To wiem na pewno (I Know This Much Is True) – serial z podwójną rolą Marka Ruffalo. Najlepsze nowe seriale spoza Netflixa
- Najlepsze nowe seriale, które znajdziesz poza Netflixem
- Devs – dramat SF autorstwa twórcy Ex Machiny
- Star Trek: Picard – kolejna kontynuacja kultowej serii
- Perry Mason – klimatyczny kryminał
- Kraina Lovecrafta (Lovecraft Country) – horror o rasizmie
- Hunters – Al Pacino na tropie nazistów
- Upload – komedia SF autorstwa twórcy The Office
- To wiem na pewno (I Know This Much Is True) – serial z podwójną rolą Marka Ruffalo
- Mrs. America – dramat o walce kobiet
To wiem na pewno (I Know This Much Is True) – serial z podwójną rolą Marka Ruffalo

- Co to: ciężki, emocjonalny dramat, pełen rodzinnego żalu
- Współczynnik pozytywnych opinii na Rotten Tomatoes: 74%
- Gdzie obejrzeć: HBO GO
Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam cierpieć w kinie, szczególnie na jakichś wysmakowanych, naturalistycznych dramatach, których bohaterowie muszą zmierzyć się z goryczą życia, nieszczęśliwego związku czy ze stratą drugiej osoby. Może to pewnego rodzaju masochizm, ale działa on pobudzająco, jeżeli chodzi o skłonność do refleksji nad sobą, nad innymi, nad ogółem. Tego typu bolesne historie serwuje regularnie Derek Cianfrance. Płakałem na jego Blue Valentine, a wysoko na mojej liście do obejrzenia znajduje się Drugie oblicze. W tym roku ów artysta uznał, że chciałby potorturować widzów parę godzin dłużej i nakręcił miniserial dla HBO. A na imię mu To wiem na pewno.
Jeżeli nastawiacie się na 6 odcinków łez i cierpienia, to muszę Was zmartwić – musicie się przygotować na podwójną dawkę emocji. I to nie dlatego, że epizodów jest 12, po prostu głównymi bohaterami są tu bracia bliźniacy i każdy z nich ma tak samo przekichane. Mierzą się oni nieustannie z demonami przeszłości, teraźniejszości, a i przyszłość nie maluje się w radosnych barwach, my za to jesteśmy zmuszeni to obserwować, a co gorsza, siedzimy przy ekranie jak zombiaki gapiące się na świeże mięso. Tak, to naprawdę dobra i przejmująca robota reżyserska.
A przecież nie wspomniałem jeszcze o najmocniejszym punkcie programu, ciężkostrawnym daniu głównym. Mowa o znakomicie zagranych rolach braci przez, uwaga, uwaga, jednego aktora. Widzieliśmy już takie cuda, chociażby w polskim Ranczu, ale – z całym szacunkiem do Cezarego Żaka – nie można go postawić obok Marka Ruffalo, bo ten wzbił się na wyżyny swoich umiejętności i nie musiał wcale pomagać sobie jakąś przemianą w Hulka. Nie spodziewajcie się jednak efekciarskich fajerwerków, bo to kreacje stonowane, kryjące w sobie sporo bólu.
