Rainbow Six – kampania singlowa. Wielkie marki, o których zapomniał Ubisoft
- Nie tylko Heroesi - wielkie marki, o których zapomniał Ubisoft
- Heroes of Might and Magic
- Splinter Cell
- Rayman
- Tom Clancy’s H.A.W.X.
- Prince of Persia
- Silent Hunter
- Brothers in Arms
- Ghost Recon
- Rainbow Six – kampania singlowa
Rainbow Six – kampania singlowa

- Gatunek: strzelanina taktyczna
- Jak długo już czekamy: 17 lat (14, jeśli jest się fanem serii Vegas) – Siege’a i Extraction nie liczę
Rainbow Six to następna gra, na którą niby nie trzeba specjalnie czekać, bo przecież serwery Siege’a mają się dobrze i graczy nie brakuje. Ale sieciowa strzelanka to nie to samo co pełnoprawna kampania fabularna dla pojedynczego gracza. Taki tryb miał się nawet pojawić w Siege’u, tyle że później porzucono ten pomysł – ostała się tylko jedna misja jako finał samouczka. Pierwsza część R6 powstawała wraz z powieścią Toma Clancy’ego, dzięki czemu jej kampania miała naprawdę solidne fundamenty. Późniejsze odsłony – Rogue Spear i Raven Shield ze swoimi dodatkami – również były pod tym względem bardzo dobre, nie porzucając przy tym realistycznej rozgrywki z rozbudowaną opcją planowania misji.
Dopiero kolejne części Vegas z 2006 i 2008 roku, przeznaczone głównie na konsole, mocno uprościły ten element. Były to już typowe gry akcji, odstające od swoich taktycznych korzeni i prozy Toma Clancy’ego.
Tom Clancy’s Rainbow Six Vegas 2 jest, niestety, zaledwie mocnym przeciętniakiem. Gra pod względem przyjemności płynącej z zabawy odstaje od swojej poprzedniczki, która nie tylko oferowała lepszy klimat rozgrywki, ale była również bardziej innowacyjna. Nie posunąłbym się do stwierdzenia, że Vegas 2 to mission pack sprzedawany w cenie nowej gry, ale różnice nie są tak znaczące, jakby się oczekiwało. Jest więc nieźle, ale powinno być lepiej. Oby tylko Ubisoft przyłożył się do wykonania kolejnej odsłony sagi Rainbow Six, w której powstanie mimo wszystko nie należy wątpić.
Jacek „Stranger” Hałas – recenzja gry Tom Clancy’s Rainbow Six Vegas 2
Kolejna część R6 rzeczywiście została wtedy zapowiedziana i od początku budziła niezwykle duże emocje. Nieodżałowane Rainbow Six: Patriots miało być najmroczniejszą, najbardziej poważną grą z tej serii. Fabuła zahaczała o wątki niezwykle groźnej organizacji terrorystycznej, działającej w USA i dążącej do obalenia rządu oskarżanego o korupcję. Gracze mieli dokonywać trudnych wyborów moralnych, decydować o życiu zakładników, a rozgrywka miała być bardzo intensywna.
I niestety okazała się zbyt intensywna i emocjonująca, zbyt autentyczna, w dodatku tuż po najbardziej przejmujących doniesieniach z wojny z terrorem w Iraku i Afganistanie oraz przy wiadomościach o lokalnych ultraprawicowcach, grożących zamachami na prezydenta Obamę. Mimo zaawansowanych prac Ubisoft skasował grę, a pozostałe po niej assety wykorzystał w Siege’u – pozycji, która ostatecznie okazała się sieciową strzelanką na wzór Counter Strike’a.
O kampanii singlowej w uniwersum R6 jest póki co cicho. Ale chyba nie jest to aż taki abstrakcyjny pomysł – wystarczy spojrzeć na ogromną popularność Ready or Not, które nie schodzi z listy przebojów Steama. To wprawdzie duchowy następca serii SWAT, ale rozgrywka i tu, i w dawnych R6 była dość podobna – różnice wynikały jedynie z zakresu działania oddziału policyjnego i wojskowego. Małe studio pokazało, że można dziś stworzyć grę z dobrze działającą sztuczną inteligencją tak towarzyszy, jak i przeciwników oraz cywilów. Skoro jemu się to udało, tym bardziej stać na to Ubisoft. Ale trzeba by zrezygnować ze śmieszkowania, dziwnych opcji personalizacji i postawić na autentyczność oraz wiarygodność. Zrobić coś, z czego Ubisoft znany był kiedyś – nie teraz.
