10 rzeczy, które chciałabym wiedzieć przed zagraniem w Dying Light 2
Dying Light 2 to naprawdę duża gra. Z jednej strony daje więc sporo swobody i możliwości, a z drugiej łatwo przeoczyć parę ważnych mechanik, systemów i elementów gameplayowych. Oto więc lista dziesięciu rzeczy, które warto wiedzieć na starcie.
Spis treści
- 10 rzeczy, które chciałabym wiedzieć przed zagraniem w Dying Light 2
- 2. Zawsze jest pora na zakupy
- 3. Wypatrujcie łuku
- 4. Nie bójcie się nocy
- 5. Broń można naprawiać
- 6. Wypatrujcie żółtego
- 7. Nie ignorujcie inhibitorów
- 8. Zbierajcie apteczki
- 9. Kończycie fabułę? Dokończcie sprawy na mieście
- 10. Nie bójcie się śmierci, czasem się opłaca
2. Zawsze jest pora na zakupy
Pieniądze warto w DL2 mieć i wydawać na coraz lepszą broń, którą często szybciej nabędziecie u handlarza, niż zyskacie w trakcie eksploracji czy jako nagrodę za misję. Punktów handlowych w mieście nie brakuje, zatem przy każdej możliwej okazji pamiętajcie, by tam zajrzeć i sprawdzić, czy coś, na co polujecie (słowo klucz: legendarna broń), nie pojawiło się właśnie na stanie – a wraz z kolejnymi levelami Waszej postaci asortyment również będzie ewoluować.
Oczywiście, nie samą bronią człowiek żyje. Kupujcie, na co tylko przyjdzie Wam ochota, byleby na Wasze konto szybko wracało kilka tysięcy. Ubrania oraz inhalatory odnawiające odporność (ja kupuję zawsze), a jeśli planujecie zdobywać trudny wiatrak, to i te zwiększające wytrzymałość. Widzieliście skrzynię otoczoną kratami pod napięciem? Kupcie inhalator zmniejszający obrażenia od porażenia prądem. Lubicie patrzeć, jak zombie płonie? Skupujcie alkohol, by z czasem na potęgę craftować „mołotowy”.
TO JEST W RAMCE, BO JEST WAŻNE
Nie wszystko, co oferują handlarze okazuje się potrzebne – jak w życiu. To, co UV, nasz redaktor naczelny, z całą pewnością radzi Wam kupować od samego początku i przy każdej możliwej okazji, to pióra (zrobicie z nich strzały). Są tanie, rzadkie i niezwykle przydatne. No i łuk. Jak tylko będziecie mogli, kupcie sobie legendarny łuk.
Słuchajcie UV-a, on gra w to już drugi raz i odpowiada za jedną czwartą naszych 480 godzin.