrogiem, tylko – jak się okazało – z własnym ojcem, głównym rywalem Atlasa w walce o władzę w tym dziwnym podwodnym mieście.
A na deser była jeszcze kwestia ratowania „małych siostrzyczek”. W zależności od tego, jak postępowaliśmy przez całą rozgrywkę, gra odpowiednio nas za to „nagradzała” jedną z trzech wersji końcowego filmu. Jak można się domyśleć, tylko jedno z zakończeń stanowiło happy end.
BIOSHOCK INFINITE TAKŻE ZASKAKIWAŁ
Trzecia część serii swoim zakończeniem również waliła nas w głowę niczym obuchem. Fabuła nie tyle skręciła w pewnym kierunku, co zawinęła się w ciężki do zrozumienia supeł. W skrócie: nasz detektyw, weteran i alkoholik, którym kierowaliśmy przez całą grę, oraz religijny fanatyk i dyktator, z którym przez ten czas walczyliśmy, okazywali się dwiema wersjami tej samej osoby, pochodzącymi z równoległych rzeczywistości. Z kolei urocza dziewczyna, którą próbowaliśmy ratować, będąca naszą córką, zabijała nas, żeby naprawić cały ten bałagan, który spowodowało nasze istnienie.
