Better Call Saul (Zadzwoń do Saula) – Breaking Bad. Świetne seriale, które ożywiły podupadające serie

- Świetne seriale, które ożywiły podupadające serie
- Cobra Kai – Karate Kid
- Beast Wars (Kosmiczne wojny) – Transformers
- Better Call Saul (Zadzwoń do Saula) – Breaking Bad
- Dark Crystal: Age of Resistance (Ciemny kryształ: Czas buntu) – Dark Crystal
- Ash vs. Evil Dead (Ash kontra martwe zło) – Evil Dead (Martwe zło)
- DuckTales 2017 (Kacze opowieści) – DuckTales (1987–1990)
Better Call Saul (Zadzwoń do Saula) – Breaking Bad

- Co to: pełna dramaturgii historia nieustannie wpadającego w tarapaty adwokata
- Ile sezonów: pięć (szósty w drodze)
- Gdzie obejrzeć: Netflix, Chili
Ach, to z pozoru leniwe Albuquerque, w którym czas mija trochę wolniej i można zjeść naprawdę dobre kurczaki, a przy okazji w miarę udanie egzystować, ale jedno potknięcie czy zła decyzja potrafią kosztować reputację, zdrowie, a nawet życie. Prowincjonalna Ameryka kusi naszpikowana wszelkimi pułapkami, w które dał się początkowo wciągnąć Walter White w legendarnym Breaking Bad, a następnie Saul Goodman w Better Call Saul. Żaden widz nie spodziewał się jednak jakiś czas temu, że ten drugi przeżył dwa razy tyle stresogennych atrakcji co Heisenberg, które wystarczą na stworzenie serialu jeszcze lepszego od wybitnego poprzednika.
Bo wiecie – Breaking Bad to niezaprzeczalny dowód na potencjał tkwiący w serialach oraz poważny krok w uczynieniu z telewizji nośnika choć trochę bliższego szeroko pojętemu kinu. I naprawdę doceniam to, co zrobił Vince Gilligan na poziomie scenariusza, i fajnie, że w sposób satysfakcjonujący udało mu się go zamknąć, ale powstałe po dwóch latach od piątego sezonu „Łamiącego zło” Zadzwoń do Saula udowodniło, że twórca ten potrzebował jeszcze trochę czasu, aby zaserwować prawdziwą bombę.
Better Call Saul liczy już pięć części, a każda z nich jest lepsza od poprzedniej. Problem w tym, że większość widzów nie zwróci na to należytej uwagi, gdyż nie mamy tu do czynienia z rewolucją telewizyjną rodem z Breaking Bad, a po prostu z jakościową ewolucją. Dlatego też, jeśli będziecie kiedyś chcieli powtórzyć sobie serial z Bryanem Cranstonem, najpierw zaliczcie ten z Bobem Odenkirkiem – bo klimat bliźniaczy, emocje równie mocne, a poznacie przynajmniej nową, zwalającą z nóg historię.