Epona i inne pikselowe nieparzystokopytne. Zwierzęcy towarzysze z gier wideo, których...
- Zwierzęcy towarzysze z gier wideo, których najcieplej wspominamy
- Epona i inne pikselowe nieparzystokopytne
- Ochłap, Mabari, a może Amaterasu?
- Pomagierzy zawsze spadający na cztery łapy
- Miś, niedźwiedź, Okku
- Ptactwo growe i lądowe
- Sierściuchy, które mogłyby studiować filologię
- Dragon (ale nie tylko Ball)
- Jurajskie stwory w niejurajskich czasach
- Więcej niż zwierz
- Trudno cię nazwać, ale i tak jesteś słodki
- Po prostu Pikachu!
Epona i inne pikselowe nieparzystokopytne
- Co to: konie
- Najbardziej znani przedstawiciele rodzaju/gatunku: Epona, konie z Red Dead Redemption 2, koń z Shadow of the Colossus
- Gry, w jakich się pojawiają: seria The Legend of Zelda, Red Dead Redemption 2, Shadow of the Colossus
- Poziom mizialności: wysoki
Epona i Link powinni być symbolem przyjaźni potężniejszej niż cokolwiek innego. Wielu polskich graczy może ich nie kojarzyć – nad Wisłą seria Legend of Zelda nigdy nie była specjalnie popularna. A szkoda. Nie dość, że archaiczna mechanika pierwszych gier nie przeszkadza, to jeszcze opowiadana w kolejnych częściach historia naprawdę angażuje. Szczególne emocje wywołuje wyżej wspomniana relacja Linka i Epony. Choć klacz wygląda zupełnie zwyczajnie, jej przywiązanie i pewność siebie już zdecydowanie zwyczajne nie są. Ale by się o tym przekonać, trzeba zagrać w którąś odsłonę cyklu!
Choć w Red Dead Redemption 2 nie pada imię wierzchowca, pojawia się on w cutscenkach. To o tyle rzecz godna uwagi, że przecież w całej grze możemy zdecydować się na konia o niemal dowolnych statystykach i umaszczeniu (a potem nawet dostosowywać jego wygląd do swoich preferencji). Niezależnie jednak od tego, na jaki wybór zdecyduje się Arthur, na końcu czekają nas chwytające za serce obrazki.
Shadow of the Colossus to gra, którą spokojnie można nazwać dziełem sztuki. Oprawa graficzna oszałamia nawet dziś, enigmatyczne tło fabularne pozostawiające mnóstwo niedomówień intryguje do samego końca, a obrazu całości dopełnia piękna nastrojowa muzyka. Tyle że Shadow of the Colossus to gra cicha, pusta, surowa. Eksploracja terenu nie polega tu na zaglądaniu pod każdy kamień w nadziei, że natrafi się na „przypadkiem” pozostawioną tam legendarną mithrilową kolczugę. Nie, SotC to gra stanowiąca wędrówkę. Jesteśmy tylko my pod postacią głównego bohatera i nasz milczący bezimienny koń. Mamy w związku z tym naprawdę dużo czasu, by się do niego przywiązać. A kiedy to już się staje, nawet po pokonaniu ostatniego bossa chcemy tak po prostu przemierzać z nim bezkresne łąki pośrodku niczego.

