Walka z owocami, balansowanie na motocyklu i dmuchanie w liście to tylko kilka propozycji, jakie czekają na Was w zestawieniu interesujących gier na mądre telefony.

Maj otwieramy piętnastym już odcinkiem zestawienia najciekawszych gier na smartfony. Tradycyjnie przygotowaliśmy osiem przekrojowych gatunkowo propozycji. Będzie coś dla relaksu (On the Wind), zmutowany Pong (Antithesis), a także ciekawa polska produkcja Lock’n’Load, która zbiera pozytywne recenzje od krytyków i graczy. Zapraszamy!
Małe gierki na telefony robią świetny użytek z graficznego stylu sprzed lat dodając doń nieco nowoczesnych rozwiązań. Ośmiobitowy ninja jest tego świetnym przykładem. Gra jest prosta – oto mały pikselkowy wojownik kontra... owoce (to kolejna, po Friut Ninja, gra przedstawiająca wyjątkową jakość owoców jako materiału treningowego). Dzielny mistrz miecza musi przetrwać najdłużej, jak się da, pod naporem masy zdrowych przekąsek. Pomagają mu w tym trzy specjalne moce i zwinne palce gracza. Fajne to.

Oto wyjątkowy, czarno-biały Pong. Odwieczny konflikt – czerń kontra biel, jasna kreska kontra ciemna kreska, światło kontra mrok - jest podstawą tej produkcji. Każde odbicie piłki powoduje pojawienie się kolejnej (w efekcie na ekranie lata mnóstwo kulek), a każda strata to przesunięcie ruchomej granicy między kolorami. Kto przesunie do końca – wygrywa. Proste i wciągające.

Klasyczne podejście do gatunku „tower defense”: jest wojna, trzeba przetrwać. Gracze otrzymują 10 plansz (różnego rodzaju mapy: zniszczone miasto, zimowe pustkowie, wulkan), na których wkrótce zaroi się od wrogich jednostek. Trzeba więc się bronić, stawiać wieżyczki, działa, wyrzutnie. Gra niczym specjalnym nie zaskakuje, ale jest grywalna i estetyczna. Dla chętnych z potężniejszymi maszynami jest dostępna nieco droższa wersja HD.

Wciągająca, kolorowa i krwawa produkcja spod Wawelu. Świat został opętany przez demoniczne siły małej, złej dziewczynki, a stanąć na drodze zagłady może tylko dzielny heros w hokejowej masce. W jaki sposób to zrobi? Niszcząc, strzelając i ćwiartując. Lock'n'Load jest bardzo ładny, bardzo trójwymiarowy i może pochwalić się aż trzydziestoma poziomami, z których każdy reprezentuje zupełnie inny klimat. Jako bonus w grze znajduje się tajemnicza kampania, którą można odblokować zebrawszy odpowiednią ilość wirtualnej gotówki.

Oto coś w rodzaju interaktywnego wygaszacza ekranu, a nie gry. Kontrolujecie wiatr, a zadaniem jest przetransportować liście z jednego końca poziomu, do drugiego. Teren faluje, wraz z postępami ekran przesuwa się szybciej, a przeszkody utrudniają utrzymanie liści w powietrzu. Gra posiada wyjątkowo czuły sposób kontrolowania wiatru, a hipnotyzujący taniec cyfrowych liści może przykuć na długi czas do telefonu. Skojarzcie sobie On the Wind z playstationowym Flower. Ładne i relaksujące coś.

Wszyscy powinni się już przyzwyczaić, że twórcy gier na smartfony potrafią wspiąć się na wyżyny artyzmu, by na małym ekraniku ich produkcja wyglądała ładnie i ciekawie. Niektórzy jednak myślą tak strasznie nad swoją grą, że wymyślają przyczepioną do dziwnego wiatraka ośmiornicę, która musi zjadać mniejsze stwory i jednocześnie uważać, by samemu nie zostać zjedzoną. Jednooki stwór kręci się w kółko w odpowiednim momencie łapiąc pokarm, a potem przechodzi do kolejnej planszy (ale uwaga na dziury w tle, za którymi czają się zębate niebezpieczeństwa!). Oryginalne.

Wypełniona blondyniastymi stewardessami linia lotnicza ma problem: trasy przelotu są piekielnie niebezpieczne i mocno pechowe. Potrzebuje więc pilota, który sobie z tym poradzi. Zadaniem gracza jest nawigowanie kreskówkowym samolotem po kreskówkowych, niebieskich krainach. Ładne, całkiem przyjemne i zaskakująco bogate, jak na darmówkę. Ale uwaga: gra jest darmowa, ale jeśli kupicie za kilka euro bonusową zawartość, będziecie musieli zaczynać przechodzenie całości od nowa.

Znacie „dużą” grę Trails? To ta, w której sterujemy terenowym motocyklem, starając się za pomocą precyzyjnego balansowania pokonać wypełnione przeszkodami tory. Smartfonowa wersja tej gry to całkiem udana podróbka – z tytułu zniknęło „s”, wszystko ma odpowiednio mniejszą skalę, ale uzależniająca i denerwująca podstawa rozgrywki została taka sama. Motocykl jedzie w prawo, a gracz musi przyspieszać, hamować, balansować i podskakiwać w odpowiednich momentach. Wciąga, ale ma jedną wadę – brak punktów kontrolnych. Spadniecie – zaczynacie poziom od nowa.

Więcej:Z Apple odchodzą najważniejsi ludzie; firma chce powrócić do myślenia z epoki Steve'a Jobsa

Autor: Filip Grabski
Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko), choć nie stroni od pisania tekstów. W 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj, choć w międzyczasie polubił Switcha. Prywatnie ojciec, podcaster (od 2014 roku współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).