Jurajskie stwory w niejurajskich czasach. Zwierzęcy towarzysze z gier wideo, których...
- Zwierzęcy towarzysze z gier wideo, których najcieplej wspominamy
- Epona i inne pikselowe nieparzystokopytne
- Ochłap, Mabari, a może Amaterasu?
- Pomagierzy zawsze spadający na cztery łapy
- Miś, niedźwiedź, Okku
- Ptactwo growe i lądowe
- Sierściuchy, które mogłyby studiować filologię
- Dragon (ale nie tylko Ball)
- Jurajskie stwory w niejurajskich czasach
- Więcej niż zwierz
- Trudno cię nazwać, ale i tak jesteś słodki
- Po prostu Pikachu!
Jurajskie stwory w niejurajskich czasach
- Co to: dinozaury
- Najbardziej znani przedstawiciele rodzaju/gatunku: Yoshi, kamptozaur, Chrome Dino
- Gry, w jakich się pojawiają: Super Mario World, seria Adventure Island
- Poziom mizialności: niski
Choć dziś smoki zdają się wypierać z przestrzeni wirtualnej dinozaury, jeszcze kilkanaście lat temu ekrany (i serca) graczy podbijał Yoshi, na którym podróżował Mario w hitowej grze na SNES-a. Wprowadzenie do uniwersum uroczego jaszczura okazało się strzałem w dziesiątkę. Yoshi niebawem znalazł się więc również w kolejnych edycjach cyklu. Wszystko dzięki rozwiązaniom gameplayowym, które sprawiają, że choć niby postacią grywalną jest Mario (bądź Luigi), dinozaur nie odstępuje go niemal na krok. Gracze przywiązują się więc do niego dużo bardziej niż do Toada czy księżniczki Peach, która w pierwszych grach pojawia się najczęściej tylko na chwilę.
Dinozaury były też motorem napędowym serii Adventure Island na konsolę NES, czyli poczciwego Pegasusa. Wprawdzie w pierwszej części bohater obywał się jeszcze bez ich pomocy, jednak począwszy od kultowej „dwójki” przemierzanie kolejnych krain ułatwione zostało właśnie dzięki dinozaurom. Dwa najpopularniejsze z nich to stwory z grubsza przypominające kamptozaury – jeden o umaszczeniu niebieskim, drugi zaś czerwonym. Największą gratką było trafienie w wielkim jaju na pteranodona, dzięki któremu szybko dało się pokonać niemal każdą planszę. Najgorszym pomocnikiem najczęściej okazywał się zaś elasmozaur – choć jako jedyny był w stanie poruszać się w wodzie, jego gabaryty częściej przeszkadzały, niż pomagały. W „czwórce” do ekipy dołączył jeszcze triceratops. I choć ta odsłona serii nie była już pod wieloma względami tak udana jak poprzednie, również znalazła grono oddanych fanów. Przede wszystkim właśnie ze względu na urocze dinozaury.
Skoro o wirtualnych jaszczurach mowa, grzechem byłoby nie wspomnieć o tyranozaurze z Chrome Dino. Jasne, to protagonista tej gry, ale w pewnym sensie jest on przecież również towarzyszem niemal każdego użytkownika internetu. Szczególnie kiedy łącze akurat niedomaga.

