Cobra Kai – Karate Kid. Świetne seriale, które ożywiły podupadające serie

- Świetne seriale, które ożywiły podupadające serie
- Cobra Kai – Karate Kid
- Beast Wars (Kosmiczne wojny) – Transformers
- Better Call Saul (Zadzwoń do Saula) – Breaking Bad
- Dark Crystal: Age of Resistance (Ciemny kryształ: Czas buntu) – Dark Crystal
- Ash vs. Evil Dead (Ash kontra martwe zło) – Evil Dead (Martwe zło)
- DuckTales 2017 (Kacze opowieści) – DuckTales (1987–1990)
Cobra Kai – Karate Kid

- Co to: nostalgiczny powrót do pełnego potu i motywacji dojo
- Ile sezonów: trzy
- Gdzie obejrzeć: Netflix
Filmy z serii Karate Kid oparte są na dość przewidywalnym schemacie, ale co z tego, skoro działają na widza zawsze tak samo skutecznie. Bo ileż razy byliśmy już świadkami tej wyboistej drogi nieopierzonego żółtodzioba, który stara się okiełznać swój charakter i wyszkolić umiejętności pod wodzą podstarzałego mistrza o specyficznych metodach dydaktycznych. Jasne, raz idzie mu lepiej, raz gorzej, ale i tak wszystko rozstrzyga się w ostatecznej walce z mniej rozwiniętym emocjonalnie młokosem, choć na pewno nieco bardziej obdarzonym przez matkę naturę, jeśli chodzi o wielkość barów.
To taka moja wizualizacja owego znanego szablonu historii, które w czasach dzieciństwa radowały nie tylko moich rodziców, ale i mnie. I nawet średnio odebrane części trzecia czy czwarta, jak i reboot z Jackiem Chanem tego nie zmienią. Tym bardziej cieszę się, że kultywowaną od jakiegoś czasu przeciętność serii przełamał nie byle jaki serial – Cobra Kai, który owszem, odwołuje się do kolorowych lat 80. oraz rzuca nostalgicznymi tropami na prawo i lewo, ale nie potyka się o własne nogi i bawi konwencją. A przy okazji podbija Netflixa.
Ta pachnąca przeszłością oda do kinematografii przywraca czar ekranowej rywalizacji, zaskakując i bawiąc z odcinka na odcinek. Dosłownie parę dni temu zadebiutował sezon trzeci, a widzowie już zapewniają, że dorównuje poprzednim, serwując mnóstwo niepretensjonalnej, luźnej, ale nie głupawej rozrywki. Dlatego też niech ta zabawa w dojo trwa w najlepsze i nadal wykonuje gest Kozakiewicza w stronę wszystkich tych, którzy uważają, że tego typu rebooty nie mają prawa bytu.